Abecadło Rzeczy Śląskich. Książę, Śląsk i Ukraina
Słyszy się, że niebiesko-żółte barwy z ukraińskiej flagi symbolizują modre niebo i złote łany zbóż. Owszem, można to tak sentymentalnie interpretować, ale historia każe łączyć te ukraińskie barwy ze Śląskiem, a dokładnie z Górnym Śląskiem. Wydarzyło się to około 600 lat temu.
Zacznijmy od tego, że herby i ich barwy, a potem flagi, jako wyróżniki osoby, rodu, miasta, księstwa czy państwa - w pełni ukształtowały się w Europie w XII wieku. Bardzo często umieszczano w nich orła, uchodzącego za symbol siły i odwagi, a także sprawiedliwości i mądrości. Orła upodobali sobie również piastowscy książęta śląscy.
Pierwszy znany wizerunek orła jako herbu książąt śląskich pochodzi z XIII wieku. Jednak górnośląskie i dolnośląskie orły różniły się między sobą kształtem, ale przede wszystkim barwą. Mówiąc krótko, książęta dolnośląscy, przyjmując wzorce czeskie i saskie, wybrali sobie czarnego orła ze srebrną przepaską na złotym tle.
Natomiast książę górnośląski Kazimierz I, podczas wyprawy krzyżowej do Ziemi Świętej w 1217 roku, od Francuzów zaczerpnął barwy dla swego herbu. Zatem wpływom francuskim zawdzięczamy, że górnośląski orzeł jest koloru złotego (czy też żółtego) na błękitnym (niebieskim) tle. I takiego dawnego górnośląskiego złotego orła na błękitnym tle możemy między innymi zobaczyć w kaplicy piastowskiej kościoła Franciszkanów w Opolu.
Tylko jak górnośląski orzeł i związane z nim barwy trafiły od nas na Ukrainę? A to było tak. W drugiej połowie XIV wieku Rusią Halicką zarządzał Ludwik Węgierski, będący jednocześnie królem Węgier (1342-1382) i Polski (1370-1372). Przyjacielem Ludwika był wówczas przedsiębiorczy Ślązok, książę opolski Władysław Opolczyk (ok. 1330-1401), który pilnował w Polsce jego politycznych interesów. Za to Ludwik sowicie wynagrodził usłużnego Ślązoka, dając mu ziemie na terenie Polski, m.in. tereny dzisiejszej Częstochowy, oraz urząd namiestnika Rusi Halickiej - dziś Ukraina. Długo by można opisywać to wszystko, co się z tego powodu działo, zatem przedstawmy tylko dwa wydarzenia, czyli co dla Śląska z ukraińskiej ziemi książę wziął, a co tam przekazał.
Najpierw o tym, co zabrał. Otóż właśnie podczas pobytu w jednym z tamtejszych zamków w Bełzie - dziś w obwodzie lwowskim na Ukrainie - Władysław Opolczyk odnalazł zapomniany obraz Matki Boskiej - „Czarnej Madonny” i w 1382 roku postanowił go zabrać. Legenda mówi, że miał go zamiar zawieźć do swego zamku w Opolu, ale gdy przejeżdżał przez Częstochowę, to konie nie mogły uciągnąć wozu, na którym był obraz. Dlatego zdjęto go i tam pozostawiono, a na wzgórzu (dziś Jasna Góra) pod Częstochową Opolczyk ufundował klasztor dla zakonu paulinów sprowadzonych z Węgier. Tak to za sprawą Ślązoka trafił do Polski obraz, bez którego trudno sobie dzisiaj wyobrazić polską religijność i kulturę!
A teraz o tym, co śląski książę dał ziemiom dzisiejszej Ukrainy. Chodzi tutaj o barwy ze swojego górnośląskiego herbu. W owych czasach bowiem na wschód od Polski nie rozwijała się jeszcze bogata zachodnioeuropejska moda na herby, flagi i godła, dlatego śląski książę jakby zaadoptował tamtejszych mieszkańców do swoich herbowych żółto-niebieskich barw. Powiedzmy jasno. Współcześnie na Ukrainie tego wątku się nie dostrzega, choć historycy wskazują, że inaczej być nie mogło.
Jednak wszystko to nie jest takie oczywiste, bo konkretnie książę Opolczyk darował Księstwu Halicko-Wołyńskiemu tylko swoje barwy, a nie orła. Oni już mieli tam swój symbol - lwa. Zatem żółtego górnośląskiego orła zastąpił tam żółty lew, ale tło - niebieskie. Z czasem te barwy upowszechniły się na tamtych terenach i ostatecznie gdy powstało państwo ukraińskie - taką, a nie inną flagę ustanowiono.
Oto śląskie wytłumaczenie sprawy „sino-żowtij”, czyli niebiesko-żółtej flagi Ukrainy. Trzeba mieć jednak świadomość, że sprawa wymaga pogłębionych badań i historycy nie powiedzieli tu jeszcze ostatniego słowa.