Nasze „Rybnickie Betlejem”
To bez wątpienia było wydarzenie kulturalne dużego kalibru. Dwukrotnie, 3 i 4 stycznia w bazylice św. Antoniego nadkomplet publiczności wysłuchał i zobaczył „Rybnickie Betlejem. Śląsko Wilijo”, świąteczne widowisko teatralno-symfoniczne skomponowane i napisane przez autorski duet Piotr Kotas (muzyka) – Andrzej Czech (tekst), a zrealizowane z udziałem blisko 100 wykonawców.
To już drugie takie dzieło stworzone przez ten autorski duet z inspiracji proboszcza bazyliki ks. Marka Bernackiego. W roku 2023, gdy w bazylice świętowano 200-lecie żywego kultu jej patrona św. Antoniego Padewskiego w Rybniku, stworzyli oni symfonię miejską „Antoni - światło zagubionych”. Dla ich sztuki trudno znaleźć precyzyjne określenia gatunkowe. To szczególnego rodzaju połączenie muzyki i opowieści przeplatane piosenkami i pieśniami. Ale to w końcu kwestia drugorzędna, bo najważniejsze jest piękno muzyki i wartość tekstu, a przede wszystkim przesłanie całego dzieła.
- Krótko po wykonaniu symfonii miejskiej „Antoni – światło zagubionych” proboszcz ks. Marek Bernacki stwierdził, że wyszło świetnie, że musimy tworzyć dalej. Zaproponował „Rybnickie Betlejem” więc powstało. Trochę czasu upłynęło zanim wymyśliliśmy z Andrzejem Czechem, jak w ogóle się do tego zabrać. Z Andrzejem tworzyliśmy właściwie równolegle – on pisał teksty, ja komponowałem muzykę, a potem skleciliśmy to w jedną całość. Pracujemy ze sobą na tyle długo, że jakoś intuicyjnie przeczuwaliśmy jak to ma wyglądać. Spotkaliśmy się, gdy każdy z nas miał już wyjściowy materiał i wtedy okazało się, że moja muzyka dobrze pasuje do jego tekstów. Oczywiście potem czekało nas jeszcze sporo pracy nad odpowiednią dramaturgią, przesłaniem całości, a potem jeszcze miesiące dłubania żeby to wszystko spiąć w spójną i zwartą formę. Trudno też nie wspomnieć o wyjątkowej pracy jaką wykonali technicy, akustycy, których pracą kierował Mateusz Sołtysik i oświetleniowcy – mówi kompozytor Piotr Kotas, który napisał też aranżacje najpiękniejszych polskich kolęd.
Tradycje i nowoczesność
Autorzy tym razem wzięli na warsztat święta Bożego Narodzenia, a właściwie tradycje i zwyczaje z nimi związane, które na naszych oczach, pod wpływem współczesnych realiów, zmieniają się, a nawet zanikają. O tym wszystkim opowiada nam po śląsku tajemniczy narrator, postać, którą używając patentu Karola Dickensa można by nazwać Duchem Śląskiej Wiliji. O sobie powie nam niewiele: Mje godajom Wilijo i jo jest stond, a bez was mje ni ma.
W roli owego ducha-narratora wystąpiła Barbara Lubos, znakomita aktorka Teatru Śląskiego w Katowicach.
- Na początku myślałem, że napisanie tekstu „Rybnickiego Betlejem” będzie łatwiejsze niż w przypadku „Antoniego”, ale okazało się, że wcale nie. Opowiadając o śląskich świętach trzeba bardzo uważać, żeby nie popaść w banał, żeby to wszystko się nie rozmyło. Przełamując motywy tradycyjne wejściami radiowymi - dźwiękami świątecznych przebojów takich jak chociażby „Last christmas” chcieliśmy pokazać, jak duży wpływ na nasze obchodzenie i przeżywanie świąt ma nowoczesność, która nasze tradycje zmienia, a nawet zupełnie ignoruje, a czasem czerpie z nich pełnymi garściami. Myślę, że ten zabieg był ciekawy i bardzo trafiony, o czym mogą świadczyć pierwsze reakcje publiczności. Na pewno zaskoczyliśmy widzów niektórymi porównaniami, które udało nam się zbudować.
Od kilku osób usłyszałem, że się wzruszyły. Ale wzruszenie trwa krótko, a my chcielibyśmy, żeby widzowie przemyśleli treści, które zawarliśmy w tym przedstawieniu i zrozumieli, że ta tradycyjna obrzędowość wigilijna miała swoją wielką wartość, bo niosła ze sobą głębokie treści. Była więc zupełnie inna od tego, co prezentuje się nam chociażby w telewizyjnych przedświątecznych reklamach. Ta obrzędowość była głęboka, treściwa, także magiczna, ale w zupełnie innym znaczeniu niż to, którego używa się obecnie, była nawet trochę groźna, ale przez to wszystko była kosmicznie ciekawa – powiedział nam autor tekstu „Rybnickiego Betlejem” Andrzej Czech.
Chyba na większości widzów wrażenie zrobiło porównanie Heimatu, czyli naszej małej śląskiej ojczyzny do świątecznej moczki.
- Pisząc takie teksty często się zastanawiam, czy ja takie rzeczy jak to porównanie wymyśliłem, czy może je gdzieś kiedyś usłyszałem i tylko powtarzam. A im bardziej mi się coś podoba, tym większe mam obawy, że to jednak nie mój pomysł. To porównanie przyszło mi do głowy, gdy robiąc przed świętami moczkę rozmawialiśmy z moją żoną Martyną o ”wieprzkach”. To bardzo śląskie słowo, a stosunkowo mało osób na Śląsku wie, że cierpkie owoce agrestu to właśnie wieprzki. Moczka to taka bryja, mieszanina różnych składników. I tak sobie wtedy pomyślałem, że ten nasz Heimat to jest taka moczka. Jest to absolutna mieszanina zupełnie niezrozumiała dla osób z zewnątrz. Zaś wewnątrz, na Śląsku, każdy ma o moczce inne wyobrażenie, inny na nią przepis, a jest to przecież dla Ślązaków bardzo ważne, wyróżniające ich, danie. No i ostatecznie każdemu trafi się w nim jakiś cierpki wieprzek – wyjaśnia Andrzej Czech.
W widowisku oprócz kolęd w aranżacjach Piotra Kotasa znalazły się również tradycyjne przyśpiewki kolędowe oraz piosenki napisane przez Andrzeja Czecha, na co dzień lidera zespołu Chwila Nieuwagi. Na podstawie starej śląskiej legendy o mówiących drzewach napisał on pieśń „Kiedy drzewa umiały mówić”. Z kolei na koniec wybrzmiała stara przyśpiewka kolędników „Bóg wam zapłać, panie gospodarzu”, którą w swoim śpiewniku zapisał Juliusz Roger; grupa Chwila Nieuwagi wykonuje ją w czasie swoich koncertów kolędowych.
W bazylice partie wokalne zaśpiewali Martyna Czech (Chwila Nieuwagi) i Kuba Blokesz oraz chór Rybnickiego Wieczoru Chwały, przygotowany przez Annę Gajdę. Zagrały natomiast połączone orkiestry Państwowej Szkoły Muzycznej im. Braci Szafranków i Nocna Orkiestra Eksperymentalna oraz zespół Chwila Nieuwagi. Całością dyrygował sam kompozytor Piotr Kotas.
Prezydent z turoniem
Jedynymi elementami scenografii, którą współtworzyła zbudowana na stopniach ołtarza bożonarodzeniowa stajenka, były drzwi i stare radio. W ostatniej części „Rybnickiego Betlejem” do tych drzwi „zaklupali” tradycyjni kolędnicy, a wśród nich prezydent Rybnika Piotr Kuczera z turoniem i proboszcz ks. Marek Bernacki z charakterystyczną gwiazdą. Już po przedstawieniu prezydent Kuczera złożył wszystkim życzenia noworoczne. Dziękował też proboszczowi za to, że w bazylice, której patronem jest św. Antoni, będący też patronem Rybnika, wszyscy możemy czuć się jak u siebie.
- Prezydenta Piotra Kuczerę nie musieliśmy długo namawiać do udziału w naszym widowisku; większy problem mieliśmy z dotarciem do niego z tą propozycją, bo jest osobą bardzo zajętą. Jego udział był dla nas ważny, bo chcieliśmy pokazać, że wszyscy razem tworzymy wspólnotę, że razem możemy tworzyć ważne rzeczy i działać dla dobra wszystkich. Takie są też święta Bożego Narodzenia, które powinny nas scalać i jednoczyć – mówi Piotr Kotas.
Nadzieje na przyszłość
"Rybnickie Betlejem. Śląsko Wilijo" powstało i zostało wystawione dzięki finansowemu wsparciu tego artystycznego przedsięwzięcia przez miasto Rybnik i parafię bazylikalną św. Antoniego. Drugiego dnia osób chcących obejrzeć to wyjątkowe widowisko było tak dużo, że nie wszystkim udało się wejść do bazyliki. Takich tłumów w jej wnętrzu nie pamiętają najstarsi parafianie, ale najważniejsze, że tej wyjątkowo licznej publiczności "Rybnickie Betlejem" bardzo się podobało, o czym świadczyła końcowa owacja. Trudno więc nie uznać go za dzieło wybitne. Widowisko to z jednej strony zachwyca i wzrusza, ale z drugiej zmusza do myślenia, a może i działania, bo porusza tematykę ważną, bardzo nam bliską i bardzo współczesną. Chodzi przecież o to, jak współczesność i tzw. nowoczesność wpływa na nasze świętowanie i przeżywanie świąt Bożego Narodzenia, dla wielu z nas najważniejszych i najbardziej rodzinnych świąt w roku. Ale przecież nie chodzi tylko o same święta, ale o kultywowanie naszych tradycji i zwyczajów, czyli o nasze korzenie i naszą tożsamość. No i jeszcze jedna kwestia niezwykle istotna. Przez pokolenia poranne roraty, kościelne stajenki, pasterki i wszystkie te adwentowo-bożonarodzeniowe zwyczaje kształtowały wrażliwość i charakter młodego pokolenia. Trudno więc nie postawić pytania, o to co w zamian oferuje współczesność.
Twórcy "Rybnickiego Betlejem" mają nadzieję, iż nie była to ostatnia prezentacja ich dzieła, którego wystawienie jest oczywiście przedsięwzięciem dość skomplikowanym i kosztownym. Nie wykluczają wystawienia go w innych miastach Śląska. Pojawiła się też propozycja, by wystawiać je w Rybniku co roku, wzbogacając o nowe elementy.
Fragmenty „Rybnickiego Betlejem. Śląskiej Wiliji”
- Słysza sztyjc wszystko i już nie wiym, co je richtyk prowda, a co mi się ino zdowo, co je terozki, a co już downo było i ino jo to słysza. Miyszo mi się to potym wszystko: te radiowe „last christmes” z pieśniami adwyntowymi, te błyszczące prezynty, te mikołaje jak krasnale z reklamy, z tymi biskupami i z dziadkami mrozami, miyszo mi się to wszystko i wszystko na roz widza i słysza.
- No a potym farorz zaczon robiyć roraty we dziyń, bo niby żodne dziecka nie poradziły rano stanąć na mszo, bo ojce w robocie, omy w robocie. A jo już niy wiym, czamu to ni ma rano – czy to skuli tych dziecek, rodziców, starzików czy farorzów?
- Zamiast się łopłatkami dzielić, to się wadzić zaczli … komu kiery kibicuje, kiery jest z jakiej zorty, kiery jest chrześcijanin, a kiery ni. Ino niy wiedzom, że Ponbóczek jak się rodził, to nie było Chrześcijan, żodyn nie poradził rzykać na różańcu, żodyn nie poradził Ojcze nasz, a Łon i tak prziszoł do ludzi.
- Świynta oszukują. Na torcie co roku mosz wiyncyj świyczek, żeby do cia to docierało, że czas mijo, a w świynta co roku jest tak samo i sztyjc – choby za bajtla – te same czekani na gwiazdka, ta samo szopka we kościele i zdo się, że czas nie upłynoł…, a płynie i jak świyczki na torcie pojawiajom sie nowe bajtle, ale tyż tracom się inksze świyczki…, a bez nich już jest jakoś pusto. Przy kożdym stole siedzi ktoś bez mamuliczki, z kierom się szykowało kiedyś stół, czy łojca z kierym się niosło chojka. I przy kożdym pełnym stole jest tyż beztuż cołkiem pusto.
- Jo to widza i jo to słysza, choć już żodnego sam ni ma. Jo widza i słysza jak u Wiegmannów, abo Mullerów z Breitesstrase, co to jest terozki Sobieskigo śpiywajom „ Silent nacht, heilige nacht”. A potym u Teliczków, co miyszkali wele StadtParku, co to terozki som Koziegóry, jak śpiywajom „Ticha noc, svata noc”. A potym u Buchalików: „Cicha noc”. Słysza w tym mieście tych wszyjskich ludzi i widza tych ludzi, jak niesom te chojki, jak robiom te betlyjki, jak idom na pastyrki, jak jeżdżom na saniach…
"Rybnickie Betlejem" w bazylice św. Antoniego
3 i 4 stycznia w rybnickiej bazylice św. Antoniego wystawiono "Rybnikie Betlejem. Śląsko Wilijo", stworzone przez rybnickich artystów widowisko symfoniczne. Oba przedstawienia obejrzał nadkomplet publiczności.