Best Pizza w Rybniku wkrótce kończy działalność. Powód? Rachunki za prąd i drożyzna
Już wkrótce rybniczanie nie zjedzą jedynej takiej w mieście Wiosennej, czy Texas BBQ. Po 15 latach działalności na rybnickim deptaku zamyka się Best Pizza Giovana. Powód? Rachunek za energię elektryczną i drożyzna.
- Życzę smacznego. To jedna z ostatnich pizz, które do Państwa dowożę, bo z końcem grudnia zamykamy - mówi pracownik pizzerii Best Pizza Giovana, podając nam pudełko z pachnącą Wiosenną.
Takiej pizzy nie serwują już chyba nigdzie indziej. Szkoda bardzo.
Robert Frączek, właściciel niedużej pizzerii z klimatycznym ogródkiem ukrytym między kamienicami rybnickiego deptaka - ulicy Sobieskiego, rozkłada ręce. Tłumaczy, że przy nowych rachunkach za prąd i przy obecnych cenach produktów, by opłaciło się robić pizzę musiałaby kosztować olbrzymie pieniądze, których klienci nie wyłożą z portfela.
- Budżet nam się nie dopina. Mimo wprowadzonego przez rząd mechanizmu mającego ograniczyć wysokość cen energii elektrycznej (785 zł za MWh dla MŚP), to w moim przypadku rachunek za prąd i tak podskoczy o blisko 100 procent. Dotąd za dwa miesiące płaciłem około 3,5 tysiąca złotych, a teraz miałbym płacić 7,4 tysiąca złotych - mówi Robert Frączek.
A przecież prąd to dopiero pierwsza pozycja w pliku Excel z wydatkami.
- Nikt nie mówi o stawkach za gaz, a one przecież też są bardzo wysokie. Gastronomia opiera się na dwóch źródłach - prądzie i gazie. Do tego dochodzi woda. Oszacowaliśmy, że od nowego roku będziemy płacić rachunki za media na poziomie ponad 10 tysięcy złotych - wylicza właściciel rybnickiej Best Pizzy.
Do tego w wielu przypadkach dochodzą koszty wynajmu lokalu, podatku od nieruchomości, opłaty zusowskie…
Przedsiębiorców dobija "płaca minimalna"
Z długiej listy kosztów przedsiębiorców dobija też pozycja - „koszty osobowe”, które rosną wraz z podnoszoną przez rząd płacą minimalną.
- Rząd nie pomaga przedsiębiorcom w określeniu minimalnej stawki, bo żądają jej niewykwalifikowani pracownicy, co jest nieadekwatne do płac pracowników wykwalifikowanych - tłumaczy. - Nie ma stopniowania, a wypadałoby by były okresy adaptacyjne, tak, jak w krajach zachodnich, gdzie przedsiębiorca na ten czas jest zwalniany z pewnych zobowiązań wobec państwa - mówi.
Gastronomię niszczy drożyzna
Polską gastronomię niszczy też wszechobecna drożyzna. - Wcześniej kupowałem mąkę za 1,80 zł, a dziś za prawie 4 złote i tak ze wszystkim. Każda pozycja podrożała - mówi Robert Frączek.
- Wprowadzono bardzo sprytny mechanizm, który nas dotknął, bo państwo określając zerową stawkę na niektóre produkty żywnościowe, tak naprawdę sprawiło, że tracimy podwójnie.
- Płacimy za poszczególne produkty więcej niż z podatkiem, a nie mamy jeszcze kosztów VATu. Mąka, oleje, sery, wędliny, kurczak - wszystko „owatowane” jest zerową stawką. A sprzedaż mam „owatowaną” 8 procentowym VATem. Państwo na nas podwójnie zarabia - tłumaczy.
Rodzinny biznes to nie korporacja. Nie wytrzyma
Ponieważ koszty są większe od zysków, właściciele pizzerii przy ulicy Sobieskiego 13 podjęli decyzję o zamknięciu lokalu z końcem roku.
- By przeżyć musielibyśmy znaleźć alternatywę do energii elektrycznej, bo w naszym przypadku w 99 procentach napędem jest prąd. Moglibyśmy spróbować przerobić całą kuchnię, kupić nowy piec opalany drewnem lub gazem, ale taka inwestycja kosztowała olbrzymie pieniądze. Nie mamy takich oszczędności by w to zainwestować - mówi.
- Nie jesteśmy korporacją. To biznes rodzinny - mówi Robert Frączek. - Swoje zrobiła też pandemia. Bo o ile w pierwszym okresie, gdy niemal cała gastronomia się zamknęła, to pizza była wciąż dowożona, ale do następnego uderzenia pandemii, żeby przeżyć i istnieć na rynku przygotowały się wszystkie działy gastronomii i zaczęły dowozić jedzenie, co spowodowało, że rynek ten zrobił się jeszcze bardziej konkurencyjny. Pizza została częściowo wyrugowana - tłumaczy.
A na trudną sytuację w branży wpływa jeszcze wiele innych składowych.
- Nie do końca zadowolony jestem też z pomocy władz miejskich, które nie wspomagają miejscowej gastronomii tak, jakbyśmy tego oczekiwali. Organizowane eventy i imprezy z foodtruckami nie promują miejscowej gastronomii a raczej zewnętrzną, która nie zasila samorządowego budżetu - zauważa.
- To już koniec. Walczyliśmy, ale obecne rachunki i koszty przekraczają nasze możliwości. Z każdym miesiącem tylko pogrążalibyśmy się w długach - dodaje właściciel Best Pizza Giovana.
Aleksander Król