Strona główna/Aktualności/Ogrody sercem malowane

Ogrody sercem malowane

12.08.2023 Miasto

Letni ogród to najpiękniejszy „pokój” w całym domu. - Przebywanie w nim to nie tylko świetny pomysł na wypoczynek, ale też na odstresowanie i ucieczkę od pędu, w jakim żyjemy - mówią pasjonaci z Rybnickiego Klubu Miłośników Kwiatów. Zanim 26-27 sierpnia zaproszą nas na  wystawę mieczyków, dalii i kompozycji kwiatowych, zapraszają nas do swoich wyjątkowych ogrodów. 

Katarzyna Ochenkowska dba, by w naturalistycznym podrybnickim ogrodzie panowała bioróżnorodność. Zdj. Wacław Troszka

Formalnie klubowicze nie tworzą już stowarzyszenia, ale się nie rozstali.

- To nieuleczalna pasja. Rodzaj choroby, na którą nie ma lekarstwa - mówią z uśmiechem o ogrodnictwie.

Pasja sprawia, że co miesiąc ogrodnicy z Rybnika i okolic, a nawet z Żywca i Katowic, spotykają się w Teatrze Ziemi Rybnickiej, pod auspicjami którego wciąż działają. - Plotkujemy o swoich ogrodach - mówi pan Andrzej. Poplotkujmy więc razem…

Nie liczy się płeć, czyli kobieca i męska ręka do kwiatów

- Lubię czuć ziemię pod paznokciami - mówi Katarzyna Ochenkowska, która dba, by w naturalistycznym podrybnickim ogrodzie panowała bioróżnorodność.

- By dzikie zapylacze i inne owady pożyteczne miały tam użytek, by nie kosić zbyt często trawy, zachowując murawę z ziołoroślami zamiast gładkiego trawnika, nie używać mat ściółkujących, nie uszkodzić ptasich gniazd przycinając żywopłoty, by zapewnić spokój jeżycy z jeżykami, która właśnie zamieszkała w naszym kompostowniku… - tłumaczy ogrodniczka.

Z zawodu jest ceramikiem, z zamiłowania florystką. - Układanie kwiatów to moja pasja. Robię to z potrzeby serca, a zaczęło się już w dzieciństwie, gdy każdy spacer kończył się z bukiecikiem kwiatków w rączce lub uplecionym wiankiem na głowie - wspomina pani Kasia, która w Klubie Kultury „Harcówka” prowadzi warsztaty florystyczne, ale przede wszystkim przewodniczy klubowi i zajmuje się sprawami organizacyjnymi. 

Pani Katarzyna ze swoją kompozycją. Zdj. Sabina Horzela-Piskula

- Wiosną zachwycam się irysami żyłkowanymi i konwaliami, potem serduszkami, irysami, piwoniami, następnie różami angielskimi... - mogłabym wymieniać w nieskończoność. Od momentu, gdy śniegi puszczają, aż do pierwszych przymrozków coś w tym ogrodzie kwitnie. Kluczem jest takie ułożenie gatunków, które ubarwiając poszczególne zakątki ogrodu plamami koloru, dają nam ciągłą możliwość kontaktu z kwitnącymi roślinami - opowiada.

Mówi, że jest raczej leniwym ogrodnikiem, ale codziennie dogląda co się zmieniło. - Ogród mobilizuje - nie można powiedzieć: dziś mam wolne, bo nikt za nas tej pracy nie zrobi. My leczymy ogrody, ale ogrody leczą też nas - mówi.

Andrzej Surma w swoim ogrodzie pracuje od 1976 roku.

- Został założony i zaprojektowany przez laika, ale to ogród malowany sercem - mówi o swoim miejscu na ziemi.

Ogród na zboczu składa się z kilku części: francuskiej, w której królują jego słynne dalie, romantycznej, angielskiej i skalno-wodnej. - Jest jeszcze sad z winnicą - mówi ogrodnik, ostatnio pasjonat hortensji, a od 1982 roku kolekcjoner roślin cytrusowych.

- Cytryny, pomarańcze, mandarynki, kumkwaty, pomelo, bananowce, figi, oliwki, granatowce… Pamiętam, jak w stanie wojennym w Krakowie stałem całą noc w kolejce po sadzonki - wspomina.

Ale jego oczkiem w głowie są dalie, którymi zafascynował się właśnie w rybnickim klubie. Ma ponad 800 odmian tych kwiatów i wiele nagród na koncie. Jego dalie osiągają często ponad dwa metry wysokości, więc spacerującego wśród kwiatów pana Andrzeja, żona szuka dzwoniąc na komórkę.
To również on, wspólnie z panią Katarzyną, zajmuje się organizacją wystawy dalii. Nie tylko kupuje nagrody i kwiaty do kompozycji kwiatowych, ale przywozi też setki swoich dalii, które ścina z pomocą dwójki osób, pakuje do specjalnego samochodu, a następnie, już w TZR, przez kilka godzin opisuje wszystkie kwiaty i skrzętnie uzupełnienia wodę w wazonach, by dalie zachwyciły zwiedzających. I zachwycają!

Wystawa dalii niezmiennie cieszy się zainteresowaniem rybniczan. Na pierwszym planie jedna z dalii Andrzeja Surmy. Zdj. (S)

Nie liczy się wiek, czyli mariaż młodości i doświadczenia

- Dalie na wystawie mnie oczarowały - opowiada najmłodsza - również stażem w klubie - Justyna Pocztowska, która dopiero tworzy swój ogród na działce w Rybniku.

- Nie mam kogo pytać o radę, dlatego cieszę się, że trafiłam do klubu, bo mogę tu liczyć na fachową podpowiedź. Czuję się trochę jak w żłobku, kiedy padają nazwy tylu różnych gatunków, o których niewiele wiem, ale słucham uważnie i korzystam z wiedzy klubowiczów. Mam też ogromny szacunek dla ich pracy - mówi pani Justyna.

Lubi żyć w zgodzie z naturą, tak było od dziecka. - Zaczynam dostrzegać, że moje pokolenie - ludzi zbliżających się do czterdziestki - też do tego wraca. Bycie w ogrodzie, bycie z naturą jest dziś nie tylko sposobem na wypoczynek, ale też na odstresowanie i ucieczkę od pędu, w jakim my, młodzi, żyjemy, choć nie chcemy - mówi rybniczanka. Cieszą ją własne rzodkiewki, ogórki, pomidory i cukinie, którymi dzieli się z rodziną. - Ostatnio zakwitła mi róża - byłam przeszczęśliwa, bo kojarzy mi się z tatą, który odszedł… - mówi początkująca ogrodniczka.

Jerzy Widenka hodowlą kwiatów zajmuje się już prawie 50 lat.

- To były czasy, kiedy bardzo trudno było coś kupić. Wszystko trzeba było zdobywać. Zaczynałem od irysów, potem doszły tulipany, których miałem ok. 400 odmian, a cebule sprowadzałem z RFN-u. Potem oczarowały mnie lilie, w czasach kiedy cenne okazy były tak drogie, że za jedną pensję można było kupić ledwo osiem sztuk, w co dziś trudno uwierzyć. Największą kolekcją są narcyzy - mam ok. 600 odmian - mówi pan Jerzy, właściciel ponadpółhektarowego ogrodu pod Wodzisławiem.

I przekonuje, że trzeba spełnić minimum trzy warunki, by w pojedynkę zajmować się ogrodem - być emerytem, w dobrym stanie zdrowia i lubić swój ogród. - Na razie spełniam wszystkie kryteria - mówi z uśmiechem, ale przyznaje: - Oczywiście mam chwile zwątpienia, kiedy najchętniej zaorałbym wszystko, ale ta myśl szybko przechodzi, gdy wszystko zaczyna kwitnąć - mówi. 

Klubowicze przekonują, że pielęgnacja ogrodów to nie tylko świetny sposób na odpoczynek, ale też na odstresowanie. Zdj. Rybnicki Klub Miłośników Kwiatów

Nie liczy się ilość, czyli w pojedynkę i w duecie

Terasa i Stanisław Cichoniowie, rybnickie małżeństwo z 50-letnim stażem, swoją wspólną przygodę z ogrodnictwem rozpoczęło od ogródka działkowego.

- Z czasem zaczął się kurczyć, więc w 1993 roku kupiliśmy większą działkę w obrębie Okrzeszyńca. Była totalnie zaniedbana, więc włożyliśmy tam ogrom pracy, a jałowce, krzewy i inne rośliny z ogródka działkowego przewoziliśmy maluchem. Ogród projektowaliśmy sami, rósł razem z domem - opowiada pani Teresa, która do klubu miłośników kwiatów dołączyła w 1996 roku.

Mówi, że jego członkowie okazali się skarbnicą wiedzy, wymieniali się nie tylko wiedzą, ale również roślinami.

- Pochodzę ze wsi i zawsze kochałam życie w zgodzie z naturą. Poza tym mam taką zdolność, że jak wsadzę kij do ziemi, to zakwitnie - mówi z uśmiechem.

Przyznaje, że wspólnie z mężem zachłysnęli się liczbą roślin dostępnych na rynku. - Za dużo było tego „chciejstwa”… - dodaje. W ich ogrodzie ważne miejsce zajmują liliowce oraz drzewa.

- Dziś to bardziej arboretum niż ogród kwiatowy. Proszę spojrzeć, jak pięknie kwitnie tulipanowiec. Mamy też ponad 30-letni cedr libański, ponoć jedyny w Rybniku, a na podmokłym terenie przepięknie kwitną azalie i rododendrony - pokazuje zdjęcia pan Stanisław, który kończy właśnie budowę zadaszonego kącika do grillowania, m.in. z piecem do pizzy i wędzarnikiem.

- Mamy też kilkaset doniczek, które na zimę trzeba chować do piwnicy - dodaje. Ogrom pracy ich nie odstrasza. - To doskonała rehabilitacja - przebywanie w ogrodzie ma swój walor prozdrowotny. Ładujemy tam akumulatory… - mówi pani Teresa.

Ogrody klubowiczów są bardzo różnorodne. Zdj. RKMK

Półhektarowy ogród Jana Szczeponka spod Wodzisławia zaczął powstawać w 1973 roku, etapami. Dziś większość zajmują drzewa i setki krzewów.

- Ale są też kwiaty. W latach 90., kiedy zapisałem się do klubu, sadziłem głównie lilie, potem przyszła fascynacja irysami, a ostatnio zachwyciły mnie piwonie. Jest tyle pięknych, nowych odmian - mówi z iskrą w oku.

Ogród to jego królestwo. Może tam spędzać całe dnie. - Oczywiście, jak rodzina i wnuki pozwolą - mówi z uśmiechem pan Jan. Jego ogród, jak każdy, wciąż się zmienia. - Nigdy nie będzie skończony - mówi. I tak jak pozostali pasjonaci radzi, by zakładając ogród nie patrzeć na mody, ale podglądać naturę i innych.

- Koniecznie trzeba zobaczyć kilka ogrodów, zanim zacznie się tworzyć własny - mówi.

Można zacząć od tych należących do klubowiczów, również do pana Franciszka z Chwałowic, pani Brygidy z Chwałęcic czy małżeństwa z Katowic…

- Pewnie są wśród nas entuzjaści ogrodów, którzy nie wiedzą, że jesteśmy otwarci na współpracę. Potrzebujemy świeżej krwi… - mówią klubowicze i zachęcają do kontaktu i współpracy.

Pierwsza okazja nadarzy się już 26-27 sierpnia w Teatrze Ziemi Rybnickiej podczas międzynarodowej wystawy dalii, mieczyków i kompozycji kwiatowych.

Pamiętają o ogrodach

15 zdjęć

Zanim pasjonaci z Rybnickiego Klubu Miłośników Kwiatów, zaproszą nas 26-27 sierpnia na międzynarodową wystawę mieczyków, dalii i kompozycji kwiatowych, zapraszają nas do swoich wyjątkowych ogrodów. 

Dziennikarz
Sabina Horzela-Piskula

Zobacz także

Dalie w wazonach, mieczyki w klatce
Dalie w wazonach, mieczyki w klatce

Dalie w wazonach, mieczyki w klatce

do góry