PRL w Halo! Rybnik

25.01.2023 Kultura i rozrywka

- A co to jest? - pyta zaciekawiona Marta. Z odpowiedzią na to pytanie nasze pokolenie nie miałoby żadnych problemów, ale dla dziecka taki przedmiot jest czymś nowym. - To syfon na naboje do robienia wody sodowej - odpowiada Renata Kolarczyk, autorka książek, wierszy i rymowanek, która dziś (25 stycznia) w Halo! Rybnik opowiadała o czasach PRL-u.

Dla nas to zwykły syfon, dla Marty - zagadka, którą dziś udało się rozwiązać. Zdj. Sabina Horzela-Piskula

- Mam do nich wyjątkowy sentyment. Lubię te czasy i tęsknię za tym, co z sobą niosły - mówi mieszkanka Szczerbic, która na spotkanie zorganizowane dla małych i dużych, spędzających ferie w mieście, przyniosła niektóre przedmioty z czasów PRL-u ze swojej kolekcji. 

- Obszywane chusteczki do nosa i chustecznik mojej babci, 40-letnie łyżwy mojego męża, kartki żywnościowe, stare pieniądze i dzbanek, z którym chodziło się po mleko. Jest też stare żelazko bez pary, koszyczek na szklanki mojej babci, pies kiwający głową, telefon z tarczą, czy pamiętnik z różnymi wpisami. Dawniej zbierało się najróżniejsze rzeczy, choćby pocztówki, czy znaczki pocztowe, te w klaserze - z całego świata - są mojego męża. A kto z młodych ludzi wie dziś do czego służyła grzałka elektryczna? - zastanawia się kolekcjonerka.

Na spotkanie przyniosła też specjalny segregator o PRL-u, w którym gromadzi wspomnienia o dawnych czasach, ale też zwyczajach - żniwach, wykopkach, szkubaniu pierza, kiszeniu kapusty... - Kiedyś ogrody były pełne warzyw i owoców, teraz rosną tam tuje - mówi.

Renata Kolarczyk ma też specjalny segregator o PRL-u i gromadzi w nim wspomnienia o dawnych czasach i zwyczajach. Zdj. Sabina Horzela-Piskula

Od rana do wieczora na dworze

- Miałam takie wrotki - pokazuje zdjęcie zakładanych na buty wrotek - przodków dzisiejszych rolek i wspomina swoje radosne dzieciństwo, w którym otarte kolana był czymś normalnym, podobnie jak zabawy poza domem.

- Teraz dzieci żyją w telefonach, a rodzice bywają nadopiekuńczy. Pamiętam, że jako 6-latka byłam już bardzo samodzielna - opowiada.

Zwraca też uwagę, że dziś w świecie, w którym wszystko można kupić, trudno jest sprawić dzieciom prawdziwą radość.

- Kiedy mojej mamie udało się kupić dla mnie buty, z tej radości z nimi spałam... Były czerwone, ocieplane, na koturnie. Mama miała znajomą w sklepie obuwniczym, tak je zdobyła. Znajomości i towar spod lady były w PRL-u kluczowe - wspomina Renata Kolarczyk, która po raz pierwszy spotkała się z dziećmi w Halo! Rybnik przed świętami.

Wtedy wspólnie ubierali choinkę, tak jak to robiono to w czasach PRL-u. - Miałam może 5 lat, jak dostałam w prezencie piżamę oraz pomarańcze. Do dziś pamiętam tamten zapach... Na święta się czekało, bo tylko wtedy były pomarańcze - opowiada pani Renata.

Taki piesek w aucie... bezcenne. Zdj. (S)

Niezapowiedziana wizyta

Renata Kolarczyk z sentymentem wspomina też dawne spotkania w gronie rodziny i znajomych.

- Nie było tylu udogodnień, a mimo wszystko ludzie mieli czas dla siebie i na spotkania. I właśnie dlatego wiele osób mówi mi, że chciałoby, aby tamte czasy wróciły. Brakuje nam tamtych spotkań i rozmów, bo dziś już nikt nie odwiedza się bez zapowiedzi. Dziś trzeba się umówić - mówi i dodaje: - Usłyszałam kiedyś, że dzisiaj ludzie się unikają, a nie spotykają... Coś w tym jest.

Mieszkanka Szczerbic przekonuje, że puste półki i braki w sklepach wymuszały pomysłowość i kreatywność.

- Trzeba było jakoś sobie radzić, więc mama szyła mi ubrania, nawet na Pierwszą Komunię uszyła i wyhaftowała mi sukienkę. Robiła też z wełny papcie i czapki z pomponami. Pamiętam też szał na spódnice z pieluch tetrowych... To były bardzo kreatywne czasy - mówi Renata Kolarczyk.

Niebawem ma się ukazać jej książka „Moje zwykłe, niezwykłe życie”.

PRL wciąż popularny

- Czuję sentyment do PRL-u i mam w domu wiele przedmiotów z tego okresu, od foteli po porcelanę - opowiada pani Aurelia, która wzięła udział w dzisiejszym spotkaniu.

- Mam kubki, szklanki, sporo metalowych kanek, ale też „boncloki”, które przeznaczyłam na kwiaty. Mam też miseczki, bodaj z huty w Ząbkowicach. Moja mama robiła nam w takich kisiel, więc jak zobaczyłam je na targu staroci, po prostu musiałam kupić - dodaje pani Aurelia.

- To były czasy, w których nie było prawie nic. Z pocztówek, które się zbierało robiło się pudełka, samodzielnie też tworzyło się ozdoby na choinkę. A mama szyła nam ubrania i dziergała swetry. Pamiętam jedną z pierwszych zabawek z lat 80., chyba z ZSRR-u. To była pralka na płaską baterię, do której wlewało się wodę i ona prała. Rozmontowałam ją na części, bo ciekawiło mnie jak ona działa - dodaje z uśmiechem rybniczanka.

Wyroby czekoladopodobne

Równie kreatywnie było w PRL-owskiej kuchni. - Jadło się bułkę moczoną w mleku, a przysmakiem był słodki blok. Kiedy zostało ciasto z klusek, babcia piekła mi go wprost na blasze na piecu. Było pyszne, chrupiące. To dzisiejsze podpłomyki - mówi Renata Kolarczyk.

Podczas spotkania serwowano wafle przekładane marmoladą i inne specjały. Zdj. (S)

Uczestnicy spotkania w Halo! Rybnik mieli też okazję spróbować słodkiego bloku jej autorstwa, przygotowanego z kakao, mleka w proszku, margaryny i herbatników oraz ozdobionego ryżem preparowanym. Kosztowano też wafli przekładanych marmoladą oraz domowego chleba ze smalcem. Dla najmłodszych była oranżada w proszku, którą o dziwo, wciąż jeszcze można kupić.

PRL w Halo! Rybnik

19 zdjęć

Renata Kolarczyk autorka książek, wierszy i rymowanek, dziś (25 stycznia) w Halo! Rybnik opowiadała o czasach PRL-u. - Mam do nich wyjątkowy sentyment. Lubię te czasy i tęsknię za tym, co z sobą niosły - mówi mieszkanka Szczerbic, która na spotkanie zorganizowane dla małych i dużych, spędzających ferie w mieście, przyniosła niektóre przedmioty z czasów PRL-u ze swojej kolekcji.

Dziennikarz
Sabina Horzela-Piskula
do góry