Strona główna/Aktualności/Historia/„Tu i teraz”, a może „Tu i kiedyś” przy Rynku

„Tu i teraz”, a może „Tu i kiedyś” przy Rynku

21.01.2024 Historia

W każdym mieście domy przy rynku zawsze były w cenie. Posiadanie kamienic w tak prestiżowym miejscu miasta gwarantowało zyski, więc nie dziwota, że ci, których było na nie stać, starali się wejść w ich posiadanie.

Dzisiejsza opowieść będzie o fragmencie historii dwóch sąsiadujących ze sobą kamienic przy naszym rynku, w których posiadanie w XIX w. weszła rodzina Pragerów. Po ponad 120 latach od sprzedaży jednej z nich niektórzy rybniczanie nadal ją zwą „na Pragerowym”. Ród Pragerów należał do bardzo zasłużonych familii, które wiele zrobiły i dla miasta, i jego mieszkańców. Dostępne dokumenty pokazują jako protoplastę rodziny Simona Pragera (ur. ok. 1775 r.), którego syn Moritz założył w Rybniku „Dampf-Färberei und Druckerei, Bleicherei und Appretur-Anstalt”, tj. jak to określano po polsku „Fabrykę modrych druków”, czyli produkującą tekstylia. Firma ta pod koniec XIX w. miała przedstawicielstwa m.in. we Wrocławiu, Berlinie, Królewcu, Kolonii, Stuttgarcie i Londynie i łącznie zatrudniała ok. 120 pracowników.

Reklama fabryki Moritza Pragera z 1892 r.

Właśnie Moritz (1802-1890), zapewne inwestując zarobione talary, kupił dwie kamienice, które obecnie mają adresy: Rynek 5 oraz Sobieskiego 2. Jeszcze za życia sprzedał je swojemu synowi Abrahamowi (1835-1914), z punktu widzenia miasta bezsprzecznie najznamienitszemu z Pragerów. Patrząc na dokonania Abrahama, można śmiało powiedzieć, że bardziej od zajmowania się przedsiębiorstwem wolał angażować się w życie miasta.Abraham Prager - zdjęcie z Israelitische Familienblatt z dn. 16.02.1905 r.

Gdy w 1905 r. obchodził swe 70. urodziny, pisano o nim, że jest jedną z najbardziej szanowanych osobistości na Górnym Śląsku. Przez prawie 30 lat (aż do swej śmierci) był radnym miejskim, wraz ze szwagrem Ferdinandem Haase finansował budowę ochronki żydowskiej (po wojnie budynek służył rybniczanom jako szkoła muzyczna), m.in. z jego inicjatywy (i pieniędzy) powstała w mieście profesjonalna straż pożarna, angażował się w zazielenianie Rybnika przez udział w Rybnickim Towarzystwie Upiększania (przyczynił się do zadrzewienia parku Hazynhajda). Przez prawie 40 lat przewodniczył gminie żydowskiej, równocześnie finansując choćby kobierzec przed ołtarzem głównym nowego kościoła pw. św. Antoniego czy rozbudowę szpitala Juliusza. Tak to wtedy było. Nieważne było wyznanie, a liczyło się dobro miasta i jego mieszkańców.

Abraham, jako zapobiegliwy ojciec, zabezpieczał finansowo swoje dzieci. I na początku XX w. uznał, że dwie kamienice stojące przy rynku przekaże swoim synom Emilowi i Ludwigowi. Jak to się stało, że ostatecznie tylko Emil w nich prowadził interesy, to nie wiem. Może taki był warunek teścia Emila, którym był, jak to napisała w „Nowinach Gliwickich” Małgorzata Lichecka, znawczyni historii Gliwic, „wręcz obrzydliwie bogaty” Nathan Bujakowsky - destylator i właściciel kilku kamienic w ówczesnym Gleiwitz. Ślub rybniczanina Emila Pragera i gliwiczanki Rose Bujakowsky to było połączenie majątków dwóch naprawdę zamożnych górnośląskich rodów żydowskich. Doszło do niego w 1900 r., a owocem tego małżeństwa był urodzony w Rybniku w 1903 r. syn Heinz, którego dalszych losów niestety nie udało mi się ustalić.

Emilowi, który dość szybko uznał, że Rybnik jest dla niego zbyt małym miastem, zawdzięczamy sporo. Miał rozległe plany i je zrealizował. Prowadząc sklep w pierwszej po prawej stronie kamienicy przy ówczesnej Breitestrasse (Sobieskiego), równocześnie podjął się rozbudowy sąsiedniego, małego budynku przy rynku. Wczesnomodernistyczny wygląd kamienicy, który do dziś możemy podziwiać, zawdzięczamy wykonawcy, czyli firmie budowlanej Paula Martiny’ego. Na pocztówce z 1908 r. widać jeszcze maleńką piętrową kamienicę ze spadzistym dachem, która jakby przykucnęła obok wyższych sąsiadek z obu stron.

Fragment pocztówki z 1909 r. z widoczną przebudową rynkowej kamienicy Emila Pragera (z kolekcji Bernarda Simona)

Gdy pracownicy budowlańca Martiny’ego zabrali się za pracę, postawili rusztowanie, a przedtem prawdopodobnie rozebrali część starego budynku. I… i w kwietniu 1909 r. znaleźli skarb. Sprawa musiała być dość głośna, gdyż napisały o tym nawet krakowskie „Wiadomości numizmatyczno-archeologiczne”, cytując za „Głosem Śląskim”, że „podczas robót koło nowej budowli p. Pragera w Rybniku znaleziono rodzaj garnka z wieloma monetami srebrnymi z 1608 r. Część wykopaliska jest dobrze zachowana”. Kto zgarnął skarb, można się domyślać. Raczej tą osobą był sam inwestor.

 Ulica Breitestrasse (Sobieskiego) ok. 1909 r. z widocznym sklepem Emila Pragera (obecnie restauracja „Tu i Teraz przy Rynku”)Emil nie tylko prowadził sklep z tekstyliami. Stare gazety informują, że parał się swoistym pośrednictwem biznesowym, gdyż angażował się w sprzedaż przedsiębiorstwa, które po latach nazwano Ryfamą. Gdy nowiuśką kamienicę czy też raczej elegancki dom towarowy przy rynku zaczęły odwiedzać pierwsze klientki i klienci, Emil Prager chyba już planował wyjazd z miasta. Jeszcze w 1910 r. szukał sprzedawców i dekoratora, jeszcze w 1911 r. ogłaszał się z nowymi dostawami towarów, a w międzyczasie negocjował dobrą cenę za sporo warte nieruchomości w środku miasta. We wrześniu 1911 r. gazeta „Oberschlesische Volksstimme” podała sensacyjną wiadomość. Prager sprzedaje swoje sklepy i budynki rodzinie Leschczinerów! Noah Leschcziner, bo to on był nabywcą, niewątpliwie zapragnął dla swoich synów kamienic przy rynku, o czym możecie Państwo przeczytać w marcowym wydaniu „Gazety Rybnickiej”. Leschczinerowie zachowali, zgodnie z obowiązującym wówczas zwyczajem, nazwę i aż do 1939 r. reklamowali swój dom towarowy jako „Emil Prager i Następcy”. W kamienicy przy Sobieskiego 2 po jakimś czasie zaczęła rządzić córka Noaha - Olga Priester, a po niej wnuk Leschczinera Eryk Priester.

Emil Prager zaś przeniósł się do Berlina, z żoną i synem. Niedługo potem, gdy dopadł go kryzys wieku średniego, rozwiódł się z Rosą, córką bogacza z Gliwic. Rozwód orzeczono pod koniec 1913 r. Kto wie, może ta informacja przyczyniła się do śmierci zasłużonego nestora rodu - Abrahama Pragera. Zmarł krótko potem, 14 stycznia 1914 r. w wieku 78 lat. Na kolejnym ślubie Emila Pragera, zawartym w Berlinie w czerwcu 1915 r. z Minną Margaretą Hahlo, żaden z braci nie świadkował.

Emil miał 68 lat, gdy w maju 1939 r. w Berlinie dodano mu stygmatyzujące imię „Israel”, a jego drugiej żonie „Sara”. Jakimś cudem jednak, może dzięki inwestowanym przez lata pieniądzom z rybnickich kamienic, udało mu się wyjechać wraz z Minną do Anglii. W grudniu 1939 r. Anglicy odstąpili od jego internowania, choć był oficjalnie Niemcem, czyli obywatelem państwa, które toczyło wojnę z Wielką Brytanią. Został wtedy zarejestrowany jako były „agent tekstylny” urodzony w mieście „Rybruk”. Niestety nie wiem, kiedy zmarł, tak jak i nie wiem, co stało się z jego pierwszą żoną oraz synem.

Obecnie w jego byłych kamienicach mieści się wyśmienita restauracja „Tu i Teraz przy Rynku” (Sobieskiego 2) oraz drogeria Hebe (Rynek 5). W tej pierwszej lubię siadać i dumać sobie o byłych przedsiębiorcach, którzy z radością z góry „teraz” patrzą „tu” na klientów ich dawnych biznesów. Przy okazji zawsze żałuję, że nie zdążyłam kiedyś kupić wieszaka ze sklepu Emila.

Wieszak z domu towarowego Emila Pragera - fot. Allegro

Pasjonatka historii
Małgorzata Płoszaj
do góry