Geszeft z Rybnika, taszka od Migotki
Na spotkanie przyszła z bestsellerem. – Jest wygodna i zgrabna, ale sporo się w niej mieści, a do tego można ją nosić jako nerkę. I co ważne, jest uszyta z dobrej tkaniny, w 70 proc. ze skóry naturalnej – mówi Mariola Butyłkin, właścicielka popularnej torebki boho z frędzlami oraz firmy Torebki Migotki. Po raz pierwszy swoje ręcznie robione torebki będzie sprzedawać na rynku podczas wielkanocnego jarmarku.
– Cieszę się, że Rybnik zrobił ukłon w stronę rękodzielników, bo wcześniej interesowałam się świątecznymi jarmarkami, ale cena za wynajęcie domku była dla mnie zbyt wysoka. Jarmark to również dobra okazja dla kupujących, którzy coraz częściej odchodzą od powszechnej „chińszczyzny” czy sieciówek – mówi Mariola Butyłkin.
Od czapek do torebek
Pracowała w firmie telekomunikacyjnej, w biurze obsługi klienta. Z zawodu jest logistykiem, a szyć zaczęła przez przypadek – zaczęło się od córek Mai i Alicji.
– Nie miałam nawet maszyny do szycia, ale chciałam, by córki nosiły modne wtedy czapki i chusty. Wydawało mi się, że ich uszycie nie może być aż tak trudne, więc tata przywiózł mi ze strychu maszynę – wspomina.
Początki wcale nie były takie łatwe: maszyna była stara, a ona nie znała się ani na jej obsłudze, ani na materiałach. – Było sporo rozczarowań i nerwów. Do wszystkiego dochodziłam metodą prób i błędów – opowiada. Uczyła się z internetowych tutoriali, robiła minikursy online, a kiedy nastała pandemia, szycie stało się odskocznią. – W ramach akcji pomocowych szyłam też maseczki – wspomina. A córki miały już nie tylko czapki i chusty, lecz także bluzy, spodenki, kurtki…
– Kiedyś został mi kawałek pikowanego materiału i pomyślałam, że taka torebka może dobrze wyglądać. Dziś, kiedy o niej pomyślę, to się uśmiecham, ale to dzięki niej złapałam bakcyla – dodaje.
Torebka na życzenie
Dziś firma Torebki Migotki ze Szczerbic ma w ofercie torebki, plecaki, nerki, portfele, kosmetyczki, torebki boxy… – wszystkie kupimy w internetowym sklepie. Co ważne, każda z pań może mieć swoją własną niepowtarzalną taszkę, bo przecież każda lubi inny fason, kolor, materiał...
– Ostatnio realizowałam pomysł klientki, która szukała torby spełniającej trzy funkcje: plecaka i typowej „shopperki”, którą można jeszcze zmniejszyć do rozmiaru listonoszki. Zrobiłam też plecak ze specjalną kieszenią na butelkę wody dla pewnej studentki. Zawsze słucham klientek, bo to one decydują, czego potrzebują. Jedne lubią stonowane kolory, inne frędzle, a jeszcze inne tłoczone na ekoskórze kwiaty. Wśród nowości mam też obszerną torbę typu „shopper”, która ma w środku mniejszą zapinaną na zamek, na karabińczyku. Mam też torebki z wymiennymi klapkami, więc kiedy nam się znudzi, wystarczy tylko dokupić inną klapkę – oszczędzamy pieniądze i miejsce w szafie, a zyskujemy zupełnie nową torebkę – opowiada właścicielka firmy, która uważnie śledzi trendy w modzie.
Teraz na topie są brązy, kolor mokka, ale też pastele. – Ostatnio szyłam torebkę, łącząc odblaskowy pomarańcz z fuksją. Byłam zaskoczona tą kolorystyczną prośbą, ale wyszło super i kolejna z pań zamówiła podobną – mówi Mariola Butyłkin.
Migotka szyje
Firma działa dwa i pół roku. W tej branży nie jest łatwo. Sporo firm się zamyka.
– Często zastanawiam się, co dalej? W którą stronę pójść? A jestem sama – od sprzątaczki, magazyniera i zaopatrzeniowca, przez projektantkę i szwaczkę po marketingowca. A wyobrażałam sobie, że po prostu będę sobie siedzieć i szyć, a tego szycia, wbrew pozorom, jest najmniej. Czasem myślę, że rzucę to wszystko i wrócę na etat, ale wiem, że nie będę szczęśliwa – przyznaje.
Szyje codziennie – najbardziej pracochłonne są torebki typu box czy portfele, ale ona to lubi i cieszy się ze stałego grona klientek.
– Są takie, które mówią, że w szafach mają już tylko moje torebki. Kiedy wystawiam się na mniejszych jarmarkach, w Czernicy czy w Gaszowicach, w większości spotykam klientki, które mnie znają. Połowę sprzedanych w grudniu torebek kupiły te, które je znały, miały i sprawdziły… Wiem, że kobiety cenią sobie moją jakość – mówi.
Zapłacimy za nią od 150 do 300 złotych i poniekąd to konkurencja dla torebek z chińskich centrów, gdzie kupimy je taniej, ale dość szybko trzeba będzie kupić nową.
– Załatwiałam ostatnie sprawy i siadam do maszyny. W końcu mamy wiosnę, więc każda z nas chciałaby mieć coś nowego – mówi o przygotowaniach do wielkanocnego jarmarku w Rybniku.
Panowie, podziękujcie Marioli Butyłkin – prezent na zajączka macie z głowy! Co więcej, nie musicie się martwić wyborem – wystarczy bon podarunkowy, a panie już same zdecydują, jaką taszkę będą nosić tej wiosny.

Zobacz także

Geszeft z Rybnika, tulipany od rozśpiewanej florystki
