Strona główna/Aktualności/Kultura i rozrywka/Kostiumy rybniczanina nie tylko na karnawał

Kostiumy rybniczanina nie tylko na karnawał

10.02.2024 Kultura i rozrywka

Dwumetrowy kostium Kosmicznego Marine, maska władcy Nazguli czy strój kowboja z czasów po apokalipsie. - Cieszą mnie takie wyzwania - mówi rybniczanin Kamil Radecki, który od kilku lat tworzy kostiumy, rekwizyty i scenografie sceniczne. Wykonane przez niego przedmioty znajdziemy w pokojach zagadek w całej Polsce, a jego kostiumy i maski noszą również mieszkańcy Korei, Australii czy Ameryki. I to nie tylko w czasie karnawału.

Kamil Radecki - rybniczanin z nietypową pasją. Zdj. Wacław Troszka

Zawsze lubił majsterkować. - Od bloku i farb wolałem karton-gips - śmieje się 30-latek z Rybnika, który z pasji zrobił biznes. A wszystko zaczęło się od poznańskiego Pyrkonu, miejsca spotkań fanów filmów, gier i komiksów.

- Wcześniej robiłem charakteryzacje wzorowane na różnych postaciach, inspirując się anglojęzycznym YouTube'em, ale to właśnie na Pyrkonie założyłem swój pierwszy własnoręcznie zrobiony kostium czarnoksiężnika z Angmaru, wodza Nazguli z „Władcy Pierścieni” Tolkiena, pisarza którego uwielbiam od dziecka - opowiada Kamil Radecki.

Dziś już się nie przebiera, ale tworzy kostiumy dla innych, a na konwenty jeździ jako wystawca, prezentując swoją firmę Fear Workshop.

- Niczego nie produkuję taśmowo. To praca na prototypach, a wszystko, co tworzę, wymaga pomysłowości, kreatywności, twórczego wysiłku i powstaje metodą prób i błędów - opowiada absolwent rybnickiego Technikum Górniczego.

Jednak, jak mówi, kopalnia to nie była jego bajka, podobnie jak programowanie na gliwickiej politechnice. Przez kilka lat był kierownikiem projektów telekomunikacyjnych, a potem zaczął budować escape roomy.

Kamil w swojej pracowni ze swoimi pracami. Zdj. Wacław Troszka

W pokoju pełnym zagadek

Escape room, czyli pokój zagadek, z którego można się wydostać po rozwiązaniu szeregu zadań wymagających logicznego myślenia. To właśnie w takich miejscach - w kraju i za granicą - znajdziemy przedmioty zaprojektowane i wykonane przez Kamila Radeckiego.

- Zlecenia są specyficzne, a wymagania konkretne - coś ma wyglądać jak cegła, ale musi być lekkie, wytrzymałe i bezpieczne. Dostaję zamówienie na szybę, ale taką, której stłuczenie nie spowoduje skaleczenia lub na figurkę, która będzie się otwierała w konkretny sposób - opowiada o specyfice swojej pracy, w której najważniejsze jest jednak coś innego.

- Trzeba przewidzieć, jak zachowają się osoby zamknięte w takim pokoju i jakich sposobów użyją, by rozwiązać poszczególne zagadki, a proszę mi wierzyć, potrafią być naprawdę pomysłowi. Dawniej w pokojach zagadek poruszano się od kłódki do kłódki otwieranej zwykłymi kluczykami, teraz pojawia się coraz więcej techniki i elektroniki. Solidne firmy robią to z prawdziwym rozmachem - opowiada Kamil, który poleca escape roomy Lokalizacja w Gliwicach i Hotel we Wrocławiu. 

W swojej pracy ceni wyzwania, które niestety wiążą się z goniącymi terminami i burzą pomysłów, które nie zawsze rodzą się na pniu. - Czasem zamawiający ma własną wizję, czasem czeka na moje propozycje. Na etapie prototypu trzeba sprawdzić czy wszystko będzie działać, tak jak sobie wymyśliłem. Czasami jest efekt wow, czasami przeciwnie - opowiada.

Kamil był też bohaterem miejskiego kalendarza "Jestem z Rybnika 2023". Zdj. Marcin Giba

Nie tylko maski czy miecze

W jego warsztacie stoją drukarki 3D i maszyny do cięcia, spawania, szycia czy stolarki. Korzysta z farb, specjalistycznych pianek, sylikonów, mieszanek mineralnych, drewna czy gipsów. - Pracuję w każdym materiale. Dziś mam już spore doświadczenie i wiedzę - opowiada rybniczanin, któremu zdarzało się już robić rekwizyty do filmów, ale też do zagranicznych teatrów i domów kultury.

- Kostiumy, maski i rekwizyty wysyłam do klientów w całej Europie, a nawet Korei, Australii i Ameryce. To spory rynek, a zlecenia nie dotyczą tylko okresu Halloween - opowiada.

Większość zamawiających to firmy, a okazją są też najróżniejsze eventy.

- Dziś już nic mnie nie dziwi - robiłem już ludzkie organy, zwłoki, szczęki czy czaszki, od których zaczynałem - wspomina.

Jednak rybniczaninowi niestraszne horrory i klimaty grozy. - Śmieję się, że jestem tą postacią w horrorze, która słysząc stukanie w piwnicy z chęcią powie: idę to sprawdzić - opowiada z uśmiechem.

Wyjaśnia, że co jakiś czas w modzie są określone kostiumy i rekwizyty. - Najczęściej po sukcesie któregoś serialu czy filmu - mówi. Większość elementów wykonuje sam, część podzleca.

- Doba jest za krótka, więc zdarza mi się korzystać ze wsparcia zaprzyjaźnionych osób, również krawcowej. Czasem na zrobienie stroju wystarczy mi jeden dzień, jak to było w przypadku kowboja z czasów po apokalipsie, gdy pracowałem na używanej odzieży, którą farbowałem, niszczyłem, doszywałem czy plamiłem. A czasem zrobienie postaci od zera to wieloetapowy i wielogodzinny proces. Czasochłonne jest zrobienie formy, a potem odlewu, podobnie jak wszywanie włosów, które przypomina szydełkowanie, bo włoski na brodzie czy brwiach wszywa się pojedynczo - opowiada rybniczanin.

- Jestem tą postacią w horrorze, która słysząc stukanie w piwnicy z chęcią powie: idę to sprawdzić - opowiada Kamil. Zdj. Wacław Troszka

Terminator dwa

W tym roku Kamil chce zakończyć dwa duże projekty z ulubionego nurtu science fiction.

- Postać graną przez Arnolda Schwarzeneggera i postać robota z II części „Terminatora”, którego wtopię w maskę rozbitego samochodu, a w środku posadzę „Arnolda”. Postaci będą 1:1, a to oznacza setki godzin pracy. Planuję też zrobienie wojownika z gry bitewnej „Warhammer 40.000”, wysokiego na ponad 2,30 m. Podobny stoi w galerii handlowej na Załężu - mówi Kamil Radecki o Kosmicznym Marine, którego zrobił ze specjalnej pianki.

- To duża postać, ale strój można bez problemu nosić, choć na pewno jest w nim gorąco, bo pianka mocno się nagrzewa. Dlatego zdarza się, że w tego typu kostiumach montuje się… wentylatorki do komputerów - opowiada rybniczanin, który kiedyś zajmował się również rekonstrukcjami historycznymi z czasów II wojny światowej i wojny w Korei. Teraz znajduje czas na uprawianie sportu:

- Siłownia, deska, rolki, łyżwy, strzelanie ASG, rower - wylicza ulubione zajęcia.

Mieć uciecha!

- Cieszy mnie każda zrobiona rzecz. To męcząca praca, ale jak to się mówi na Śląsku: jest uciecha! - ocenia nasz bohater, choć w jego pracę wliczone są też mniejsze czy większe wpadki.

- Nagle drukarka 3D przestaje drukować albo potrąci się półkę, na której stały już gotowe elementy i trzeba zaczynać od nowa. Zdarza się, że praca z dwuskładnikowym gipsem kończy się małą katastrofą, i wszystko: komputer, klawiatura, monitor, włączając też mnie - tonie w białej mazi, jakby ktoś wsadził petardę do puszki z białą farbą! Specyficzne jest też zdejmowanie formy z twarzy, dlatego pracuję z modelami, którzy nie mają klaustrofobii i mieli już z tym do czynienia, bo całą twarz zalewa się sylikonem, zostawiając tylko jedną dziurkę do oddychania. Dodatkowo nakłada się bandaże gipsowe i z takim obciążeniem trzeba siedzieć około dwóch godzin - opowiada.

Pomysłów na przyszłość mu nie brakuje. - Zrobiona przeze mnie silikonowa dłoń jest praktycznie nie do odróżnienia od tej prawdziwej, ma nawet włoski, dlatego mogłaby mieć zastosowanie również dla osób bez kończyn - mówi o pomyśle nakładek na protezy dłoni dawnego typu. - Może jeszcze znajdę na to czas? - zastanawia się rybniczanin. Ma też inne marzenie. - Wystawę postaci z gier i filmów w rodzinnym mieście. Mógłbym nawet dorobić do nich całe scenografie - planuje Kamil Radecki.

 

Dziennikarz
Sabina Horzela-Piskula
do góry