Strona główna/Aktualności/“Stawiam sobie wysoko poprzeczkę” - Franciszek (..)

“Stawiam sobie wysoko poprzeczkę” - Franciszek Szczyrba wraz z tatą o żużlu, swoich karierach, doświadczeniach i sukcesach

28.07.2024 Nasz wywiad działa

Franciszek Szczyrba (ur. 27.05.2012 r.) - od roku dominuje na polskich torach miniżużlowych. W zeszłym roku wygrał wszystkie trzy finały indywidualnych mistrzostw Polski. Jest liderem rybnickiego zespołu Rybek, który rok temu zdobył tytuł mistrzów Polski. 20 lipca bieżącego roku Franek uzyskał tytuł mistrza Europy w miniżużlu, a już następnego dnia wygrał turniej o Młodzieżowe Złote Trofeum, czyli w nieoficjalnych mistrzostwach świata.

Marek Szczyrba (ur. 31.08.1984 r.) - w latach 2002 - 2005 zawodnik w rybnickiej drużynie. W 2004 roku jako junior jeździł nawet w ekstralidze. Po zakończeniu kariery nadal związany był z tym sportem i pracował jako mechanik. Obecnie jest wsparciem dla swojego syna w jego karierze i spełnia się w tym, jak widać bardzo dobrze.

Marek Szczyrba. Zdj. Bartosz Anioł

(do Pana Marka) Co zdecydowało o zatrzymaniu pańskiej kariery sportowej?
Wyniki, a raczej ich brak. Po zakończeniu wieku juniora nie miałem propozycji z innych klubów, aby kontynuować swoją przygodę z żużlem, nie miałem też odpowiednich środków finansowych, aby móc to dalej ciągnąć. Dostałem wtedy propozycję pracy z klubu jako mechanik, propozycję przyjąłem i teraz z perspektywy czasu uważam, że to była bardzo dobra decyzja. Trafiłem wtedy pod skrzydła Pana Henryka Romańskiego, a wcześniej jeszcze jak jeździłem w szkółce poznałem Pana Ryszarda Małeckiego, z którym do dzisiaj mam świetny kontakt i który pomaga teraz mojemu synowi. To oni zaszczepili też we mnie taką chęć nauki i ciekawości do tego sportu, ale od strony bardziej sprzętowej. Pan Henryk po zakończeniu kariery nauczył mnie m.in. składać silniki, za co do dziś mu ogromnie dziękuje. Teraz ta wiedza, gdy mój syn jeździ jest niezwykle ważna, bo wiele rzeczy potrafię zrobić sam. Trenerom św. pamięci Panu Janowi Grabowskiemu czy Czesławowi Czernickiemu również wiele zawdzięczam, dzięki nim nauczyłem się funkcjonować w tym sporcie, za co z tego miejsca ogromnie dziękuje. Wiedza nabyta nie poszła na marne dzięki niej mogę teraz pracować z synem i przekazywać ją dalej, a czy zaowocuje, to pewnie dowiemy się w przyszłości.

Franek Szczyrba. Zdj. Marek Szczyrba

(do Franka) Jakie to uczucie? Być mistrzem świata?
Fenomenalne uczucie, które powoli do mnie zaczyna docierać. Uważam, że zdobyłem ten tytuł poprzez ciężką pracę i wielu ludzi dookoła.

(do Franka) Czy jechałeś na te zawody po zwycięstwo, czy raczej nie wierzyłeś w swoje możliwości?
Zawsze wierzę w to, że się uda i tak naprawdę jechałem na te zawody z myślą, że jestem w stanie zdobyć ten tytuł i go zdobędę. To było dla mnie wielką motywacją, żeby to zrobić. No i się udało.

(do Pana Marka) Czy podsuwał Pan synowi w jakiś sposób żużel? Czy to syn sam się zainteresował?
W domu u nas od zawsze był żużel, wiec jakby syn też się nim interesował. Razem oglądaliśmy mecze. W telefonie miałem również swoje zdjęcia z czasów młodości jak się ścigałem, syn lubił je przeglądać – zresztą do dziś wynajduje jakieś archiwalne nagrania na różnych kanałach i mi pokazuje, czasami wspólnie się śmiejemy z pewnych sytuacji.

Któregoś razu znajomy chciał pozbyć się mini pocketa i podarował go Frankowi – zresztą jest z nami do dziś czerwony motorek – i regularnie Franek na nim szaleje wykańczając wszystko po kolei, a potem serwisujemy i jedzie dalej! Pamiętam, jak go posadziłem pierwszy raz, to tam zauważyłem, że on mądrze operuje manetką gazu. To mnie zaskoczyło. No i później jeździł coraz więcej sam. Potem syn wpadł na pomysł, żeby mieć mini żużlówkę. Więc załatwiłem… i tak się to chyba zaczęło. A że mamy kawałek łąki to zrobiłem mu tor obok domu i zaczął jeździć. Widziałem, że szybko to opanował, więc później przyjechaliśmy tutaj na stadion Rybek do Pana Antoniego Skupienia.

Z tego, co pamiętam Franek, był bardzo niezadowolony z pierwszego treningu, bo Pan Antek myślał, że on
będzie tak powoli jeździł, a Franek już obyty na łąkowym torze odkręcił gaz i pojechał…. Więc Pan Antek szybko zakończył jazdę Franka w obawie, że taki mały i że coś może się wydarzyć. Syn powiedział mi wtedy “Tata ja już nie chcę tutaj jeździć, bo Pan Antek mi nie pozwoli jechać po mojemu!” długo nie musieliśmy czekać, z Panem Antkiem szybko złapali wspólny język i Franek stał się adeptem MKMŻ Rybki Rybnik.

Archiwum rodzinne

(do Franka) Kto jest twoim obecnym wzorem, autorytetem sportowym?
Uważam, że jest naprawdę bardzo dużo zawodników, którzy swoją osobą i stylem jazdy wnoszą wiele dobrego do tego sportu. Nie mam aktualnie jakiegoś swojego idola, ponieważ jest naprawdę wielu zawodników, którzy mogliby być dla mnie wzorem. Między innymi: Greg Hancock, Bartosz Zmarzlik, Sławomir Drabik…. Mógłbym tak wymieniać w nieskończoność. Każdy z nich ciężko pracuje, aby osiągnąć swój cel i ja to bardzo cenię.

(do Franka) Które uczucie lubisz najbardziej w żużlu?
Definitywnie adrenalina. Jest jej najwięcej, po prostu takie uczucie, które jest zawsze przy żużlu. Najwyższy jej poziom jest zawsze pod koniec zawodów, kiedy to walczysz o każdy milimetr toru i
chcesz wygrać.

(do Pana Marka) Czy czuje się Pan dla syna bardziej wzorem w żużlu, czy raczej towarzyszem i mentorem w jego karierze?
Nie chciałbym być wzorem, żeby się wzorował na mojej karierze, bo nie za bardzo jest się na czym wzorować. Staram się mu pomagać najbardziej, jak potrafię. On też wiadomo, nie zawsze mnie słucha, czasami chodzi swoimi ścieżkami, ale nie mam co narzekać naprawdę. Franek na przykład prosi, aby nagrywać każdy bieg, lubi oglądać swoje powtórki, analizuje je. I to mi się u niego podoba. Staram się wykorzystać to, co już wiem, ale słucham również innych trenerów,
kolegów z toru, jak oni to widzą i chcę to wszystko wykorzystać dla niego w jak najlepszy sposób.

(do Franka) Jakie plany na przyszłość? Czy czujesz, że możesz dojść jeszcze wyżej niż teraz?
Zawsze wierzę, że mogę wejść, jeszcze wyżej niż jestem. Stawiam sobie wysoko poprzeczkę.
Na ten sezon celem jest jeszcze wygranie indywidualnego mistrza polski. A na następny rok to wygrać SGP3 w 250cc. Nie ma rzeczy niemożliwych, a ograniczenia są tylko w naszej głowie.
Ja będę ciężko pracował, aby do tego dojść. I z tego miejsca chciałbym również podziękować moim sponsorom, bo nawet gdybym pracował najciężej, bez nich nie miałbym szansy na to aby spełniać swoje marzenia, niestety to bardzo kosztowny sport, dlatego bez wsparcia moich sponsorów nie miałbym możliwości wspinać się na najwyższe szczyty. Dziękuje również klubowi MKMŻ Rybki Rybnik za szansę, jaką dostałem i możliwość rozwoju.
No i oczywiście dziadkom, to moi najwierniejsi kibice. Pomagają jak tylko potrafią, abym mógł iść do
przodu!

(do Franka) Kiedy zaczynałeś, jakie były twoje marzenia związane z żużlem? Czy spełniły się? Może doszedłeś, jeszcze wyżej niż zakładałeś?
Początkowymi moimi marzeniami to była umiejętność trzymania pełnego gazu, a później zdanie licencji. Nie myślałem wtedy o tym, że mogę dojść do chwili, w której jestem teraz, czyli zostanie mistrzem Europy i mistrzem świata. I przez ten tytuł spełniłem moje wielkie marzenie. Ale na tym nie koniec mam jeszcze wiele marzeń i chce je zrealizować!

Czyli już od roku wiedziałeś, że masz szansę na to mistrzostwo?

Myślę, że każdy ma szanse, jeśli w coś wierzysz, marzysz o tym i pracujesz na to, to w końcu przychodzi taki dzień że to osiągasz i właśnie u mnie tak było, że w roku 2024 spełniam jedno ze swoich marzeń i celów. Zawsze wierzę w każdą najmniejszą rzecz. Trzeba w siebie wierzyć i w swoje umiejętności, bo bez tego nie można się rozwijać i sięgać wyżej i wyżej.

(do Pana Marka) Czy martwi się Pan o syna? Żużel to jednak kontuzjogenny sport.
Wie Pan o tym się nie myśli, ale wiadomo. Bardziej żona naciska na mnie, że jak mu się coś stanie (żartobliwie) to mnie zabije. Gdzieś tam z tyłu głowy jest ta myśl, że coś się może stać, ale uważam, że jeśli będzie jechał na tyle, ile ma umiejętności i będzie te umiejętności w odpowiedni sposób wykorzystywał, no to mam nadzieję, że nic się nie stanie.

Kiedy najbardziej martwi się Pan o syna?
No pierwsza chwila jak jest upadek. Moment, kiedy się dobiega do dziecka i tylko żeby chociaż dał znak, że jest okej. Wtedy mogę wziąć motocykl i robić swoje. Gorzej, kiedy mówi, że coś boli, wtedy motocykl idzie na bok i trzeba jakoś starać się pomóc. Całe szczęście nic takiego mocniejszego na mini żużlu się nie stało. I oby jakaś kontuzja przyszła jak najpóźniej, a najlepiej nie przyszła wcale.

(do Franka i Pana Marka) Czy zdarzało wam się kiedyś jeździć wspólnie?
(Franek) Jeszcze nie, ale pod koniec sezonu mamy nadzieje, że się to spełni.
(Pan Marek) Chcemy spełnić to marzenie, by razem spod taśmy pojechać jeden bieg, gdy Franek będzie miał ostatni trening na mini żużlu. Nagrać to i mieć taką pamiątkę na całe życie. Przypuszczam, że (patrzy na syna) tanio skóry nie sprzedam.

Więc kto się bardziej boi przegranej?
(Franek z uśmiechem) No tata.
(Pan Marek śmiejąc się) No tak, jasne, że się boję przegranej.

(do Franka i Pana Marka) Kto się bardziej stresuje meczami?
(Pan Marek uśmiechając się) No chyba ja.
(Franek) Raczej tata.
(Pan Marek) Do pierwszego biegu jest najgorzej. Później to tam człowiek nie ma czasu myśleć, bo jest robota przy motorach, ale do pierwszego biegu to zawsze jest stres. Franek widzę, że jest skupiony na sobie i on po prostu stara się wykonać swoją robotę.
(Franek) Ja to widzę identycznie. Ja staram się skupić na sobie, na następnym biegu, jak mam go wykonać i co mam zrobić. A tata robi przy motorach i nie ma czasu nad tym myśleć.
(Pan Marek) Najgorzej jest z nagrywaniem biegów. Franek prosi, by każdy bieg nagrać. Po biegu zawsze mówi: “Tata dawaj powtórki”. Niekiedy mi ręka drży, czy padają różne słowa, czasem nawet niecenzuralne. Może nawet lepiej, że to nagrywam, bo się mniej stresuję, niż jakbym po prostu oglądał.

(do Franka i Pana Marka) I ostatnie. Kibicujecie naszej rybnickiej drużynie? Chodzicie na mecze?
(Pan Marek) Oglądamy mecze, ale ciężko w sezonie wpaść na mecz. Zazwyczaj w soboty i niedziele Franek ma zawody, więc nie ma możliwości być w dwóch miejscach jednocześnie. Ale jeśli akurat nie ma, to zawsze idziemy na mecz i kibicujemy.
Ale rozumiem, że śledzicie wyniki?
(Franek) No oczywiście.
(Pan Marek) Franek przede wszystkim. Często bywamy na dużym torze, gdyż Franek trenuje tam już drugi sezon. Czasami nawet zdarza się, że z pierwszą drużyną , a to dla niego ogromna przyjemność móc być z nimi w parku maszyn. Tam też podgląda zawodników, jak jeżdżą i czasami nawet szepną jakąś radę.

Rozmawiał - Michał Cieciura
Zdjęcia - Bartosz Anioł, Marek Szczyrba

do góry