Kompozytor na karuzeli

28.01.2023 Kultura i rozrywka

Jeszcze w grudniu rybniczanin Aleksander Ryszka wydał swoją drugą płytę z muzyką instrumentalną. Tak jak w przypadku debiutanckiej płyty, która ukazała się w listopadzie roku 2021, sam całość skomponował, zagrał, nagrał, opracował i wydał.

To już druga płyta rybniczanina Aleksandra Ryszki. Ukazała się 13 miesięcy po ukazaniu się jego debiutanckiego albumu.

Tak jak w przypadku debiutanckiego krążka „The Lightness of Being” („Lekkość bytu”), była to bardzo nowoczesna premiera. 11 grudnia jego płytę „Carousel of Life” („Karuzela życia”) udostępniła większości dużych internetowych serwisów muzycznych (m.in.: Spotify, Amazon Music, YouTube Music, Apple Music, Itunes czy Deezer). Choć z marketingowego punktu widzenia nie ma to większego sensu, kompozytor przywiązany do tradycyjnych nośników wydał również i ten album w niewielkim nakładzie na płytach CD. Można je kupić wyłącznie w sklepie internetowym samego kompozytora (https://ar.rybnik.pl/).

 

Kompozytor samowystarczalny

 

O nowoczesnym warsztacie kompozytorskim Aleksandra Ryszki pisaliśmy na łamach „GR” w końcu 2021 roku, przedstawiając jego debiutancką płytę. Wykorzystując możliwości współczesnej techniki cyfrowej, sam przy użyciu klasycznej klawiatury gra na różnych potrzebnych mu instrumentach. Na pierwszej płycie słyszymy np. trio smyczkowe i małą orkiestrę symfoniczną, ale naprawdę gra tylko jeden instrumentalista - Aleksander Ryszka. Jak już pisaliśmy wcześniej, za sprawą komputerowych bibliotek brzmień może w ten sposób zagrać na konkretnych realnie istniejących instrumentach, bo ich brzmienie zostało dokładnie skopiowane i jest dostępne dla każdego.

 

Dorabiał u Jana Kantego

 

Edukacja muzyczna rybniczanina przebiegała w sposób mocno niekonwencjonalny. W trzeciej klasie szkoły podstawowej rozpoczął prywatne lekcje gry na fortepianie. Przerwał je, ale wciąż ciągnęło go do instrumentu, na którym grał sobie po swojemu. Był już uczniem II LO w Rybniku, gdy złożył wizytę w Szkole Muzycznej Szafranków. Nad jego nieoczywistym talentem i potencjałem pochylił się ówczesny dyrygent Filharmonii Rybnickiej Bolesław Motyka. Wkrótce podjął więc w szkole muzycznej naukę gry na fortepianie i …kontrabasie. Na zostanie absolwentem szkoły muzycznej zabrakło mu jednak czasu, bo po zdaniu matury w II LO w Rybniku rozpoczął studia na kierunku wychowanie muzyczne w cieszyńskiej, artystycznej filii Uniwersytetu Śląskiego. Tam jego profesorem była ucząca również w rybnickiej szkole muzycznej Maria Warchoł-Sobiesiak, która, jak wspomina, dużo go nauczyła. Z początkiem piątego roku w cieszyńskiej uczelni zaczął też studiowanie muzykologii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. By trochę zarobić, w jednej z krakowskich gazet rybniczanin zamieścił ogłoszenie o lekcjach gry na fortepianie. Wkrótce zadzwonił do niego ojciec 15-latki. Szukał nauczyciela, który w sposób niekonwencjonalny i ciekawy nauczyłby jego córkę grać. Gdy pojechał na pierwszą lekcję okazało się, że owym ojcem o niekonwencjonalnych wymaganiach jest znany krakowski kompozytor Jan Kanty Pawluśkiewicz. Przy okazji prowadzenia zajęć z Kasią, Aleksander miał okazję czasem rozmawiać z jej ojcem, a co ważniejsze mógł od strony technicznej poznać jego kompozytorski warsztat, którego istotną część już wtedy stanowił komputer Atari.

 

- Praktycznie od zawsze chciałem pisać muzykę, więc dla mnie był to przełom. Rok później miałem już własny syntezator oraz sterujący nim komputer Atari i mogłem nagrywać kilka ścieżek dźwięków - wspomina.

 

Takich inspirujących i owocnych spotkań rybniczanin ma na swoim koncie więcej. Jeszcze w Cieszynie spotkał Zenona Kowalowskiego, autora przebojowej muzyki do animowanego serialu „Reksio”; przez kilka lat spotykał się też i konsultował z utytułowanym śląskim kompozytorem Aleksandrem Lasoniem. Obecnie co jakiś czas bierze udział w internetowych specjalistycznych warsztatach organizowanych najczęściej przez wziętych kompozytorów.

Aleksander Ryszka jest kompozytorem samowystarczalnym, sam wykonuje swoje kompozycje grając przy użyciu klasycznej klawiatury na wielu różnych instrumentach. Zdj. Wacław Troszka 

Nowa płyta

 

Pierwsza jego płyta „The Lightness of Being” była z założenia bardzo jednorodną całością. Zarówno jeśli chodzi o repertuar, jak i o instrumentarium.

”Carousel of Life” w większości zawiera utwory, które powstały w ciągu ostatnich dwóch lat. Kompozycja tytułowa, otwierająca płytę jest najświeższa.

- Nagrałem ją w lipcu, wtedy też zdecydowałem, że cały album będzie nosił taki właśnie tytuł. Dlaczego? Bo pasował mi do historii. Mimo, że muzyka jest sztuką  abstrakcyjną, to staram się nią coś opowiadać. Oczywiście dzieje się to nie na poziomie werbalnym, tylko emocjonalnym, bo już same tytuły coś tam słuchaczowi sugerują. Założyłem sobie, że każdy kolejny utwór jest pewnego rodzaju opowiadaniem, a te kolejne historie łączą się potem w większą całość - mówi Aleksander Ryszka.

Tworząc pierwszą płytę tak dobrał instrumentarium, by zawarte na niej kompozycje mogła bez większych problemów zagrać nieduża orkiestra symfoniczna. Tym razem takiego ograniczenia nie brał już pod uwagę. 

 

- Dobierałem instrumentarium swobodnie. Nie mówię, że nie dałoby się tego wykonać na jakimś koncercie, ale byłoby to na pewno spore wyzwanie logistyczne. Arsenał brzmień z pierwszego albumu mocno rozbudowałem, ale zróżnicowałem je w poszczególny utworach. W jednych jest to brzmienie kameralne, w innych zaś „masywne”. Jest więc orkiestra symfoniczna i instrumenty solowe, perkusja, odrobina efektów dźwiękowych, czyli tak zwane „braamy”, pulsy, czy „boomy”, kojarzone ze współczesną muzyką filmową. Są też syntezatory, a do tego w dwóch utworach solowe wokale no i chóry. Dużo chórów - mówi z uśmiechem kompozytor.

 

Użył ich kilku. Jednym z nich jest chór chłopięcy, który w trzecim utworze śpiewa łaciński tekst z pewnego średniowiecznego zbioru poezji.

Niemniej chórów częściej używa w zasadzie tak jak instrumentów.

- Sam tekst nie jest wtedy ważny, liczy się raczej sama ekspresja ludzkiego głosu, która znakomicie uzupełnia partie instrumentalne - mówi.

 

Śpiewa klawiaturą

Tak jak w przypadku pierwszej płyty, tu również usłyszymy największy fortepian na świecie i wiolonczelę należącą do wyjątkowej wiolonczelistki Tiny Guo. Nowością i muzyczną ciekawostką są natomiast wokalizy z głosami Merethe Soltvedt oraz Clary Sorace. To wokalistki kojarzone z dużymi projektami, jak choćby ze znanym pewnie wszystkim miłośnikom tzw. muzyki epickiej „2 Steps from Hell”. Oczywiście z pomocą znowu przyszła mu technologia, bo ich głosami „śpiewa” dzięki bibliotekom brzmień. Ale to kompozytorska kuchnia i sekrety twórcy. Najważniejszy jest efekt końcowy, czyli muzyka!

Trudno jednak nie wspomnieć o jeszcze jednej ciekawostce związanej z wydaniem tej płyty. Tym razem podstawowy, wyjściowy projekt graficzny albumu oraz okładki płyty CD stworzyła sztuczna inteligencja. Dopracował go fotograf i grafik Robert Kudera. Wersja ostateczna oczarowała kompozytora.

 

- Mam nadzieję, że dla słuchaczy te ponad 43 minuty mojej muzyki (12 utworów) okażą się po prostu piękną podróżą. Najlepiej usiądźcie w wygodnym fotelu, załóżcie słuchawki, zamknijcie oczy i dajcie się zabrać do mojego świata. A jeśli potem zapragniecie tam wrócić, to dla mnie będzie to największe wyróżnienie - mówi Aleksander Ryszka.

Dziennikarz
Wacław Troszka
do góry