Diamentowe Gody państwa Landkoczów
Ślub wzięli dokładnie 60 lat temu, 25 października. – Niestety pogoda nie była taka słoneczna, jak dziś, trochę mżyło – wspomina tamten dzień Małgorzata Landkocz, która wspólnie z mężem Gerardem świętowała dziś Diamentowe Gody, a jubilatów – pełnych wigoru rybniczan – odwiedził prezydent miasta Piotr Kuczera.
Państwo Landkoczowie poznali się w pracy – w Hucie Silesia, z którą związali całe swoje zawodowe życie.
– Nie miałam jeszcze 18 lat, kiedy w 1961 roku przyjmowałam się do pracy w hucie, w której było wtedy aż 6.500 pracowników – opowiada Małgorzata Landkocz. A jednak dwie bratnie dusze odnalazły się w tym tłumie.
– On spojrzał na mnie, ja na niego i tak to się zaczęło… Mąż jest ode mnie o osiem miesięcy młodszy, więc całe życie musiał mnie słuchać – mówi z uśmiechem pani Małgorzata, pełna wigoru 81-latka.
Ślub, który był skromną uroczystością, wzięli 25 października 1964 roku – pani młoda miała krótką sukienkę i taki welon, bukiet herbacianych róż, a na nogach buty na cienkiej szpilce.
– Pamiętam, że kilka dni wcześniej rozpoczęła się letnia olimpiada w Tokio – wspomina tamten październik rybnicka jubilatka.
Małżonkowie od 55 lat mieszkają w przytulnym mieszkaniu przy ul. Wyzwolenia, w którym wychowali troje dzieci: dwie córki Katarzynę i Celinę oraz syna Marka, który mieszka w Niemczech. Mają pięcioro wnuków i trzech prawnuków. – Jestem z nich bardzo dumny – pokazuje zdjęcie swoich wnucząt Gerard Landkocz, wyliczając ich naukowe osiągnięcia i dokonania.
– Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie – mimo chorób i dializ, żyję i wciąż mam się z czego cieszyć – dodaje rybniczanin, kiedyś aktywny społecznik, który działał m.in. w radzie nadzorczej Rybnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej i spółdzielczym klubie seniora, a przez 12 lat prowadził rybnicki Związek Emerytów, Rencistów i Inwalidów.
Ona lubi kwiaty, książki i krzyżówki, on chętnie czyta ebooki. Kiedyś sporo zwiedzali, dziś pomagają 95-letniej wdowie w pielęgnacji ogródka.
– Lubimy sadzić, mamy też sporo kwiatów na balkonie i w domu. Uważam, że z kwiatami życie jest pełniejsze, a poza tym chętnie z nimi rozmawiam – przyznaje z uśmiechem pani Małgorzata, która bardzo lubi też tańczyć i jest gwiazdą na wszystkich tanecznych uroczystościach rodzinnych.
– W ciągu tych 60 lat nie zdarzyło się nam pokłócić – dodaje pan Gerard, a jego żona tłumaczy, że w małżeństwie potrzeba zrozumienia.
– Jesteśmy szczęśliwi i zadowoleni. Życie trzeba brać na wesoło… – dodaje pani Małgorzata.