Monika Glosowitz o Archiwum pamięci rybniczanek i rybniczan
Ważnym elementem projektu "Rybnik w kierunku zielonej przyszłości" będzie stworzenie Archiwum pamięci rybniczanek i rybniczan, za co odpowiedzialna będzie badaczka literatury, krytyczka literacka i pisarka Monika Glosowitz z Uniwersytetu Śląskiego.
Podczas konferencji inaugurującej projekt "Rybnik w kierunku zielonej przyszłości" Monika Glosowitz opowiadała o idei stworzenia Archiwum pamięci rybniczanek i rybniczan. Dlaczego warto sięgać w przeszłość?
W moim świecie, w świecie artystycznym, coraz częściej mówi się o postkomfortocenie. W odniesienie do tego, że być może niekoniecznie musimy zarządzać tylko i wyłącznie językiem korzyści, tą marchewką, czy czymś zawieszonym na wędce, by ludzi do siebie ściągnąć. Bo badania, działania i to, co robię przez ostatnich parę lat, właśnie wzięło się chyba nie z poszukiwania jakichkolwiek korzyści, tylko wręcz przeciwnie, była to pewnego rodzaju odpowiedź na kryzysy, może nawet na kryzys wielokrotny, ale to był kryzys indywidualny u podstaw, kryzys postpandemiczny, kryzys matki postpandemicznej, która chciała wyjść z domu i po prostu z kimś porozmawiać. Myślę, że to też koresponduje z tym, co było powiedziane o relacjach, o trosce, o budowaniu wspólnot. Pytanie czy nowych wspólnot, czy reaktywowania, czy reanimowania starych wspólnot.
To też zresztą pytanie od razu o przeszłość, o archiwum i potrzebę tego, by wrócić do tego, co było. A wrócić przecież już nie można. Można stworzyć, można uruchomić pewnego rodzaju opowieść o tym, co było. To wiąże się też od razu z pytaniem o moje dzieciństwo i transformację - czy to roku 1989 - jako pierwszej fali restrukturyzacji górnictwa lat 90 i początku lat dwutysięcznych.
Można sobie o niej myśleć jako o wspominaniu czasów dobrobytu i potem o pewnego rodzaju tąpnięciu, które miało też bardzo różne poziomy i przestrzenie, w których nastąpiło: gospodarcze, ekonomiczne, ale też kulturowe.
Historie kobiet z rodzin górniczych wyparte z pamięci kulturowej
Ja się zajmuję na co dzień literaturą. Jestem literaturoznaczynią, uczę teorii literatury, uczę pisania. I jak wróciłam już po tym swoim kryzysie do myślenia o tym, czym mogłabym się zająć, to zaczęłam poszukiwać w literaturze opowieści o kobietach. Najpierw myślałam, że górnośląskich, czy śląskich. Potem trochę już myślałam o nich w takich kategoriach klasowych, zawodowych, jako o kobietach z rodzin górniczych.
Okazało się, że tych opowieści naprawdę jest bardzo niewiele. Po kilku latach doszłam do hipotezy badawczej, którą chyba można już potwierdzać, że kobiety z rodzin górniczych zostały wyparte z pamięci kulturowej. Zaczęłam się zastanawiać, jak to się stało.
Historia globalna a nie regionalna
Zaczęłam też o tym opowiadać w różnych miejscach i okazało się, że ludzie chcą słuchać.
Bo to nie jest tylko historia indywidualna, to nie jest tylko historia, dzielnicowa, miejska, regionalna. Okazało się, że to jest historia globalna.
Przez jakiś czas mieszkałam w Oviedo, na północy Hiszpanii, Asturia. To jedno z największych zagłębi górniczych w Hiszpanii. I tak sobie pomyślałam o sile wyższej jakkolwiek sobie ją nazwiemy, że nieprzypadkowo tam trafiłam.
Nie jesteśmy sami w tych procesach.
Nie jestem sama też w próbie odpowiedzi na pytanie, skąd ten proces wymazywania kobiet z rodzin górniczych z pamięci kulturowej. A w naszym przypadku to jest jeszcze proces nie tylko jakiegoś rodzaju dyskryminacji płciowej, ale też klasowej i etnicznej. Zresztą Rybnik jest jednym z takich pionierów zagospodarowania tej narracji etnicznej na poziomie komunikacji samorządowej to jest absolutnie super.
Przywrócić historie kobiet do pamięci zbiorowej
Zaczęłam robić badania, które na początku były pewnym rodzajem aktywizmu, takim totalnie szalonym - zaczęłam zbierać opowieści kobiet rodzin górniczych. Bo pomyślałam, że skoro ich nie ma w literaturze, to trzeba je zebrać i jestem naprawdę o tym na 100 proc. przekonana, że artyści, pisarze, pisarki, skorzystają z nich. Skorzystają też badacze, badaczki, bo to już się dzieje. I ta rekonstrukcja, czy przywracanie kobiet rodzin górniczych do pamięci kulturowej dzieje się w tej chwili na terenie całego województwa, bo jest to projekt finansowany ze źródeł wojewódzkich. Działamy w Czeladzi, Bytomiu, Zabrzu, we współpracy z Muzeum Górnictwa Węglowego, z Zabytkową Kopalnią Ignacy.
Archiwum pamięci rybniczanek i rybniczan nie tylko związanych z górnictwem
W ramach Archiwum pamięci rybniczanek i rybniczan, będziemy zbierać różne rodzaje opowieści, nie tylko skrojone i zawężone do tych górniczych, nawet nie tylko do przemysłowych, bo tak sobie gdzieś na początku nieśmiało myślałam, ale okazało się, że potrzeba jest szersza zdecydowanie.
Już jestem po takim mapowaniu. To jest rzecz absolutnie fenomenalna, że do stołu usiadło mnóstwo ludzi z instytucji na poziomie samorządowych, NGO-sowym, do tego zaangażowani zostali wolontariusze, społeczności wszystkich dzielnic, biblioteka z wszystkimi swoimi filiami, uniwersytet.
My wszyscy zaczęliśmy się zastanawiać, jak to zrobić partycypacyjnie, oddolnie, faktycznie, nie narzucając nikomu tej wizji transformacji z góry, mówiąc: słuchajcie, przejdziemy zmianę, teraz zróbcie to i uratujemy się.
Najpierw sprawdźmy, co już zostało zebrane przez archiwistów. Jak ta historia oddolna została już opowiedziana w Rybniku? Chcemy dać też przestrzeń ludziom, którzy przez dekadę, czasami całe swoje życie poświęcali na archiwizowanie historii, a oprócz tego pracować w terenie i zbierać te historie mówione mieszkańców i mieszkanek, tych najstarszych.
Mamy już mieszkańca Chwałęcic, poetę, którego w pierwszej kolejnej nagramy, mamy mieszkańca ponad 100-letniego, który do prezydenta się zgłosił. Ja jestem takim medium, które te historie pozbiera, skoordynuje, a potem zastanowi się nad tym, jakie są te - jak to ładnie mówimy w literaturoznawstwie - „linie narracyjne” i jaką wspólnotową opowieścią o Rybniku możemy ten projekt podsumować. To rzecz absolutnie konieczna w kontekście roku 2040 (zapowiadane zamkniecie kopalń).