Strona główna/Aktualności/VESPAniali pasjonaci z Rybnika i okolic

VESPAniali pasjonaci z Rybnika i okolic

14.07.2023 Kultura i rozrywka

Z czym kojarzy się wam marchewka z groszkiem? Na pewno nie ze skuterami, a tymczasem to właśnie „marchewka”, „groszek”, a do tego „martini”, „picnic” i kilka innych kolorowych, kultowych włoskich skuterów marki Vespa zjechało na rybnicki Kampus. Zanim ich właściciele - zaproszeni przez nas pasjonaci z całego Śląska - spotkają się przy pizzy, opowiedzą nam, co to znaczy być „zavespowanym”.

- Jesteśmy zavespowani - mówią o swojej pasji członkowie grupy Vespa Racibórz&Friends. Na pierwszym planie Dominika z Gliwic, która na Kampus przyjechała pięknym modelem Pic Nic. Zdj. Sabina Horzela-Piskula

Kampus, piątkowe popołudnie. Kolorowe vespy podjeżdżają jedna po drugiej. Najbliżej mieli rybniczanie Radosław Nimtsz i Maria Wróblewska, która z pobliskich Rud codziennie dojeżdża do pracy w Zespole Szkolno-Przedszkolnym nr 11, oczywiście vespą. Najdalej mieli Aśka z Kędzierzyna-Koźla i Grzesiek z Chrzanowa, który wykorzystuje każdą okazję, by przejechać się vespą, więc nie odpuścił też spotkania w rybnickiej pizzerii. Ale w Kampusie - miejscu zbiórki - spotkali się też vespiści z Raciborza i Gliwic. Przyjechali solo, w duetach i rodzinnie, bo to pasja, która nie zna granic, wieku ani płci.

- Vespa łączy! - mówią członkowie grupy Vespa Racibórz&Friends.

Jesteśmy zavespowani

- Vespa daje radość i wolność. Vespa to pasja, styl życia oraz kolor - mówi Maria Wróblewska, właścicielka pomarańczowej „marchewki”.

- To oczywiście sposób przemieszczania się, ale całkiem inny - pozbawiony agresji, za to z pewną lekkością - dodaje z błyskiem w oku. Na vespie jeździ od 2011 roku. 

- Vespa to również fascynacja Włochami - dorzuca „groszek” Radosław Nimtsz, który podobnie jak inni jest miłośnikiem włoskiej motoryzacji, kultury i kuchni.

Rybniczanie Maria Wróblewska, właścicielka pomarańczowej „marchewki” i „groszek”, czyli Radosław Nimtsz. Zdj. (S)

To on, w sobie tylko znany sposób, jest w stanie rozłożyć vespę na części i rzecz jasna złożyć w piękną całość.

- Sprawia mi to dużą radość, podobnie jak samo malowanie skuterów. Ostatnio wypuszczono nieciekawe ciemne kolory, więc jest smutno, a vespa musi być wesoła! - mówi spec od „koloryzowania” kultowych skuterów.

W grupie jest ich ok. 15. Poznali się ubiegłego lata i razem pojechali na VESPAniały zlot miłośników skuterów do Olsztyna koło Częstochowy.

- Organizuje go burmistrz, który jeździ na vespie. 15 lipca wybieramy się tam ponownie. W ubiegłym roku byliśmy najbardziej kolorową grupą i nasze zdjęcie znalazło się w okolicznościowym folderze - mówi z dumą Maria Wróblewska.

Na zlocie w Olsztynie. Zdj. Arch.pryw.

Grupa wybrała się też nad polskie morze - lawetą Radka, choć byli i tacy, jak na przykład VespiAnka, którzy zdecydowali się na podróż „na kołach”. W maju byli wspólnie we Wrocławiu na zlocie vespistów z całej Polski oraz w Krakowie na The Distinguished Gentleman’s Ride - akcji charytatywnej wspierającej świadomość leczenia raka prostaty i promującej zdrowie mężczyzn. To ogólnoświatowa impreza motocyklowa, której uczestnicy nietypowo, zakładają eleganckie i stylowe stroje.

- Do Krakowa jechałyśmy w sukienkach w groszki - wspomina Maria Wróblewska. Zdj. Arch.pryw.

- Do Krakowa jechałyśmy w sukienkach w groszki i eleganckich butach, a nasi panowie w marynarkach i pod muchami. I nie jest to żaden problem, by w takich strojach jechać na vespach. Piaggio dobrze to wymyślił - mówi Maria.

Osa signora Enrica

To właśnie Enrico Piaggio jest ojcem kultowej marki Vespa (po włosku osa) - nieprzemijającej ikony motoryzacji. A wszystko zaczęło się tuż po wojnie w fabryce w toskańskiej Pontederze.

- Wcześniej produkowano tam samoloty, części do samolotów i przemysłu zbrojeniowego. Po wojnie zostało im mnóstwo aluminium, stali i części. Mieli też gotowe rozwiązania techniczne, a we Włoszech potrzebny był tani środek transportu dla mas - opowiada Paweł Matysiak z Gliwic.

Włoskim projektantom zależało na tym, by wyeliminować wady klasycznych motocykli, zwiększyć łatwość prowadzenia i komfort jazdy.

- Vespa ma wyjątkową konstrukcję, która nie zmienia się niemal od początku produkcji. Skuter wyróżnia się tym, że w większości jest metalowy, zbudowany na ramie przestrzennej, a nie na klasycznej, jak motocykle, przez to jest lekki i pomimo wycięcia na środku, ma sztywną przestrzenną ramę i bardzo dobrze się prowadzi - mówi Grzegorz Gola z Gliwic o genialnym w swej prostocie skuterze.

Grzegorz Gola z Gliwic z córką Zuzą na "martini". Zdj. (S)

Ponoć Piaggio, gdy zobaczył prototyp - szeroki tył nadwozia i wąską „talię” - miał powiedzieć: wygląda jak osa. To było ponad 75 lat temu.

Ciao Italia

- Jest taka włoska piosenka zespołu Lunapop o tym, jak fajnie jest jeździć „ze skrzydłami pod stopami”, na vespie, która sprawia, że wszystkie problemy znikają - opowiada Aśka z Kędzierzyna-Koźla.

- I to jest prawda! - dodaje z przekonaniem Maria.

Joanna mieszkała we Włoszech 10 lat. - Właśnie tam jeździłam vespą. Kiedy wróciłam do kraju, przestałam, ale po 20 latach postanowiłam wrócić do tej pasji. Odchowałam dzieci i powiedziałam sobie: na pięćdziesiątkę kupuję vespę o pojemności 50 cm3. Jak dożyję stu lat, to kupię sobie wreszcie „setkę” - śmieje się kędzierzynianka.

Aśka przyjechała do Rybnika z Kędzierzyna Koźla. Na zdjęciu również Iwona z Gliwic. Zdj. (S)

- Vespa jest dobrem narodowym Włochów, więc jeżeli ktoś kocha Włochy, musi też kochać vespę - przekonuje Dominika Gola, żona Grzegorza i mama 15-letniej Zuzi, która już przymierza się do jazdy tym kultowym pojazdem.

- Zawsze chciałam mieć taki skuter, ale wiadomo, zawsze było coś ważniejszego. Aż trafiłam na ogłoszenie koleżanki sprzedającej vespę. Mój mąż nie chciał jej nawet obejrzeć, ale kiedy się na niej przejechał, kupił od razu! A koleżanka, która sprzedała nam pomarańczową vespę i kupiła motocykl, długo nie wytrzymała i znów jeździ vespą! - opowiada Dominika, która na Kampus przyjechała pięknym modelem Pic Nic, wyposażonym w elegancki ratanowy kosz piknikowy.

Rodzina ma w sumie trzy vespy. To nic dziwnego, bo jak mówią nasi rozmówcy, na jednej nigdy się nie kończy. Na skutery wsiadają nie tylko latem.

- Kiedy leży śnieg, odpuszczam, ale temperatura poniżej zera nie jest żadnym problemem, to wyłącznie kwestia odpowiedniego stroju. Poza tym mam blisko do pracy - mówi Marek Blichta z Raciborza, właściciel czarnej vespy „300”.

Niestraszny im również deszcz czy burze. - Bo vespa nie jest dla mięczaków! - podsumowuje Grzegorz.

Zavespowani jeżdżą nie tylko po naszym regionie. Zdj. Arch. pryw.

Nasi pasjonaci jeżdżą też samochodami, w większości oczywiście… włoskimi. - Mam fiata 500, a Radek ma śliczną „500” z 1966 roku - opowiada Maria, która m.in. wspólnie z Radkiem, Katarzyną Gajer, właścicielką elektrycznej vespy, Grześkiem i Anią Stuchły wybierają się w tym roku do Pontedery.

- To mekka dla vespistów - mówi Radosław Nimtsz.

Chcą zwiedzić tamtejsze muzeum i oczywiście pojeździć włoskimi uliczkami. - Musimy zabrać sporo oszczędności na wszystkie gadżety - śmieje się rybniczanin.

- Nic dziwnego, przecież jesteśmy zavespowani - dodaje Marysia.

Vespoza jest nieuleczalna

- Czasem czujemy przesyt, bo w domu niemal wszystko jest związane z vespą - opowiada Paweł, który dzień rozpoczyna od kawy, oczywiście w kubku z vespą i sprawdzenia „vespowych” postów.

- Na ścianie wisi vespa, zegarek na ręce - vespa, zegarek stojący - vespa, komplet kawowy - vespa. W pracy na półkach też vespa - wylicza.

Oczywiście ma też vespę z klocków LEGO, podobnie jak pozostali nasi rozmówcy. 

- To jest vespoza, choroba nieuleczalna - śmieje się Maria i wspólnie z Radkiem prezentuje skarpetki w… mopliki.

- To jest vespoza, choroba nieuleczalna - śmieje się Maria i wspólnie z Radkiem prezentują skarpetki w …mopliki. Zdj. (S)

Ona zaczynała od motoroweru Komar, on od motorynki.

- Mój wujek miał przy ul. Kościelnej 4 warsztat: wały, korbowody, szlify… To był mój najukochańszy wujek - wspomina z nostalgią Maria, która pochodzi ze znanej zmotoryzowanej rybnickiej rodziny.

- Jeżeli ktoś interesował się motocyklami, musiał znać to miejsce - dodaje Radek, którego motocyklowa pasja rozpoczęła się, gdy miał 10 lat. Maria mówi, że jazda vespą po Rybniku jest przyjemna, mimo wielu rond i początkowych kłopotów, jakie sprawiał jej ciężar tego skutera, który waży ok. 140 kg.

- To bardzo wygodne pojazdy, ale żeby dobrze poruszać się vespą, trzeba trochę pojeździć i potrenować na placu manewrowym - radzi Iwona Matysiak, a jej mąż Paweł przestrzega przed kierowcami samochodów, którzy nie zauważają, że ktoś poza nimi porusza się po drodze.

Szczególnie że skutery nie przemykają jak strzała i nie „straszą” rykiem silników jak typowi motocykliści.

Moplikiem (nie tylko) na szychta

Nasi rozmówcy mówią, że vespy są bezawaryjne, a ich jedyną wadą jest cena, najwyższa wśród skuterów - nowa vespa, w zależności od modelu, kosztuje od 18 tys. zł do nawet 57 tys. zł w wersji limitowanej. - Za taki moplik? To zwykle budzi zdziwienie - mówi Maria. Ludzie nie tylko się dziwią, ale też uśmiechają, bo vespa na drodze zawsze budzi sympatię.

- Ludzie się uśmiechają, kiedy widzą dziewczynę na kolorowym skuterze - mówi Maria. 

- W gronie vespistów nie ma agresji, niechęci i zazdrości, no i zawsze możemy razem wybrać się na dobrą włoską kuchnię, bo nie ukrywamy, że celem naszych wypraw są również włoskie knajpy - mówi z uśmiechem Radosław.

Prawie jak żużlowcy, czyli vespiści na stadionie w Rybniku. Zdj. Arch.pryw.

Rybniczanie zachęcają do kontaktu z grupą Vespa Racibórz&Friends wszystkich lokalnych vespistów. - Ludzie, którzy jeżdżą na vespach, po prostu są fajni - mówi Dominika Gola.

- Bo vespa zobowiązuje do bycia fajnym - podsumowuje Maria Wróblewska.

VESPAniali pasjonaci

28 zdjęć

„Marchewka”, „groszek”, a do tego „martini”, „picnic” i kilka innych kolorowych, kultowych włoskich skuterów marki Vespa zjechało na rybnicki Kampus. Ich właściciele - zaproszeni przez nas pasjonaci z całego Śląska - mówią o sobie „zavespowani”. Przyjechali solo, w duetach i rodzinnie, bo to pasja, która nie zna granic, wieku ani płci. - Vespa łączy! - mówią członkowie grupy Vespa Racibórz&Friends. W grupie jest ich ok. 15.

Dziennikarz
Sabina Horzela-Piskula
do góry