Strona główna/Aktualności/Historia/Najwyższa przy Rynku

Najwyższa przy Rynku

23.02.2025 Historia

Przy południowej pierzei naszego rynku stoją cztery kamienice, z których dwie należały do żydowskiej rodziny Aronadów. Pierwsza od lewej przylega do ul. Zamkowej i ma numer przypisany właśnie do tej ulicy. Jej sąsiadka obecnie jest najwyższym (poza ratuszem) budynkiem przy centralnym placu Rybnika. Jeszcze na początku XX w. była to niepozorna i stosunkowo mała kamienica, która niczym specjalnym się nie wyróżniała.

Fotografia sprzed 1912 roku. Muzeum w GliwicachFotografia sprzed 1912 roku. Muzeum w Gliwicach

Zapewne w wyniku ustaleń rodzinnych należała do Adolfa, najmłodszego z synów Jonasa Aronadego. Adolf, podobnie jak starszy Alfred, był szanowanym kupcem prowadzącym swoje interesy w kilku miastach na Górnym Śląsku. Cztery lata po ślubie, który zawarł jako dość dojrzały człowiek (miał ponad 37 lat), postanowił rozbudować kamienicę przy ringu, być może by przenieść się do niej z żoną i małą córeczką Doris. Kto wie, może to żona Clara nalegała na wyprowadzkę z kamienicy szwagra przy Zamkowej.

Nie miał zbyt dużo możliwości, by niepozorny budynek przebudować na paradny Kaufhaus, jak to zrobił w tym samym czasie inny żydowski kupiec – Emil Prager. Wiedział, że ogranicza go powierzchnia działki i sąsiedzi, więc po naradach z mistrzem budowlanym, którym mógł być P. Martiny bądź G. Wenzlik, zadecydował, że jego dom będzie najwyższy. Nie dało się wszerz, więc rozbudowano dom wzwyż.

Od 1912 r. na naszym rynku stoi wysoka i wąska kamienica, która wygląda jakby ją przeniesiono z Amsterdamu. Strzelisty budynek zwieńczony mansardowym dachem uzyskał wtedy nową, jasną elewację doskonale widoczną na pocztówce z ok. 1914 r. Kupiec szukając najemców informował, że budynek jest wyposażony w centralne ogrzewanie i ma wszelkie udogodnienia do prowadzenia interesu oraz do mieszkania. Dla siebie zostawił pomieszczenie handlowe na parterze i wnet nad jego sklepem z porcelaną i fajansami zawisł szyld „Alfred Aronade”.

Na początku lat 20. Adolf zadecydował, że wraz z żoną i córką wyprowadza się do Berlina, na co na pewno miał wpływ podział Górnego Śląska. Powojenne dokumenty znajdujące się w raciborskim archiwum wskazują na to, że sprzedał ten kamieniczny miniwieżowiec bratu Alfredowi, który odtąd był właścicielem czterech kamienic (Rynek 11, Zamkowa 2-6). Do dawnej kamienicy Adolfa na jakiś czas wprowadził swój skład porcelany Jan Noga.

Gdy Adolf Aronade skończył 60 lat, inny Adolf doszedł do władzy. W głowie tego drugiego już kiełkowało Endlösung der Judenfrage (ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej – eufemistyczny termin określający nazistowski plan zagłady Żydów europejskich - przyp. red.), choć na razie zaczęto Żydów niemieckich zmuszać jedynie do emigracji. Równość obywatelska w Niemczech się skończyła. Starsi państwo Aronade jednak nie zdecydowali się na wyjazd, a ich jedyna córka chyba nie chciała zostawić rodziców i też nie wyjechała z Niemiec.

W styczniu 1937 r. część swego berlińskiego mieszkania, które mieściło się w kamienicy nieporównywalnie większej od tej rybnickiej, byli zmuszeni wynająć. W ogłoszeniu Adolf informował ewentualnych klientów o komforcie pokoi, możliwości korzystania z balkonu, a także kuchni.
Jesienią 1941 r. rozpoczęły się deportacje Żydów niemieckich na wschód, m.in. do gett w Łodzi, Warszawie, Kownie, Rydze i Mińsku, od 1942 r. – do getta w Theresienstadt na terenie Protektoratu Czech i Moraw, a także bezpośrednio do obozu Auschwitz-Birkenau. Wywożeni łudzili się, że Altersghetto (getto dla starców) w Terezinie to była tylko zmiana zamieszkania. Na miejscu okazywało się, że rzeczywistość jest skrajnie inna od tej, jakiej się spodziewali. Adolf Aronade z Clarą zostali wywiezieni z Berlina 20 lipca 1942 r. do Theresienstadt, w którym już we wrześniu było ponad 53.000 ludzi. Adolf zmarł miesiąc po deportacji, w wieku 71 lat. Clara – niecałe dwa miesiące później. Według aktów zgonów, przechowywanych przez Muzeum Getta w Terezinie, oficjalną przyczyną jego śmierci był uwiąd starczy, a jej – cukrzyca. Ciała obojga spalono w krematorium, a prochy wrzucono do pobliskiej rzeki.

Wojnę przeżyła ich, urodzona w Rybniku w 1910 r., córka Doris. Dwie Niemki – siostry Gerda i Maria Geyer ukrywały ją w jednej z dzielnic Berlina. Doris mieszkała już w USA, gdy jeden z jej kuzynów, poprzez rybnickiego adwokata, złożył w tutejszym sądzie wniosek o zabezpieczenie spadku po zmarłym Alfredzie Aronade, który zginął na Dalekim Wschodzie prawdopodobnie w 1943 r.
Był koniec 1947 r. i wysoka kamienica, wraz z przyległymi budynkami przy Zamkowej, podlegała Zarządowi Miasta. Co prawda po trzech latach sąd uznał roszczenia spadkobierców (w tym i Doris Aronade, która dziedziczyła 1/5), ale do zwrotu majątku rodzinie nie doszło z nieznanych mi powodów.

Kamienica z amsterdamskim sznytem jest obecnie w rękach prywatnych. Mnie by uradowało posiadanie zwykłego talerza sygnowanego imieniem i nazwiskiem Adolfa Aronadego. Ten z poniższego zdjęcia jest z kolekcji Adriana Piętki – kolegi z „Zapomnianego Rybnika”.

.

Pasjonatka historii
Małgorzata Płoszaj

Zobacz także

„Cień Auschwitz”
„Cień Auschwitz”

„Cień Auschwitz”

Redaktor Klebinder
Redaktor Klebinder

Redaktor Klebinder

Krótka historia jednego zdjęcia
Krótka historia jednego zdjęcia

Krótka historia jednego zdjęcia

Na pomniku żołnierzy września brakuje kilku nazwisk
Na pomniku żołnierzy września brakuje kilku nazwisk

Na pomniku żołnierzy września brakuje kilku nazwisk

Święty nie chronił Żydów przed powodzią i wojną
Święty nie chronił Żydów przed powodzią i wojną

Święty nie chronił Żydów przed powodzią i wojną

Rudolf Strauss - mało krystaliczny fabrykant
Rudolf Strauss - mało krystaliczny fabrykant

Rudolf Strauss - mało krystaliczny fabrykant

Rybnicki browar wrócił na swoje miejsce
Rybnicki browar wrócił na swoje miejsce

Rybnicki browar wrócił na swoje miejsce

do góry