Marek Szołtysek: Świat śląskich kolędników
Czy dzisiaj ktoś jeszcze kolęduje? Jak idzie o śpiewanie, to większość ludzi pamięta nie więcej jak po trzy zwrotki i to tylko tych najpopularniejszych kolęd. A komu by się chciało w święta przebierać i chodzić od domu do domu „po kolędzie”? Ale nie tylko lenistwo ma tutaj znaczenie. Wielu z nas jest po prostu ciężko przepracowana albo znerwicowana i w święta chcemy mieć święty spokój w czterech ścianach swoich domów. Rodzice też boją się o zdrowie dzieci i ich ewentualne przeziębienie podczas kolędniczych wędrówek w chłodny czas. I jeszcze mamy problem bezpieczeństwa po zmierzchu. Zatem świąteczno-kolędniczy świat zmienił się, a może nawet zanika?
![Unikalne zdjęcie z 1937 roku przedstawiające orszak śląskich kolędników. Od prawej stoją: anioł, śmierć, król Herod, diabeł, starosta, Turek i Żyd Unikalne zdjęcie z 1937 roku przedstawiające orszak śląskich kolędników. Od prawej stoją: anioł, śmierć, król Herod, diabeł, starosta, Turek i Żyd](https://www.rybnicka.eu/assets/pics/aktualnosci/2024-11/29/Marek_Szołtysek._ABC._Świat_śląskich_kolędników__grudzień_2024__—_kopia.jpg)
Przebierali się, przygotowywali rekwizyty, układali śmieszne wierszyki, uczyli się śpiewać kolędy – i tak przygotowani ruszali między domostwa. W ten sposób dorabiali sobie kilka groszy czy zbierali w naturze jakieś jajka, owoce, pierniki, kiełbasy czy inne jedzenie. Czasami gospodarze poczęstowali ich jakąś nalewką albo winem i zdarzało się, że kolędnicy tracili stopniowo kontakt z rzeczywistością. Z tego powodu dochodziło czasami do awantur czy kradzieży. Jednak głównym powodem kolędowania była zabawa i chęć zebrania jakiegoś świątecznego jedzenia.
A takie chodzenie kolędników „po chałpach” było znane w wielu regionach Polski, także na Śląsku. Pochodziło ono jeszcze z czasów średniowiecza, kiedy Śląsk był częścią Polski. Tyle tylko, że śląskie kolędowanie wyglądało trochę inaczej. U nas kolędnicy nie chodzili z drzewem, z rajem ani z krakowskimi szopkami. Nawet nie na całym Śląsku w orszaku kolędników kroczył król Herod, Turek czy Żyd. Choć były wyjątki. Zasadniczo jednak śląska tradycja kolędników miała chyba mniejszy rozmach i byli to zazwyczaj tylko chłopcy poprzebierani za pasterzy. Mówiło się wtedy, że po kolędzie chodzą „pastuszki”.
A być może ta jedynie „pastuszkowa skromność” śląskich kolędników to efekt dopiero drugiej połowy XIX wieku, kiedy z powodu rozwoju przemysłu na Śląsku wzrosła zamożność i bieda nie była już przynaglającym powodem masowego kolędowania. W tym sensie od około stu lat śląskie kolędowanie powoli zanika, ale pozostaje jeszcze rodzinne odwiedzanie się w okresie świąteczno-noworoczno-trzejkrólowym.
Takie wizyty też czasami nazywa się kolędowaniem. To jednak wygląda trochę inaczej. Wówczas wszyscy wspólnie zasiadają przy stole, śpiewają kolędy, próbują swoich świątecznych smakołyków i winszują sobie, czyli składają świąteczno-noworoczne życzenia.
A można je sobie powinszować według tradycyjnej śląskiej formułki, która brzmi:
„Winszujymy Wom szczynścio, zdrowio, błogosławiyństwa Bożego od Ponboczka miłego na tyn Nowy Rok, na powszystkie lata, póki żyć bydziecie, a po śmierci Królestwa Niybieskigo!”.
Wówczas odbierający powinszowania odpowiada: „Dej Panie Boże!”,
zaś winszujący kończy: „Amyn!”
Tekst i fotokopia: Marek Szołtysek
![](https://www.rybnicka.eu/assets/pics/nasz-zespol/Marek_Szołtysek-_portret_(2).jpg)