Strona główna/Aktualności/Pół wieku w DKF-ie Ekran

Pół wieku w DKF-ie Ekran

25.09.2023 Kultura i rozrywka

Kocha kino. Od dziecka, gdy z niecierpliwością czekał na przyjazd objazdowego kina do swojej wsi w województwie łódzkim. - To było prawdziwe święto - wspomina dawne seanse w remizie, z prześcieradłem zamiast ekranu. Dziś Mieczysław Żabicki jest wytrwanym kinomanem, który przez 50 lat był sekretarzem w zarządzie rybnickiego Dyskusyjnego Klubu Filmowego „Ekran”. Stworzył klubowe archiwum z ponad 3000 filmów, a o DKF-ie mógłby opowiadać godzinami.

Mieczysław Żabicki. Zdj. Aleksander Król

W sali Teatru Ziemi Rybnickiej, gdzie w każdy poniedziałek odbywają się seanse DKF-u, ma swoje ulubione miejsce, w czwartym lub piątym rzędzie. Ma też przyznany mu niedawno przez zarząd - honorowy karnet członkowski z numerem 1 na wszystkie kolejne seanse.

- Dotychczas była to przyjemność, ale i pewien obowiązek, teraz będzie to wyłącznie przyjemność - mówi z uśmiechem o swojej „DKF-owej emeryturze”.

Do kina marsz!

W szkole średniej oglądał wszystko, co trafiało wówczas na ekrany 30 łódzkich kin. - Zdarzało się, że nie było na co iść, bo wszystko już widziałem - wspomina. Z dyskusyjnym klubem filmowym pierwszy raz zetknął się podczas służby wojskowej również w Łodzi.

- Na przepustkach chodziłem do kina Oka mieszczącego się w klubie garnizonowym, gdzie działał klub pod nazwą Kino Oko. Po projekcji prowadzący zapraszał chętnych do rozmowy o filmie. Bardzo mi się to spodobało - wspomina Żabicki, który już wtedy zachęcał innych do oglądania filmów.

Załatwił nawet zgodę dowódcy kompanii i zabierał do kina żołnierzy ze swojego plutonu.

- I tak, w niedzielę na godzinę 11.00 chodziliśmy marszowym krokiem na projekcje - dodaje z uśmiechem.

Kiedy jesienią 1972 roku rozpoczął pracę w KBO ROW, zamieszkał blisko kina Górnik i zapisał się do działającego tutaj już od 1964 roku DKF-u Ekran. W lutym 1973 został członkiem zdekompletowanego zarządu. - Niewykluczone, że pierwszym filmem, jaki zobaczyłem w klubie, był „Falstaff” Orsona Wellesa - mówi spoglądając do internetowego archiwum filmowego, które sam stworzył.

Kinoman-archiwista

- Na tej podstawie powstała co najmniej jedna praca magisterska - mówi z dumą o archiwum, w którym zamieścił dotąd 3116 filmów wyświetlonych w DKF-ie od 1964 roku. Są uszeregowane według dat, tytułów, reżyserów i krajów produkcji (archiwum DKF-u). Łatwo nie było - Żabicki przeszukiwał klubowe dokumenty, stare gazety oraz swoje materiały.

- Wprowadziłem do archiwum tytuły obejrzanych filmów, które przez całe lata zapisywałem w małych podręcznych kalendarzykach. Mam ich kilkanaście. Proszę spojrzeć: w tym z 1975 roku widać, że wtedy seanse w DKF-ie odbywały się we wtorki. Dawniej nie było komputerów, a taki kalendarzyk zawsze miałem pod ręką - mówi.

Praca (od 2009 roku) przy filmowym archiwum sprawia mu przyjemność i wciąż chce je prowadzić, choć nie będzie już zasiadać w zarządzie DKF-u. Mieczysław Żabicki, emerytowany inżynier budownictwa z Wodzisławia Śl., wciąż prowadzi firmę projektową, ale na dobry film zawsze znajdzie czas. Podczas rozmów o ciekawych filmach zwykle były kłopoty z przypomnieniem sobie ich tytułów, dlatego od kilku lat Żabicki skrzętnie spisuje tytuły obejrzanych w telewizji filmów i seriali.

- Znajomi wiedzą, że interesuję się filmem, więc często pytają: - Mietek, co ciekawego ostatnio widziałeś? - opowiada.

Kinomaniak poleca

Z taką listą łatwiej coś polecić i podyskutować o dobrym kinie. - Spisuję wszystkie obejrzane filmy, a podkreślam te godne uwagi - mówi Żabicki, który pod datą 2 sierpnia wyróżnił „Żegnaj, panie Haffmann” z Danielem Auteuilem. - Gorąco polecam. Rzecz dzieje się w okupowanym przez Niemców Paryżu, a bohaterem jest żydowski jubiler - zachęca. Mówi, że dobre kino musi być o czymś. Dlatego nie lubi bezmyślnych „strzelanek”, ceni za to filmy ambitne - obyczajowe i dramaty.

- Lubię też skandynawskie kryminały i dobre seriale. Moim ulubionym polskim filmem jest genialny „Człowiek z marmuru” Andrzeja Wajdy, ale też inny jego film - „Ziemia obiecana”, w którym widać rękę mistrza. Z zagranicznych cenię „Kabaret” Boba Fosse’a z niezapomnianą sceną z nordyckim cherubinkiem śpiewającym „Dziś są nasze Niemcy, jutro cały świat” - opowiada nasz bohater, który zawsze poleca filmy wartościowe, z ostatnich choćby: „IO” Skolimowskiego, „Wieloryba” Aronofsky’ego czy irańskie „Zło nie istnieje”, którego pewnie byśmy nie obejrzeli, gdyby nie DKF Ekran.

Magia Ekranu

- Stawiamy na jakość. Repertuar DKF-u układają osoby, które znają się na dobrym kinie i wybierają filmy nagradzane na światowych festiwalach oraz produkcje polecane przez najlepszych dystrybutorów. Czerwcową „Sytuację awaryjną”, świetną czeską komedię, dostaliśmy przedpremierowo, jako pierwsi w Polsce. Mamy ulubione kinematografie: skandynawską, francuską czy właśnie irańską, która porusza genialne tematy. Wyróżnia nas repertuar, co docenia wyrobiona publiczność DKF-u, której przejadła się „sieczka” w multipleksach - mówi Mieczysław Żabicki.

A potwierdza to frekwencja - w czasie ostatnich pięciu lat w projekcjach DKF-u uczestniczyło około 35000 widzów; najwięcej obejrzało „Kler” (621). - Rośnie zainteresowanie ambitnym kinem wśród młodzieży i studentów, ale regularnie odwiedzają nas również osoby starsze, które nie wybiorą się do multipleksów - opowiada Żabicki i zwraca uwagę na kulturę oglądania filmów.

- W DKF-ie nie ma popcornu i śmichów-chichów w nieodpowiednich momentach. Naszych widzów cechuje snobizm, ale w dobrym tego słowa znaczeniu - należymy do szczególnego klubu, oglądamy filmy z górnej półki, w doborowym towarzystwie i zdobywamy o nich sporą wiedzę - mówi o krótkich i arcyciekawych prelekcjach, jakie przed seansem wygłasza filmoznawca z tytułem doktora - Ireneusz Skupień.

To odkrycie Żabickiego.

Zanim zgasną światła

- Kiedyś wybrałem się do wodzisławskiego kina Pegaz na islandzki film „Parking królów”. Wychodzi facet i opowiada o tej produkcji tak ciekawie, nie zdradzając przy tym fabuły filmu, a na dodatek sypie z pamięci wszystkimi tymi islandzkimi nazwiskami. Byłem pod ogromnym wrażeniem. Pomyślałem, że taki człowiek przydałby się w naszym klubie. Po konsultacjach z zarządem zaprosiłem go do naszego DKF-u - wspomina. Dziś Ireneusz Skupień jest wiceprezesem DKF-u, któremu szefuje Mariola Rak, a 53 lata przewodniczył Wojciech Bronowski, jego założyciel.

- Wojtek niewątpliwie był dobrym organizatorem. Gościliśmy w Rybniku wielu wybitnych ludzi kina, zorganizowaliśmy cztery ogólnopolskie seminaria filmowe, 65 regionalnych przeglądów filmowych i 20 Konfrontacji Filmowych, z których musieliśmy zrezygnować ze względu na finanse. Najlepszy czas dla filmowego ruchu klubowego był w latach 70., gdy w kraju działało ok. 600 DKF-ów. Teraz jest ich mniej niż 150, a my jesteśmy w piątce najstarszych - przypomina Żabicki.

Żabicki, Zanussi, Grzonka i Bronowski. Zdj. Arch. pryw.

W rybnickim DKF-ie odbyły się m.in. przeglądy kina japońskiego i niemego, były całonocne maratony filmowe i ankiety wśród widzów. Były frekwencyjne sukcesy, ale i - nieliczne na szczęście - porażki, jak niektóre imprezy towarzyszące przeglądowi „Muzyka i film” z 1999 roku. Anegdot z 59-letniej historii DKF-u jest oczywiście więcej.

Kulisy wielkiego ekranu

- Pamiętam, jak jeden z filmów grany był równocześnie u nas i w Gliwicach, więc z Kazikiem Grzonką kursowaliśmy z rolkami filmu między dwoma kinami. Kiedyś na jeden z przeglądów przyjechała grupa Węgrów, których trzeba było odebrać z gliwickiego dworca, ale nie mieliśmy auta, więc Wojtek Bronowski załatwił nyskę w jednej z rybnickich firm. Okazało się, że nie było w niej siedzeń, więc załadowano do niej zwykłe krzesła. Węgrzy jakoś dojechali, mimo że była to totalna partyzantka, choć w dobrej wierze - wspomina nasz bohater.

Było też zdarzenie z grupą Finów na którymś z ogólnopolskich seminariów, którzy zasmakowali w polskiej wódce, więc niewiele zapamiętali z seansów oraz z pewnym tłumaczem języka francuskiego.

- Filmy były tłumaczone na żywo i jeden z tłumaczy nieco… nadużył i tak bełkotał do mikrofonu, że projekcję trzeba było przerwać, by znaleźć zastępcę. Przy innej okazji kinomani z Węgier, którzy przyjechali na przegląd, siedzieli ze swoją tłumaczką na środku sali i ona na głos wszystko im tłumaczyła. Starali się nikomu nie przeszkadzać, ale było to dość zabawne - wspomina z uśmiechem Mieczysław Żabicki i zaprasza na kolejne seanse w rybnickim DKF-ie.

Kolejny już dziś - 25 września, a zobaczymy włoską komedię "Pierwszy dzień mojego życia". 

Pół wieku w DKF-ie Ekran

5 zdjęć

Mieczysław Żabicki jest wytrwanym kinomanem, który przez 50 lat był sekretarzem w zarządzie rybnickiego Dyskusyjnego Klubu Filmowego „Ekran”. Stworzył też klubowe archiwum z ponad 3000 filmów. O DKF-ie mógłby opowiadać godzinami, podobnie, jak o spotkaniach z ludźmi filmu. 

Dziennikarz
Sabina Horzela-Piskula
do góry