Strona główna/Aktualności/Kultura i rozrywka/Marek Żyła: Lalka mnie słucha, zazwyczaj…

Marek Żyła: Lalka mnie słucha, zazwyczaj…

29.09.2023 Kultura i rozrywka

Nie spóźniają się, nie chorują i nie mają problemów ze zrobieniem na scenie kilku szpagatów z rzędu - marionetki i kukiełki są aktorami wyjątkowymi. - Lalki rządzą! - mówi Marek Żyła, autor trzech familijnych i pełnych humoru lalkowych premier. Pierwsi widzowie obejrzeli już „W siano południe”, a przed nami „Łapacze smoków” i spektakl o naukowcach-superbohaterach.

Marek Żyła i jego lalki. Zdj. AB Studio

- To tajemniczy świat trolli, elfów i smoków, ale w krzywym zwierciadle - mówi Marek Żyła o spektaklu „Łapacze smoków”, który pokaże 30 września (17.00) i 1 października (15.00) w Domu Kultury w Chwałowicach.

Tym razem rybniczanin i jego autorski teatr lalek przeniosą nas do krainy fantasy, inspirowanej nieco stylistyką japońską.

- Znamy różne postaci smoków, choćby z legendy o Smoku Wawelskim, z bajek czy filmów, m.in. „Jak oswoić smoka”. Miałem więc w głowie pewien obraz smoka, ale zwykle pracując nad spektaklem szukam różnych odniesień do tematu, również w innych kulturach. Jest świetna animowana bajka „Łowcy smoków”, ale także japońska manga pod tym samym tytułem i anime, która powstała na jej podstawie. One również okazały się inspirujące, podobnie jak gry komputerowe. A same smoki często nie są ani dobre, ani złe - mówi.

Za to trudno je złapać i trzeba uważać, by samemu nie zostać złapanym. Żyła opisuje, że „Łapacze smoków” to spektakl, w którym śmiech miesza się z odwagą, legendy z rzeczywistością, a… zupy nigdy się nie miesza.

- „Doprawianie” spektaklu czasem kończy się tym, że przekombinuję, czyli przesolę - śmieje się Marek Żyła, ale ma ten komfort, że pracując solo, nie musi konsultować zmian z całym zespołem.

- Kiedy nagle wpada mi do głowy nowy pomysł albo chcę coś zmienić, bo widz czegoś nie zrozumiał i zareagował inaczej, niż się spodziewałem - nie muszę tego ustalać z zespołem, a lalka mnie słucha; zazwyczaj… - mówi z uśmiechem były kabareciarz.
W „Łapaczach smoków” lalki wzorowane są na mapetach, a muzykę skomponowała wiolonczelistka Dominika Kierpiec-Kontny. W teatrze Żyły istotna jest też scenografia - scena nie może być pusta, ale nadmiar dekoracji oznacza kłopot z ich pakowaniem, przewożeniem i magazynowaniem. - Im więcej na scenie, tym mniej miejsca dla wyobraźni, ale scena nie może być pusta. Wprawdzie las można pokazać dźwiękiem czy zielonym światłem, ale czasem muzyka i kolor nie wystarczają - opowiada.

W siano południe

- Jest Dziki Zachód, są Indianie, szeryf, miasteczko, a w nim saloon, ale nie zdradzę, co się w nim dzieje. Są osadnicy, poszukiwacze złota i bang, bo osadnicy nie znali ortografii, i jak w każdym szanującym się westernie pojawia się też ten charakterystyczny uschnięty okrągły krzak, toczący się po pustkowiu - opowiada Marek Żyła o plenerowym spektaklu „W siano południe”, który miał swoją premierę w sierpniu w Brwinowie.

Spektakl „W siano południe” miał swoją premierę w sierpniu w Brwinowie. Rybniczanin pokazał go również na Festiwalu Objazdowych Teatrów Lalkowych Młodego Widza „Fotel”. Zdj. Paweł Remez

Rybniczanin pokazał go również na Festiwalu Objazdowych Teatrów Lalkowych Młodego Widza „Fotel”. Na rybnicką premierę małe, wykonane przez rybniczanina lalki poczekają do kolejnego lata.

- Najtrudniej jest skonstruować lalkę tak, by dała radę zrobić to, co chcę. Inaczej jest w przypadku pacynki nakładanej na rękę, inaczej w lalce bunraku, a jeszcze inaczej w lalce brzuchomówcy. W „W siano południe” lalki miały być lekkie i łatwo sterowalne, ale zależało mi też na naturalnych ruchach, więc wykorzystałem skórzane elementy. Lalki w „Łapaczach smoków” są większe i nie mogą być za ciężkie. Trzeba więc popracować nad środkiem ciężkości, użyć odpowiednich gąbek i pianek - opowiada Marek Żyła.

- W „W siano południe” lalki miały być lekkie i łatwo sterowalne, ale zależało mi też na naturalnych ruchach, więc wykorzystałem skórzane elementy - mówi Marek Żyła. Zdj. Paweł Remez

Mówi, że od dziecka uwielbia kowbojów i Indian. - Mam już pomysły na kilka krótkich westernowych filmów z lalkami - dodaje.

Skłodowska niczym Wonder Woman

- To będzie spektakl o naukowcach, m.in. o Marii Skłodowskiej-Curie, Mikołaju Koperniku, Ignacym Łukasiewiczu. Jest sporo książek i filmów przybliżających ich biografie, więc nie chcę tego robić w spektaklu. Chcę za to pokazać ich jako superbohaterów o wyjątkowych mocach, wyjść od tego, czym się zajmowali, a całość utrzymać w XIX-wiecznym, nieco staempunkowym klimacie, jak w filmie „Liga niezwykłych dżentelmenów” - opowiada Marek Żyła o swojej ostatniej tegorocznej premierze, zaplanowanej nietypowo, bo w rybnickiej filii Politechniki Śląskiej podczas październikowej Nocy Naukowców.

Rybniczanin przekonuje, że w ostatnim czasie rośnie zainteresowanie światem nauki, a polscy naukowcy są w modzie, jest więc zapotrzebowanie na takie spektakle. Żyła zamierza wystąpić z nim podczas przyszłorocznej Industriady i zdradza, że w spektaklu pojawi się też… łódź podwodna. 

Trzy premiery w trzy miesiące to nie lada wyzwanie, ale dla rybniczanina również powód do radości.

Spektakle Marka Żyły zawsze skrzą się dowcipem. Zdj. AB Studio

- Cieszą mnie wszystkie trzy spektakle. Każdy ma inną formę narracji, ale każdy opiera się na dowcipie i parodii. W „W siano południe” lalki są małe, ale dużo się dzieje, w smokach mamy baśniowe klimaty, a trzeci spektakl nie powstałby, gdyby nie propozycja uczelni technicznej - mówi Marek Żyła i zaprasza do teatralnego świata swoich lalek. Wiadomo, lalki rządzą!

Dziennikarz
Sabina Horzela-Piskula
do góry