Powódź w księgarni Orbita. Książki pływały w wodzie
W niedzielę nad ranem woda wdarła się do księgarni Orbita na rybnickim rynku. Książki dosłownie pływały i nadają się już tylko do utylizacji. Straty, jak wstępnie wylicza właściciel Orbity Jan Grzonka, sięgają ponad 300 tysięcy złotych.
Mimo weekendowej powodzi, dziś (w poniedziałek 22 sierpnia) księgarnia Orbita jest otwarta. Pracujące osuszacze i wilgotne ślady na ścianach pokazują jednak skalę dramatu, jaki rozegrał się około 1 nad ranem w niedzielę.
- Pierwsze zalanie mieliśmy już z piątku na sobotę, pojawiło się około 7 centymetrów wody, ale dzięki moim pracownikom, bardzo szybko pozbieraliśmy się i od godziny 9 w sobotę mogliśmy się otworzyć i w miarę normalnie pracować. Ale to, co w nas uderzyło o godzinie 1 nad ranem w niedzielę, nas załamało. W księgarni mieliśmy około pół metra wody na dolnej kondygnacji - mówi Jan Grzonka, właściciel księgarni Orbita.
Tłumaczy, że już wcześniej trzymali książki na pewnej wysokości, bo takie są warunki ubezpieczenia, ale przy poziomie wody sięgającym pół metra, było po wszystkim.
- Wstępnie wyliczone straty to ponad 300 tysięcy złotych, zniszczone są książki ale też wszystkie meble nadają się do wymiany i remontu wymaga też budynek, mamy ściany gipsowe. Właścicielem kamienicy jest miasto. Czekamy na reakcję urzędu, kto będzie ten remont przeprowadzał - mówi Jan Grzonka.
Woda wdarła się do księgarni od strony rynku, najprawdopodobniej - jak mówi właściciel Orbity - przez rurę odpływową, która kiedyś odprowadzała wodę z budynku.
- Ona jest w tym momencie najprawdopodobniej ślepą, przegnitą rurą i przez nią dostaje się do nas woda i nie tylko woda - mówi Grzonka.
Pracownicy RSK próbują dostać się do rury
Przed wejściem do Orbity pracują od rana pracownicy Rybnickich Służb Komunalnych, próbujący dostać się do rury.
- Cieszymy się, że jest reakcja, tylko szkoda, że w takich okolicznościach. Zgłaszaliśmy problem od bardzo dawna - mówi Grzonka.
- Teraz musimy liczyć na dobrą współpracę z ZGM, z Urzędem Miasta, byśmy wyszli z tego cało. Płacimy podatki w Rybniku, jesteśmy rybniczanami. Tu zostawiamy pieniądze, chcemy by nadal to wszystko działało i by współpraca przebiegała dobrze. Już pan prezydent dzwonił, cieszymy się że jest zainteresowany problemem - dodaje Grzonka.
Orbita musi dziś pracować. To ewenement w skali kraju
Mimo weekendowej katastrofy i ciągle dzwoniącego telefonu, dziś jakby nic się nie stało, nadal sprzedaje książki.
- Jeśli dziś nie będziemy pracować, to możemy się zamykać. Dla moich pracowników, dla nas wszystkich to jest jednoznaczne. Sytuacja w naszej branży jest bardzo trudna. Są duże miasta typu Katowice, które nie mają już zwykłej, tradycyjnej księgarni. Zostały już tylko sieciówki - mówi Grzonka.
- Podam przykład, księgarnia w centrum Krakowa podobnej powierzchni do naszej, ma czynsz w wysokości 1000 zł i ta księgarnia nie umie tego zapłacić w terminie. My płacimy około 10 tysięcy miesięcznie, plus podatki. Ja wiem, że to jest postrzegane przez wszystkich jako sklep, jako biznes, ale zostały już tylko sieciówki. My jesteśmy jakimś ewenementem. Nawet sam Instytut Książki był zdziwiony, gdy podczas ostatniego badania, wpisaliśmy, że 99 procent przychodów mamy ze sprzedaży książek. Usłyszeliśmy „to państwo są jedyni w Polsce”. Bo my handlujemy samymi książkami. Nie handlujemy innymi artykułami - mówi Grzonka.
Właściciel księgarni Orbita dziękuje wszystkim za pomoc
- Przede wszystkim chciałbym podziękować naszym pracownikom, bo to co zrobili było ponad ludzkie siły. Od godziny 1.15 działaliśmy w niedzielę. Bardzo mocno chcę podziękować Państwowej Straży Pożarnej w Rybniku i OSP z Popielowa. Samo pompowanie wody trwało 4 godziny. Chcę też podziękować wszystkim naszym klientom, sympatykom, bo moja komórka się w tej chwili gotuje - wylicza Grzonka, dziękując też prezydentowi Rybnika za telefon.
Dodaje, że od jednej z firm dostali osuszacz powietrza, a restauracja po sąsiedzku nakarmiła walczących z żywiołem pracowników. - Wszędzie dużo serca, za które dziękuje - mówi Grzonka.
Księgarnia Orbita działa przy rybnickim rynku od 1989 roku, czyli 33 lata. Zatrudnia 5 pracowników. Na półkach ma około 100 tysięcy książek.
W weekend zalało część z nich. Co z książkami?
- Czekam na decyzję ubezpieczyciela. Przed nami potężna praca, my teraz do każdej pozycji musimy odszukać fakturę, a jest tego bardzo dużo bo aż siedem palet. Nie można ich osuszyć. Nadają się już tylko do utylizacji - dodaje.
Co na to miasto?
- Przez cały weekend Zakład Gospodarki mieszkaniowej był w kontakcie z właścicielem księgarni. Najprawdopodobniej przyczyną zalania jest cofka z kanalizacji deszczowej. W czasie weekendu woda została odpompowana przez strażaków. Aktualnie Rybnickie Służby Komunalne są na miejscu i odkopują rury by sprawdzić, co tak naprawdę się stało. Przy tego rodzaju nawalnych deszczach kanalizacja ma trudności z przyjęciem dużej ilości wody. Trzeba też wziąć pod uwagę, że mamy do czynienia z niecodziennymi zjawiskami meteorologicznymi, dlatego nie zawsze jesteśmy w stanie się na nie przygotować - informuje Agnieszka Skupień, rzecznik Urzędu Miasta Rybnika.
Dodaje, że trwa sprawdzanie możliwości odszkodowania przez firmę ubezpieczającą tę nieruchomość.
Aleksander Król
Czytaj także: Strażacy walczyli z żywiołem. Zalany szpital w Rybniku i domy