Strona główna/Aktualności/Ludzie zejdźcie z drogi, bo listonosz ze świąteczną (..)

Ludzie zejdźcie z drogi, bo listonosz ze świąteczną kartką jedzie

08.04.2023 Miasto

Animowane GIF-y czyli krótkie, ruchome obrazy przesyłane w sekundę jednym ruchem palca po ekranie smartfona do kilku znajomych jednocześnie, zastąpiły tradycyjne kartki wielkanocne. Z kolorowych pocztówek nie wyskakiwały zajączki i nie śpiewały pisklaki, ale miały duszę. Tysiące takich kartek z pisankami, zającami i zmartwychwstałym Jezusem w trakcie 23 lat pracy dostarczył mieszkańcom Rybnika Sławomir Jarmusz, listonosz Poczty Polskiej w Rybniku. Choć coraz rzadziej, to jednak wciąż wrzuca nam je do skrzynek!

Ludzie zejdźcie z drogi, bo listonosz ze świąteczną kartką jedzie. Zdj. Wacław TroszkaListonosz! Listonosz jedzie! - wołały kiedyś dzieciaki, widząc podjeżdżającego na rowerze pod furtkę pana lub panią w eleganckiej czapce. Na wizytę listonosza w wielu domach czekano jak na księdza chodzącego po kolędzie. W przedesemesowych i przedmesendżerowych czasach w listach przynosił wieści od rodziny rozsianej po Polsce, a w okresie świąt czasem paczki z Rajchu!
A w nich cuda! Prawdziwa pomarańcza! Ananas! Boże drogi, jak wówczas pachniały te owoce. - Faktycznie najwięcej paczek przychodziło z Niemiec, potem w związku z emigracją zarobkową z Wielkiej Brytanii. Wciąż czasem ktoś coś zapakuje rodzinie, wciąż nosimy takie prywatne paczki, ale już nie tyle co kiedyś.

- W torbie mam też kartki świąteczne, jest ich mniej niż dawniej, ale wbrew pozorom ludzie wciąż je sobie przesyłają. Przynajmniej jedna przed Wielkanocą trafi niemal do każdego domu. W zeszłym roku w Zamysłowie rozniosłem może z 1000 sztuk - mówi Sławomir Jarmusz.

15, 20 lat temu pękatą torbę z pocztówkami świątecznymi musiał uzupełniać kilka razy dziennie. - Na każdym osiedlu był punkt, do którego kierowca z poczty dowoził cały materiał do roznoszenia - listy, kartki i inne przesyłki. Roznosiłem je po domach i wracałem uzupełnić torbę i tak po kilka razy. W okresie przedświątecznym pracowało się dłużej, aż do samego wieczora, a i tak nie udawało się roznieść wszystkiego - wspomina listonosz z Rybnika. 

„Materiał świąteczny” był wyjątkowy. Listy często były ozdobione rysunkami z motywami wielkanocnymi. Listonosze odczytujący adresy przy okazji oglądali małe dzieła sztuki - pisanki i kurczaczki rysowane przez dzieci, ale nie tylko. - Uwagę zawsze zwraca korespondencja z więzienia. Więźniowie piszący do swoich żon czy partnerek zawsze ozdabiają swoje listy, malują na kopertach kwiatki i różne obrazki - mówi Sławomir Jarmusz.

Kiedyś rozwoził listy na rowerze, nierzadko w śnieżyce i ulewy. - Nie możemy przeczekać deszczu pod jakimś daszkiem, bo czas ucieka, a czasem leje cały dzień. Nieraz byłem kompletnie przemoczony, mimo przeciwdeszczowego płaszcza. Zawsze miałem skarpety i buty na zmianę. Starałem się jak mogłem, by folią zabezpieczyć torbę z listami - mówi.

Wielu jego kolegów listonoszy z Rybnika wciąż rozwozi korespondencje na rowerach, ale on jeździ teraz autem. Obsługuje rozległy Zamysłów, to tzw. rejon samochodowo-pieszy. - Dojeżdżam na miejsce, „oblatuję” wszystkie skrzynki, a następnie wracam do auta, podjeżdżam w kolejne miejsce, wysiadam i znów idę - tłumaczy. Wbrew pozorom jeżdżenie samochodem nie jest o wiele wygodniejsze niż jazda na rowerze. Jarmusz przyznaje, że ciągłe wsiadanie i wysiadanie z samochodu daje w kość. Dniówka kończy się bólem kręgosłupa. Wielu listonoszy ma takie dolegliwości.

To nie jest łatwa praca, a po drodze czeka wiele niebezpieczeństw, na przykład psy pilnujące posesji. - Znam swój teren i psy też mnie znają. Ale jak idę gdzieś „gościnnie” w nowy teren, to widząc tabliczkę z psem, nie wchodzę, nawet jak furtka jest otwarta. Lepiej nie ryzykować. W Rybniku kilka lat temu pies zaatakował listonosza. Był za drzwiami, właściciel je uchylił i pies wyskoczył… - wspomina Sławomir Jarmusz.

W przeszłości w Rybniku dochodziło też do napadów na listonoszy roznoszących emeryturę. Całkiem niedawno jednemu z kolegów ukradziono rower z torbę pełną przesyłek. - To odpowiedzialna praca. Za zgubione przesyłki trzeba płacić z własnej kieszeni - mówi.

Na szczęście nie zawsze pada deszcz. Zdarzają się też miłe gesty. Szczególnie starsi ludzie wciąż mocno czekają na listonoszy. Lubią porozmawiać, wyżalić się. Czasem zapraszają na herbatę, a nawet obiad, choć jak przyznaje pan Sławomir - on sam nigdy nie korzystał z takiego zaproszenia.

- Kontakt z ludźmi to najlepsze w pracy listonosza. Znam wszystkich mieszkańców w swoim rejonie w Zamysłowie. Często pozdrawiają mnie, widząc na mieście - mówi Jarmusz.

Potrafi dostarczyć przesyłkę swoim mieszkańcom nawet wówczas, gdy nadawca z roztargnienia zapomniał napisać na kopercie precyzyjny adres. - Mam dobrą pamięć. Wiem, gdzie kto mieszka. Wystarczy nazwisko bez podania ulicy, a ja trafię z przesyłką w dobre miejsce. Czasem ktoś wpisze inny numer domu, a i tak idę pod właściwy adres - uśmiecha się doświadczony listonosz.

Przed świętami on albo któryś z jego kolegów czy któraś z koleżanek, spośród 85 listonoszy obsługujących powiat rybnicki, może wrzuci jakąś ładną, tradycyjną kartkę do naszej skrzynki?

Redaktor Naczelny
Aleksander Król
do góry