Strona główna/Aktualności/Jeżech z Rybnika/Rybnicki przepis na udany karnawał

Rybnicki przepis na udany karnawał

09.01.2023 Jeżech z Rybnika

Gdzie w czasie karnawału chodziło się tańczyć na Smolnej? Dlaczego już nie odwiedzają nas barwni kolędnicy i po co warto pojechać do malowniczego Štramberku w Czechach? Przeczytacie w felietonie rybniczanina Aleksandra Szojera, pasjonata podróży i dobrego jedzenia, autora bloga „Posmakuj świata” oraz wydanej w 2022 roku książki „Moja babcia gotowała dla Gierka - kulinarna podróż na Śląsk w czasach PRL-u”. Nie zabraknie też słodkiego przepisu…

Karnawał - zabawy czas

Przyklejeni do ekranów, w których muzyka gra bez przerwy nabieramy przekonania, że w naszych czasach bawimy się tak, jak nigdy wcześniej. Psińco prowda!

Karnawał w Štramberku w Czechach. Zdj. Arch. Aleksander Szojer.

Kiedy ostatnio tańczyliście? Kiedy byliście na zabawie innej niż wesele? Pokoleniu naszych dziadków, a nawet rodziców (mam 45 lat) na te pytanie byłoby odpowiedzieć łatwiej. Chodzenie na potańcówki, a już szczególnie w czasie karnawału było dla wielu z nich oczywistością. Na tańce wybierała się nie tylko młodzież, ale również małżeństwa, nawet kiedy w domu pojawiły się już dzieci. Zabawy nie traktowali jak dopust boży, ale istotną część życia. W końcu służy temu, żeby oderwać się od codzienności, dać upust energii, odświeżyć małżeński seksapil, przeżyć dobry czas ze znajomymi. Potańcówki mobilizowały też do utrzymania sprawności fizycznej, gdyż niezdarni tancerze szybko szli w odstawkę...

W naszej dzielnicy Smolnej przed wojną dziadkowie chodzili na tańce do „Zimonia” - tancbudy w miejscu dzisiejszej restauracji „Sapori della Vita”. Po wojnie popularne stały się zabawy organizowane przez zakłady pracy, zawożące rodziny pracowników na specjalnie organizowane imprezy w całym regionie.

Hej, kolęda!

Wraz z Nowym Rokiem rozpoczynał się również czas kolędników, którzy przebrani za anioła, śmierć, czorta, czy Trzech Króli przechadzali się z harmidrem ulicami Rybnika. Pukali do kolejnych drzwi licząc na poczęstunek czy monetę. Kolędnicy pojawiali się na naszej ulicy jeszcze około 20 lat temu, po czym przepadli bez śladu i dziś o noworocznych tradycjach przypomina nam wyłączenie telewizja. Jeśli jednak zechcemy doświadczyć jej na własne oczy, warto zawitać do naszych czeskich sąsiadów, u których dawne obyczaje wciąż dobrze się mają.

Czesi wciąż kultywują karnawałowe tradycje. Zdj. Arch. Aleksander Szojer

Świetną okazją będą wydarzenia organizowane na koniec karnawału, tak jak na przykład „masopust” (czyli karnawał właśnie) w nie tak odległym malowniczym Štramberku. Przy akompaniamencie radosnej muzyki w sobotnie popołudnie przez miasto przechodzi korowód barwnych przebierańców, na których z poczęstunkiem czekają mieszkańcy i okoliczne knajpy. Wydarzenie wieńczy „pochowanie” kontrabasu symbolizujące przejście w czas wielkopostnej zadumy. Niespełna 90 km dzieli nas od tego wyjątkowo barwnego wydarzenia w zachwycająco pięknej miejscowości (kalendarz imprez Štramberku).

Świętowanie w nie tak odległym, a malowniczym Štramberku. Zdj. Arch. Aleksander Szojer

Być może warto wrócić do dawnych zwyczajów? Zaprosić gości, złożyć sobie życzenia, posłuchać muzyki, a może nawet zatańczyć? Dużą popularnością wśród gości przychodzących złożyć noworoczne życzenia cieszą się ciastka na jedno „am”. Mogą to być wyśmienite alkoholowe ule - smakołyk, który przywędrował ze Śląska Cieszyńskiego, albo proste w wykonaniu, przepyszne ciastka orzechowe schodzące ze stołu w oka mgnieniu (przepis poniżej).

I pamiętajmy! - zabawa i czas z przyjaciółmi - jest równie ważny dla naszego dobrostanu, jak praca czy kolejny odcinek serialu.

Kolędnicy w opałach, czyli „Francka, ty dioble, ratuj mie!”

Jeszcze przed wojną siostra Babci, ciotka Ana (tak od zawsze nazywaliśmy naszą Anastazję), znana ze swojego rozrywkowego charakteru, wraz z koleżankami również tworzyły pastorałkową ekipę. Ciocia zakładała białą suknię i anielskie skrzydła, koleżanka Francka usmarowana na czarno i z widłami robiła za całkiem przekonującego diabła, a trzecia koleżanka z gwiazdą za pastuszka. Kiedy rezolutne dziewczyny zapukały nieświadomie do mieszkania wynajmowanego nieopodal przez urzędników służby granicznej, nie wiedziały, że wizyta ta będzie dla nich nauczką życia. Rozochoceni alkoholem policjanci postanowili ... zbadać płeć przebierańców. Na ratunek jednemu z przestraszonych aniołów przyszły diabelskie widły, wezwane zawołaniem, które wpisało się w rodzinne opowieści: „Francka, ty dioble, ratuj mie!”. Po diabelskiej interwencji dziewczyny się szczęśliwie wymknęły. Nie wiadomo jedynie, czy odwiodło je to od kontynuowania pastorałkowego zwyczaju…

Przepis na kruche ciastka orzechowe

Tymi wybornymi ciasteczkami raczy nas co rok teściowa młodszego brata - pani Basia Chłodek. Pieczone z sercem znikają w okamgnieniu i nigdy nie jest ich dość. Jak w przypadku większości świątecznych ciastek i pierników ich przygotowanie jest okazją do wprowadzenia najmłodszych do radości kuchennego tworzenia.

Kruche ciastka orzechowe. Zdj. Aleksander Szojer

Składniki na około 100 ciasteczek:

  • 200 g masła w temperaturze pokojowej
  • 200 g cukru pudru
  • 1 cukier wanilinowy
  • 4 żółtka
  • 200 g orzechów włoskich, drobno posiekanych albo zblendowanych
  • 300 g mąki

Polewa:

  • 25 g (łyżka) masła
  • 50 g połamanej czekolady (optymalny mix mlecznej i gorzkiej)

Przygotowanie:

  • Utrzeć masło z cukrem pudrem i cukrem waniliowym, dodając po 1 jajku. Następnie wmieszać mąkę i orzechy i wyrobić ciasto.
  • Uformować wałeczki o średnicy około 3 cm. Zawinąć je w folię aluminiową i zostawić w lodówce na co najmniej 3 godziny (optymalnie całą noc).
  • Po wyjęciu z lodówki wałki pociąć na krążki ok. 0,5 cm grubości (lub uformować inne kształty).
  • Blachę wyłożyć papierem do pieczenia i ciasteczka rozłożyć (nie za gęsto).
  • Piec w temp. 180°C na złoty kolor (ok. 7-10 min).
  • Jeśli chcemy, polać czekoladą roztopioną na małym ogniu z masłem. Udekorować orzechami czy płatkami migdałów.

Przepis oraz anegdota „Francka, ty dioble, ratuj mie!” pochodzą z książki Aleksandra Szojera „Moja babcia gotowała dla Gierka - kulinarna podróż na Śląsk w czasach PRLu”, Wydawnictwo Silesia Progress, 2022.

O książce przeczytacie również tutaj

Zobacz także

Śląska kuchnia Aleksandra Szojera: Po śląsku, czyli bez mięsa
Śląska kuchnia Aleksandra Szojera: Po śląsku, czyli bez mięsa

Śląska kuchnia Aleksandra Szojera: Po śląsku, czyli bez mięsa

do góry