Strona główna/Aktualności/Rybnicki bigos w Kosmosie

Rybnicki bigos w Kosmosie

24.12.2022 Miasto

- Vega albo Kapella, ale najczęściej wigilijną „pierwszą gwiazdką” zostaje planeta: Jowisz lub Wenus, bo są jaśniejsze od gwiazd - wyjaśnia Grzegorz Przybyła, pracownik Planetarium Śląskiego i nauczyciel fizyki w popularnym Tyglu, który zachęca swoich uczniów, by częściej spoglądali w niebo. I robi to tak skutecznie, że Jakub Durczok, Bartosz Szweda i Mateusz Rosa zostali odkrywcami czterech planetoid.

Od lewej: Grzegorz Przybyła oraz Bartosz, Jakub i Mateusz. Zdj, Sabina Horzela-Piskula

- W czasie wakacji dostałem informację, że mam się zgłosić do szkoły. Byłem zaskoczony, bo czekał na mnie również dyrektor. Wtedy usłyszałem, że faktycznie odkryłem dwie planetoidy - wspomina Mateusz Rosa, maturzysta z klasy informatycznej i pasjonat kosmosu.

Zanim jednak amerykańska organizacja Minor Planet Center, która zbiera dane dotyczące odkryć w Układzie Słonecznym, potwierdziła ten fakt, Mateusz, Jakub i Bartosz musieli się sporo napracować.

Teleskop na Hawajach, badania w M3

Cyfrowe zdjęcie nocnego nieba, czyli ciemnoszary obrazek z mniej lub bardziej widocznymi jasnymi punktami. - Liczy się spostrzegawczość - wyjaśnia Bartosz Szweda, czwartoklasista z klasy mechatronicznej, który dotąd nie interesował się astronomią, a w międzynarodowej kampanii poszukiwania planetoid wziął udział z ciekawości.

- Amerykanie udostępniają nam zdjęcia z teleskopu Pan-STARRS na Hawajach, którego zadaniem jest wyszukiwanie planetoid, również tych potencjalnie zagrażających naszej planecie. Mają tak ogromną liczbę danych, że organizują miesięczne kampanie poszukiwania planetoid dla szkół z różnych państw - tłumaczy Grzegorz Przybyła, który w kampanie angażuje się od 2011 roku.

W kolejnej bierze udział ponad 20 państw, w tym 6 polskich placówek. Koordynatorem w dwóch z nich - ZST i Planetarium Śląskim - jest Grzegorz Przybyła. Po szkoleniu z obróbki zdjęć w profesjonalnym programie do astrofotografii uczestnikom przydają się już tylko sprawne oczy.

- Dostajemy cztery zdjęcia fragmentu nieba zrobione w równych odstępach czasu. Wklejamy je do programu, znajdujemy część nieba, których dotyczą, i oznaczamy znane planetoidy. Potem skrupulatnie poszukujemy nowych, poruszających się i nieoznaczonych dotąd planetoid - wyjaśnia drugoklasista Jakub Durczok, najmłodszy z odkrywców, który astronomią interesował się już w podstawówce. To on odkrył wyjątkową planetoidę.

Z tytułem odkrywcy

- To tzw. Trojańczyk, znajduje się na orbicie podobnej do orbity Jowisza. To bardzo odległa planetoida, która ma długi okres obiegu wokół Słońca. Jest stosunkowo duża, ale niełatwo było ją wypatrzyć, bo przez swoją odległość była jeszcze mniejsza od typowych - wyjaśnia Jakub z klasy mechatronicznej, który chce zostać pilotem, najchętniej maszyn wojskowych.
Mateusz Rosa, pasjonat gier komputerowych, żałuje że jego dwie planetoidy nie są tak ciekawe jak Trojańczyk Jakuba. - Krążą w pasie głównym planetoid, czyli pomiędzy Marsem a Jowiszem. Obieg wokół Słońca zajmuje im około trzech lat - wyjaśnia.
Bartosz, który swoją planetoidę odkrył w tym samym pasie planetoid, zajmuje się elektryką, elektroniką i układami scalonymi. - Skończyłem też kursy i latam dronem FPV - mówi odkrywca planetoidy 2021 TB119.

Uczniowie Bartosz, Jakub i Mateusz mają wiele pasji i ... dobry wzrok. Zdj. (S)

Bigos w Kosmosie

Na razie to tylko ciąg liter i cyfr, ale odkrywcy planetoid mają przywilej ich nazwania.

- Myślę, że bigos byłby bardzo dobrą nazwą - mówi Mateusz.

Uczniowie mają jeszcze sporo czasu do namysłu. - Będzie to możliwe, kiedy planetoidy wykonają pełen obieg wokół Słońca i nadal będą się znajdować w punktach wskazanych w obliczeniach. W moim przypadku zajmie to około 12 lat, a w przypadku kolegów - 3-4 lata - mówi Jakub, który tak jak pozostali otrzymał certyfikat „za znaczący wkład w odkrywanie planetoid bliskich Ziemi”.

Na potwierdzenie swoich odkryć czekali po 9 miesięcy.

- Czy to faktycznie nowa planetoida, musi potwierdzić ktoś, kto w czasie 2 tygodni dokona obserwacji na innym teleskopie. Czasem uniemożliwia to pogoda - tłumaczy Przybyła.

- Mam więc sporą satysfakcję, bo to moja czwarta kampania - podkreśla Mateusz. Grzegorza Przybyłę poznał jeszcze w gimnazjum. Należał do kółka astronomicznego i również w Tyglu bierze udział w takich zajęciach. Fizyk prowadzi też kółko astronomiczne w Jankowicach i organizuje spotkania obserwacji nieba na Ignacym, ale nie tylko.

Astrofizyk malujący sufit

Fizyk Grzegorz Przybyła na co dzień pracuje w Planetarium Śląskim. Nauczycielem jest od ponad 24 lat. - Lubię uczyć i współpracować z młodzieżą, dlatego wciąż pracuję w szkole. W planetarium też jestem nauczycielem i prowadzę m.in. kursy dla młodzieży, ale to tylko część mojej pracy, bo organizujemy tutaj najróżniejsze eventy, od muzycznego Vinyl Festu po obserwacje częściowego zaćmienia Słońca - opowiada. Cieszy się sukcesami swoich uczniów:

- Mam satysfakcję, że wypatrzyli te „kamyczki” na niebie, ale też, że mój były uczeń na Florydzie patrzył na start rakiety, w której był satelita z jego oprogramowaniem - mówi.

Chce, by jego uczniowie patrzeli szerzej i dalej, by sięgali gwiazd, które on ma na wyciągnięcie ręki.

- Pracuję pod kopułą Planetarium, siedzę przy aparaturze i wyświetlam seanse nieba, które nazywam malowaniem sufitu - mówi.

Autor: Sabina Horzela-Piskula

do góry