Marek Szołtysek: "Koza na kryzys"
Drożejące jedzenie, coraz więcej chemii w artykułach spożywczych, szukanie produktów zdrowych dla alergików - może w końcu spowoduje powrót do hodowania kóz przy naszych domach i na działkach? Ja już poważnie o tym rozmyślam, a na dzisiaj zrobiłem malutki krok w tym kierunku i na swoim tarasie postawiłem kwietnik w kształcie kozy.
Ta kozia obsesja nie skończyła się, gdy po nim władzę w Polsce przejął Edward Gierek. Wtedy nawet po wsiach jeździły inspekcje weterynaryjne i robiono łapanki kóz - a głównie kozłów - by je na miejscu kastrować. W tych czasach słusznie minionych żadne gospodarstwa specjalizujące się w hodowli kóz były nie do pomyślenia. Koza przetrwała wtedy tylko w przydomowych chlewikach, gdzie ręce państwa nie dotarły.
Trzeba jednak powiedzieć szczerze, że komuniści nie byli jedynymi wariatami, którzy walczyli z kozami. Bo tutaj palmę pierwszeństwa ma polska szlachta (!). Niewiarygodne? A jednak! Szlachta ta w XIV, XV
i XVI wieku otrzymywała wiele przywilejów, które praktycznie zrobiły z chłopów niewolników. Oni musieli za darmo odrabiać pańszczyznę na polu szlachcica z użyciem wołów. Tego woła chłop najczęściej wynajmował od szlachcica, ale musiał go żywić. Koza zaś była zakazana, żeby nie zjadać wołom paszy. Dodatkowo chłop miał być zależny od szlachcica, a nie uniezależniać się żywnościowo przy pomocy hodowanych przy domu kóz.
A co się dzieje z kozą dzisiaj? Z jednej strony moda na zdrowe żywienie wywindowała atrakcyjność koziego mleka i sera. Z drugiej jednak strony ludzie trzymający kozy w zagrodach przydomowych muszą to właściwie robić w konspiracji przed przepisami i inspektorami weterynaryjnymi. To bardzo dziwaczna sytuacja. Bo jeżeli można bez problemów mieć psa i kota, to dlaczego nie kozę. Czy ona znów komuś zagraża?
Myślę sobie jednak, że kryzys gospodarczy rozpoczęty pandemią, a rozwinięty z powodu rosyjskiej wojny na Ukrainie - pewnie potrwa długo. Może związane z tym braki żywności i jej drożenie każe znów pomyśleć
o powrocie do hodowli kóz. Ja w każdym razie już o tym myślę, choć na razie oswajam się z kozami na poziomie estetycznym.
Otóż ostatniego lata wolny czas postanowiłem wykorzystać do zrobienia stojaka na kwiaty. Chodziło mi o śląski kwietnik. Ponieważ dawniej wśród kwiatów na śląskich łąkach pasły się kozy, to też zachciało mi się koziego kwietnika. Kupiłem w markecie budowlanym resztówkę płyty wiórowej - żeby dostać zniżkę. Do tego kilka desek, śruby, białą i czarną farbę. Chciałem też, by mój kwietnik miał kółka, by można go było przesuwać zawsze do słońca. Tak zrobiłem kozi kwietnik. Kosztował mnie około 200 złotych, z czego najdroższe były te kółka.
.jpg)