Marek Szołtysek: Rybnicka klinika lalek
Z opowiadań starych rybniczan i przyjeżdżających tutaj na zakupy wiem, że przynajmniej od końca XIX wieku w Rybniku było kilka liczących się w okolicy sklepów z zabawkami. Nie wiem natomiast nic, czy w naszym mieście była kiedykolwiek jakaś fabryka zabawek albo tylko zabawkarski zakład rzemieślniczy. Potwierdzone zaś jest istnienie rybnickiej „Kliniki lalek”.
Niektórzy twierdzą, że zabawkę w formie pluszowego misia wymyślono za oceanem, kiedy w 1906 roku Amerykanie zaczęli produkować misia Teddy. To nie jest prawda! Pluszowego misia pierwszy na świecie w 1880 roku zaczął produkować Richard Steiff w niemieckiej miejscowości Giengen, którą to zabawkę wymyśliła jego niepełnosprawna ciocia Margarete. Amerykanie zaś kupili prawa do tego pluszaka właśnie od owego Niemca. Z tego płynie jeszcze jedna informacja, że pluszowy misiek jest stosunkowo młody, zaś pradawną zabawką jest szmaciana lalka. Przed laty na Śląsku nazywano ją kukiełką, szmacianką albo bachroczkiem. A dlaczego bachroczek? Po śląsku bachraty to znaczy gruby. Jednak szmacianki straciły na popularności w drugiej połowie XIX wieku.
Zaczęło się to, gdy w 1869 roku Amerykanin John Wesley wynalazł celuloid, który wyprodukował przy użyciu azotanu celulozy i kamfory. To pierwsze termoplastyczne tworzywo sztuczne znalazło szybko masowe zastosowanie przy produkcji błon fotograficznych oraz zabawek. Tak powstały lalki z celuloidową głową, rękami, nogami i nawet całym korpusem, które tym sposobem produkowano do połowy XX wieku. To celuloidowe tworzywo nazywano na Śląsku kością, zaś celuloidowe lalki - lalkami z kości albo kościanymi lalkami. Używało się też określenia - lalki z hornu, a pochodziło ono z języka niemieckiego, w którym celuloid nazywa się - hornsubstanz. Najważniejszy jest jednak fakt, że zabawki z tej celuloidowej substancji były stosunkowo tanie i już około 1900 roku taką lalkę z kości miała prawie każda dziewczynka.
Także na Śląsku takie lalki produkowano, a przykładem z lat międzywojennych jest Górnośląska Fabryka Zabawek Fryderyka Fuchsa z Chorzowa. Z takimi celuloidowymi lalkami były jednak problemy. Były delikatne. Podczas zabawy pękały ich brzuszki i głowy oraz odpadały nogi i ręce. To z kolei wymagało fachowych napraw przez klejenie pęknięć albo wymianę zniszczonych części. Trzeba było również mocować nogi i ręce wewnątrz korpusu, gdzie sznurki wiązało się specjalnymi szydełkami. Tego nie potrafił zrobić każdy. Dlatego dawniej w miastach były warsztaty zajmujące się reperacją owych lalek.
Te miejsca napraw lalek nazywano potocznie klinikami lalek. Kliniki te rzadko funkcjonowały jako osobne warsztaty, lecz były punktami usługowymi prowadzonymi dodatkowo przez fryzjerów, szewców, zegarmistrzów czy naprawiaczy parasoli. Niestety dzisiaj mało kto wie, gdzie w śląskich miastach były dawniej takie kliniki lalek. Jedyne więc potwierdzone istnienie takiej kliniki dotyczy Rybnika. Ta „Rybnicka Klinika Lalek” istniała od około 1900 roku do drugiej wojny światowej.
Mieściła się ona w słynnym zakładzie fryzjerskim rodziny Krautwurst. Gdzie dokładnie? W Rybniku, naprzeciw poczty przy dzisiejszej ulicy Korfantego. Potwierdzają to stare zdjęcia z unikalnym szyldem, na którym po polsku i po niemiecku wypisano „Klinika lalek” i „Puppenklinik”. Tam wśród naprawiaczy lalek najbardziej znana była Gryjta Krautwurst i jej mąż Edi, których dzieci nazywały „lekarzami lalek”.
Tekst i fotokopia: Marek Szołtysek