Strona główna/Aktualności/"Gorol to po prostu emigrant", czyli "Gorolka z Rybnika" (..)

"Gorol to po prostu emigrant", czyli "Gorolka z Rybnika" zawsze będzie tu obca?

19.10.2022 Jeżech z Rybnika

Proszę, abyście moi kochani Ślązacy popatrzyli na tych goroli od innej strony. Taki gorol to po prostu emigrant. Zostawił rodzinne strony i wyjechał na Śląsk za pracą i lepszym bytem - pisze Anna Lepiarczyk, która przyjechała na Śląsk z Lubelszczyzny. Przez wiele lat pracowała jako logopeda w przychodni na ulicy Więźniów Politycznych w Rybniku. Teraz "okiem gorolki z Rybnika" opisuje Ślązaków. Kolejne części felietonu co środę na rybnicka.eu

Gorol to po prostu emigrant - mówi Anna Lepiarczyk. Zdj. Wacław Troszka

Gorol to po prostu emigrant

W tym miejscu proszę, abyście moi kochani Ślązacy popatrzyli na tych goroli od innej strony. Taki gorol to po prostu emigrant. Zostawił rodzinne strony i wyjechał na Śląsk za pracą i lepszym bytem. Na pewno będzie do tych swoich stron zawsze tęsknił. Teraz dużo młodych ludzi emigruje i jest tam za granicą właśnie takim gorolem jak ja! Ja mam rodzinę daleko. Nie miałam tu na Śląsku mamy, ciotek, kuzynek, koleżanek z podstawówki, które by mi coś pomogły, doradziły, załatwiły, dały ciuchy po dzieciach. Trudniej mi na pewno było i jest, ale jeżeli tak chciałeś Panie Boże?

Taka gorolka jak ja, dalej będzie obca nawet gdy wejdzie do śląskiej rodziny. Do niej się nie godo, tylko mówi, przy niej nie mówi się o kłopotach, chorobach i problemach. 

Kiedy przyjechałam do Rybnika z powodu pracy i dostałam służbowe mieszkanie, to nikt mnie w nim nie odwiedzał przez pierwszy rok, bo nie miałam koleżanek i znajomych. Jak już miałam koleżankę, to dopiero po roku znajomości zaprosiła mnie do siebie do domu na urodziny. Ta znajomość trwa do tej pory. Nawet chciała mnie zeswatać ze swoim bratem (czyli już było zaufanie). Koleżanek miałam jeszcze kilka, ale kontakty z nimi się urwały. Ślązacy są bowiem bardzo nieufni, wobec goroli i innych obcych ludzi, co ma historyczne uzasadnienie. 

Z mężem Ślązakiem dochodzi do nieporozumień

Między mną, a moim mężem Ślązakiem, dochodzi często do nieporozumień, nie tylko z powodu niezrozumienia przeze mnie gwary śląskiej, po prostu nasz tok myślenia jest inny.

Ja często stosuję jedno z praw logiki: jeżeli A równa się B, a B równa się C, to A równa się C. Pozwala to na używanie pewnych skrótów myślowych. Trzeba jednak przyzwyczaić się do takiego sposobu myślenia jak ten. Wynika z tego faktu konieczność domyślania się niektórych wydarzeń na podstawie kontekstu, ale Ślązacy to naród konkretny, nie ma żadnego A równa się B, a B równa się C, to znaczy, że A równa się C. Trzeba wszystko dokładnie powiedzieć. Nie ma domysłów na podstawie kontekstu. Potem mąż twierdził, że ja czegoś nie mówiłam, a ja twierdzę, że tak, bo przecież to wynikało z kontekstu!

W końcu założyłam zeszyt i zaczęłam zapisywać co mu konkretnie powiedziałam, bo inaczej byłyby same nieporozumienia. Z czasem nauczyłam się mówić do niego konkretnie, bez żadnych domysłów. Chociaż jeszcze mi się to zdarza. Przykład: Ja mówię: „Kup ten kefir jak zawsze”, ale nie dopowiem, że ma to być duży kefir, świeży, nie za drogi, takiej firmy a nie innej. A on kupuje inny, drogi, innej firmy i niekoniecznie świeży.

Powinnam za każdym razem wymienić wszystkie cechy kefiru, który chce, bo polecenie „Ten co zawsze” nic mu nie mówi. Możliwe, że niedokładnie mnie słucha! Najczęściej jest to nieporozumienie wynikłe z wyżej wymienionych przyczyn. Dla Ślązaków liczy się konkret i już.

Od razu zaznaczę, żeby nikogo nie obrazić, nie wiem jak jest z młodszym pokoleniem Ślązaków, z wymieszanych małżeństwach, gdzie partnerzy są z innych stron.

Moja świętej pamięci teściowa, Ślązaczka, była kobietą mądrą, doświadczoną i bardzo życzliwą oraz dobrą gospodynią. Wiele się od niej nauczyłam. Często nie rozumiała co ja powiedziałam. Nierzadko mnie pytała „jako to? jako to?” 

„A przestoń” lub „skuńcz”

Muszę też koniecznie napisać o moim sposobie kłócenia się z mężem i jego sposobie kłócenia się z jego siostrą i mamą. Na przykład my z mężem zarzucamy sobie „Bo Ty to, bo Ty tamto”  - każdy przedstawia swoje racje, oboje coraz głośniej i bardziej burzliwie, aż wreszcie przeważnie ja ustępuję. 

Teściowa i siostra ucinały dyskusję, krótkim słowem: „a przestoń” lub „skuńcz”, po czym następował koniec dyskusji. Ja też próbowałam tak zakończyć małżeńską dyskusję, ale w moim wypadku to nie skutkowało. Zastanawiam się do tej pory w czym tkwi fenomen tego zjawiska. Czy chodziło o inną intonację (zwaną przez Ślązaków niesłusznie akcentem?). Ta intonacja w gwarze śląskiej jest na pewno inna niż w języku polskim! Czy może u męża od dziecka słowa te wywoływały niezbyt przyjemne wspomnienia, pachnące groźbą? Nie wiem.

A często słyszę te słowa w czasie kłótni i sporów innych osób. Na słowo „a przestoń” lub „skuńcz”  dyskusja się zazwyczaj kończy. 

Anna Lepiarczyk

Słownik śląsko - polski

  • przestoń - przestań
  • skuńcz - skończ

Ślązacy okiem gorolki z Rybnika - czytaj felietony:

Ślązacy okiem "gorolki z Rybnika"

do góry