Strona główna/Aktualności/Kultura i rozrywka/Rybniczanina planszówki z górnej półki

Rybniczanina planszówki z górnej półki

06.05.2023 Kultura i rozrywka

Aleksander Jagodziński (48 lat), z którym posiadacze miejskiego kalendarza „Jestem z Rybnika” spędzali luty, jest twórcą gier planszowych, wbrew pozorom, bardzo dziś popularnych. Tworzy je od początku do końca. Sam wymyśla temat, tworzy fabułę, patenty stanowiące istotę tych gier i sam je ilustruje. Nie są to jednak gry dla masowego odbiorcy, ale dla zaawansowanych, doświadczonych graczy. Nie zobaczymy ich więc na sklepowych półkach. Są do kupienia w specjalistycznych sklepach internetowych dla wtajemniczonych.

Aleksander Jagodziński. Zdj. Marcin Giba

Gry planszowe robił od dziecka

- Dorastałem w PRL-u, kiedy gier planszowych w sklepach zabawkowych było ledwie kilka. Chcieliśmy mieć ich więcej, więc od „bajtla” kombinowałem i tworzyłem swoje własne. To była moja pasja, do której po latach wróciłem. Moje gry dotyczą tematów, które mnie interesują. Podchodzę do tego bardzo poważnie, dlatego praca nad jedną grą zajmuje mi na ogół kilka lat. Zależy mi na rzetelnym opracowaniu tematu, by gra była dla graczy intelektualną rozrywką, ale także źródłem rzetelnej wiedzy. W grze poświęconej wymieraniu gatunków na wszystkich kartach zamieściłem m.in. cytaty naukowców zajmujących się tamtym okresem. Mam nadzieję, że przynajmniej dla części graczy moje gry są zachętą do zgłębienia tematu gry - mówi Aleksander Jagodziński.

Swoją pierwszą grę stworzoną od podstaw wydał blisko siedem lat temu. Byli to „Żercy” - gra karciana rozgrywająca się w świecie mitologii słowiańskiej. Drugą wydał już we współpracy z wydawnictwem - „Pangea” to gra strategiczna z planszą i figurkami, opowiadająca historię wymierania gatunków na przełomie permu i triasu, czyli jakieś 252 mln lat temu.

„Gracze jako uczestnicy symulacji mają za cel przetrwać prowadzonymi przez nich zwierzętami nadchodzącą katastrofę. Jest ona nieunikniona i tylko od graczy będzie zależeć, jak przygotują do niej swoje zwierzęta. Podczas gry ich zwierzęta będą rywalizować o obszary Pangei. Ważne jest, by każdy z graczy zrozumiał, że sednem gry nie jest rywalizacja, lecz właściwa ewolucja zwierząt, tymczasowe przystosowanie, zasiedlanie bezpiecznych obszarów i sprytne używanie instynktu pozwalającego przewidzieć katastrofę” - czytamy w opisie gry.

Twórca gier ze swoją stroną w kalendarzu miejskim. Zdj. Wacław Troszka

Gra mitologiczna
W świecie mitologii sumeryjskiej dzieje się z kolei jego kolejna gra „KUR-NU-GI”. Jak sam mówi, to gra o dużym już ciężarze gatunkowym dla zaawansowanych graczy; dla początkujących może się okazać zbyt trudna. Gracze jako Dusze podróżują przez mrok sumeryjskiej Krainy Śmierci. W tej niebezpiecznej wędrówce każdej Duszy towarzyszą Cienie - przewodnicy i jednocześnie strażnicy, pilnujący, by Dusza nie zawróciła ze Ścieżki Umarłych. Celem graczy jest ucieczka i powrót do Świata Żywych oraz zdobycie jak największej liczby Punktów Ucieczki. By tego dokonać, gracze muszą mądrze zarządzać swymi akcjami oraz zasobami: - modlitwami, które żywi wznoszą w ich intencji; - mocą Vri-ilu, a także łaskami sumeryjskich bogów. Są różne sposoby na wcześniejsze zakończenie „KUR-NU-GI” i to od przyjętej przez graczy strategii zależy, jak szybko ją zakończą.

Planszowe wyprawy krzyżowe
Jagodziński rozpoczyna zawsze od tematu gry i dobiera do niego odpowiednie rozwiązania związane z przebiegiem gry, tzw. mechaniki. Dzisiaj już bardzo trudno wymyślić w grze planszowej jakąś zupełną nowość, choć takie perełki się zdarzają. Tym, co może być dla graczy interesujące, jest z jednej strony dostrojenie wybranych mechanik do tematu i nieszablonowe ich wykorzystanie. Owe mechaniki można też łączyć. Obecnie pracuje nad swoim najpoważniejszym projektem -„Jerusalem”, grą opowiadającą o wyprawach krzyżowych. Jej finalny prototyp, który chciałby zaprezentować szerszemu gronu zainteresowanych, nie jest jeszcze gotowy. Na razie grę tę testuje wąskie grono zaprzyjaźnionych graczy.

Nie wiadomo jeszcze, komu powierzy wydanie „Jerusalem”. Jak mówi, wydawcy mają często swój profil i nie każdą grę chcą wydać. Są wydawnictwa, które wydają np. tylko gry wojenne. Wiele wskazuje na to, że wydawcy dla „Jerusalem” będzie szukał dopiero w przyszłym roku. Zakłada, że praca nad nią zajmie mu trzy, cztery lata. Jeśli uda mu się podpisać kontrakt na jej wydanie z dużym wydawnictwem, to prace zapewne przyspieszą. - Nie tworzę gier dla pieniędzy, dlatego zależy mi na realizowaniu moich tematów i pomysłów - stwierdza Aleksander Jgodziński.

Duży rynek planszówek
„Pangea” w polskiej wersji językowej zniknęła już z rynku, jest jeszcze dostępna w niektórych sklepach w wersji anglojęzycznej. Co ciekawe, ta gra została też po wykupieniu licencji wydana w języku chińskim. Być może jej polski nakład zostanie wkrótce wznowiony. Wydana w końcu ubiegłego roku „KUR-NU-GI” dostępna jest już tylko w ilościach śladowych z drugiej ręki. Być może będą wznowienia lub kolejne wydania. Jak mówi Aleksander Jagodziński, żywot takiej gry planszowej jest bardzo krótki, bo co roku tylko w Polsce ukazuje się kilkaset nowych. Gra musi żyć, więc cały czas, by wytrzymała próbę czasu, trzeba ją zasilać nowymi treściami. „Pangea” wciąż jest popularna, wciąż ludzie w nią grają, a w światowym rankingu gier pojawiają się nowe jej oceny i recenzje, które zachęcają kolejnych graczy do sięgnięcia po grę rybniczanina.

Wydanie gry kosztuje
Jagodziński z wykształcenia jest architektem, ale pracuje jako grafik w agencji reklamowej, a że w jej ramach funkcjonowało także wydawnictwo, proces wydawania książek, ale też gier poznał od podszewki. Jakiś czas temu poznał portale crowdfundingowe, ułatwiające tzw. finansowanie społecznościowe, za pośrednictwem których można zwrócić się do internautów o finansowe wsparcie konkretnego przedsięwzięcia. Jeśli pomysł się podoba, z pomocą fundatorów, a raczej inwestorów można wydać taką grę planszową i nie stanowi to większego problemu.

- Wydanie gry jest bardzo drogie, a crowdfunding jest jednym ze sposobów na zgromadzenie potrzebnych funduszy. Zwracamy się wtedy bezpośrednio do klienta, prosząc o wsparcie. Pokazujemy mu, co mamy, zastosowane w grze patenty, a czasem zapraszamy do testowania gry, którą zamierzamy wydać. Jeśli przedsięwzięcie się powiedzie, wysyłamy mu potem gotową już grę na ogół z jakimś dodatkowym bonusem. Plusem takiego rozwiązania jest fakt, że twórca gry wydaje ją razem z graczami, pomijając pośrednika, jakim jest wydawnictwo, które czasem próbuje ingerować w grę, domagając się od jej autora, by coś w niej pozmieniał. Kwota potrzebna na wydanie gry na polskim rynku to około 150 tys. zł. Jeśli zbierze się 500 takich udziałowców, którzy są gotowi wyłożyć pieniądze, to można już poważnie myśleć o wydaniu gry. Na rynku amerykańskim zbiera się ich zwykle po kilka tysięcy, a najwięksi twórcy gier planszowych gromadzą ich nawet kilkadziesiąt tysięcy - mówi Aleksander Jagodziński.

Dobre gry planszowe nie są tanie, przeciętnie kosztują od 300 do 600 zł, ale są i takie, za które trzeba zapłacić ponad tysiąc złotych. Planszówek jest obecnie na rynku bardzo dużo, począwszy od klasycznych gier fabularnych po gry strategiczne, przygodowe i wojenne. Sam w planszówki grywa już rzadko. „Ogrywa” jak mówi pojedyncze wybrane tytuły, więcej czasu poświęcając realizacji swoich własnych projektów. W Rybniku jest kilka miejsc, gdzie spotykają się miłośnicy planszówek. Jednym z nich jest Jaskinia Trola, która ostatnio przeniosła się z ul. Powstańców Śl. na ul. Kościuszki.

Dziennikarz
Wacław Troszka
do góry