Kamila Tarabura: "Przychodzą do mnie kobiety, które chcą coś zmienić po zobaczeniu filmu"
Film „Rzeczy niezbędne” rybniczanki Kamili Tarabury został nagrodzony „Szafirowymi Lwami”, podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Reżyserka została wyróżniona także w kategorii: "Debiut lub drugi film". Z Kamilą Taraburą rozmawiamy o prestiżowej nagrodzie, pierwszym pokazie filmu dla rybnickiej publicznosci i terapeutycznej roli jej "Rzeczy niezbędnych".
Rybnik może być dumny. Pani debiutancki film zdobył Szafirowe Lwy...
Bardzo się cieszymy. Otrzymałyśmy statuetkę w konkursie „Perspektywy”, nagrodę, która wymieniana była jako przedostatnia podczas gali, a więc bardzo ważna, tuż przed Złotym Lwem. Oprócz tego otrzymałam wyróżnienie za debiut reżyserki, więc jest to dla nas zwieńczenie długoletniej pracy oraz zdjęć, które odbywały się również w Rybniku. Dziś to jest piękny powrót.
Odbiór filmu jest fantastyczny…
Bilety na nasze pokazy podczas festiwalu rozchodziły się w dwie minuty. O 8 rano otwarto pulę, a o 8.02 nie było już biletów. Wszyscy przychodzili i mówili: „Słuchajcie, dlaczego znowu nie udało się "wklikać". Bardzo się cieszymy, że informacja o naszym filmie rozeszła się pierwszego dnia festiwalu i wszyscy na niego polowali.
Najtrudniej być prorokiem we własnym mieście. Stres przed pokazem w Rybniku jest większy?
Myślę, że jak wyjdę na scenę i zobaczę znajome twarze - liczę na to, że zobaczę niektórych nauczycieli, widziałam ogromną część mojej rodziny, przyjaciół ze szkoły - to podejrzewam, że się zestresuję. Kiedyś już raz to przeżywałam, przy krótkim metrażu i jest to takie uczucie nagłe z wnętrza, że jest się znowu małą dziewczynką na szkolnej akademii...
Temat trudny, film może zadziałać terapeutycznie?
Ten film jest jakąś opowieścią, która skłania do refleksji, ale też jest chyba głosem o odwadze, bo bardzo dużo kobiet, nie tylko kobiet, przychodzi powiedzieć, że postanowiły coś zmienić po tym filmie, porozmawiać z kimś, z kim mają nieprzepracowane rzeczy, odkrywają dlaczego się zachowują w swoim życiu tak, a nie inaczej.
Współpraca z Katarzyną Warnkę będzie kontynuowana?
Mamy taki swój duet. Nazywamy się siostry „jajo” dlatego, że ja jestem z Rybnika, gdzie na „tak” mówimy „ja”, u Kasi jest „jo”. Naturalnym w naszej przyjaźni jest to, że ciągle rozmawiamy.
Katarzyna Warnke: „Teraz mamy projekty osobne, ale rozmawiamy o nich - czy to jest dobry pomysł, w którym kierunku pójść. To jest partnerstwo artystyczne. Jest jakiś rodzaj tego siostrzeństwa, wspólnoty, nas bardzo żywo interesują rzeczy, które robimy nawzajem".
Specjalny pokaz filmu Rzeczy niezbędne” zorganizowano 30 września w Dyskusyjnym Klubie Filmowym DKF Ekran w Rybniku.