Strona główna/Aktualności/Historia/Marek Szołtysek: Rybnicki przywilej piwny

Marek Szołtysek: Rybnicki przywilej piwny

28.01.2024 Historia

Najprawdopodobniej już od XIII wieku i to aż do 1854 roku obywatele Rybnika mieli niezwykły przywilej, pozwalający im warzyć piwo i je legalnie w domu sprzedawać. Czy są powody i możliwości, by tę tradycję w Rybniku odtworzyć? Może tylko raz w roku, w czasie Dni Rybnika? Oto pytania na tegoroczny karnawał, który kończy się w ostatki - 13 lutego.

Były takie czasy, że każda rybnicka rodzina mogła sobie jeden raz w roku za darmo uwarzyć w browarze 800 litrów piwaTradycja warzenia piwa w Rybniku jest chyba tak stara jak miasto. Przede wszystkim warzyli piwo „panowie na Rybniku” w browarze zamkowym i sprzedawali w okolicznych karczmach, np. w rybnickim Świerklańcu. Tam to „zamkowe piwo” kupowali przejeżdżający przez miasto goście oraz chłopi w dni targowe i w niedziele po mszach. Natomiast rybniccy mieszczanie mieli stary przywilej warzenia piwa dla siebie. Dotyczył on tylko rybniczan mających pełnię praw obywatelskich, a nie przykładowo pracowników sezonowych, Żydów czy ludzi nieposiadających w mieście nieruchomości. Zatem uprzywilejowani rybniczanie mogli swoją limitowaną ilość piwa uwarzyć w browarze zamkowym, płacąc za to zaledwie kilka groszy, co było kosztem najmu kotła oraz dostępu do paleniska i wody. Przywilej ten nazywano „rejbroj”. Przykładowo na początku XVIII wieku - czyli w czasach, gdy Śląskiem rządziła jeszcze Austria - każda rodzina miała prawo uwarzyć sobie trzy beczki, czyli około 800 litrów piwa (!).

Więcej szczegółów na ten temat można wyczytać z książki „Dzieje Miasta Rybnika /…/” Franciszka Idzikowskiego z 1863 rok. Oto więc kilka rybnickich zasad - sprzed dokładnie trzystu lat - które wówczas regulowały funkcjonowanie tego miejskiego „rejbroju”.

PO PIERWSZE: Piwo mogli warzyć tylko jeden raz w roku uprawnieni obywatele Rybnika, którzy w swoim domu mieli dość miejsca, by wydzielić tam osobną izbę do wyszynku, czyli do sprzedaży piwa.
PO DRUGIE: Jednorazowo w wynajętym zamkowym browarze piwo mogły sobie uwarzyć tylko dwie rodziny. Wówczas każda z rodzin mogła uwarzyć nie więcej niż dwanaście antałków piwa, czyli od 780 do 840 litrów (ta nierówna ilość brała się z nieprecyzyjnych ówczesnych miar pojemności).
PO TRZECIE: Piwo miało ustalony poziom jakości i musiało być uwarzone m.in. na pszenicy.
PO CZWARTE: Gdy piwo było uwarzone, poszczególne rodziny musiały poddać swój napój kontroli jakości, czyli zanieść dzban piwa burmistrzowi i rybnickiemu inspektorowi piwnemu.
PO PIĄTE: Każdy dorosły rybniczanin dostawał za darmo od rodziny aktualnie warzącej piwo po jednej szklance piwa do skosztowania.
PO SZÓSTE: Przy założeniu, że trzysta lat temu pełnoprawnych i dorosłych obywateli Rybnika było około 400,
to z tego wynika, że na rozdanie i picie kontrolne rodzina musiała przeznaczyć około 250 litrów piwa. Zostało więc dla każdej rodziny na sprzedaż i na potrzeby własne około 500 litrów piwa.
PO SIÓDME: Przy założeniu, że w okresie, o którym mówimy, prawo do warzenia piwa w Rybniku miało około stu rodzin, to średnio co tydzień na rybnickim rynku piwnym dwie rodziny wprowadzały wyszynk aż tysiąca litrów piwa (!).

Z jednej strony taki rybnicki „rejbroj” powodował, że rybniczanie mieli dostęp do taniego swojego piwa, ale zmniejszało to możliwości podatkowe miasta i kraju. Niewątpliwie też „rejbroj” przyczyniał się do rozpijania mieszkańców Rybnika na dużą skalę, co na początku XIX wieku było już uciążliwą patologią społeczną. Jednak nie ze względów moralnych czy zdrowotnych „rejbroj” się skończył. Powód zmiany był o wiele bardziej prozaiczny. Po prostu tradycja ta zamarła całkowicie w 1854 roku, kiedy to stary zamkowy browar władze miasta sprzedały Ludwikowi Muellerowi. Odtąd piwo w Rybniku trzeba było sobie kupić.

Tekst i fotokopia: Marek Szołtysek

Publicysta
Marek Szołtysek
do góry