Strona główna/Aktualności/Miasto/Piotr Kuczera: Mam nadzieję, że nowa porodówka będzie (..)

Piotr Kuczera: Mam nadzieję, że nowa porodówka będzie jaskółką zwiastującą wiosnę w szpitalu

05.02.2024 Nasz wywiad działa

Bardzo bym chciał, by nowa porodówka była jaskółką, która zwiastuje wiosnę w szpitalu. Niestety prawda jest taka, że w szpitalu nie działa interna, SOR jest zagrożony. Zrobimy jednak wszystko, aby pozostał w Rybniku. W związku z tymi problemami pojawia się temat innej formuły zarządczej tego szpitala albo zmian właścicielskich, jednak to wymaga bardzo delikatnych rozmów, przygotowania i analizy - mówi w rozmowie z redaktorem naczelnym Gazety Rybnickiej Piotr Kuczera, prezydent Rybnika.

Rozmowa z Piotrem Kuczerą, prezydentem Rybnika

Rozmowa z prezydentem Piotrem Kuczerą

Mamy odwilż, ale naślizgaliśmy się na tych ulicach i chodnikach. Nie potrzeba więcej pracowników do akcji zima?

W styczniu czy lutym emocje budzi akcja zima, a w lecie wykaszanie traw, co ma związek z tym, że zjawiska te są w pewnym sensie nieprzewidywalne. Skala mrozu, śniegu, opadów deszczu i intensywność wzrostu traw jest zawsze trochę nieprzewidywalna. Miasto przygotowuje się do tych akcji, ale nie może zakładać gigantycznej rezerwy ludzkiej, czy materiałowej, bo to byłaby niegospodarność. W akcji zima uczestniczy około 100 pracowników, którzy zajmują się całym miastem. W zależności od intensywności opadów, czy ilości dni i nocy, podczas których przechodzimy przez punkt 0 stopni, tej pracy jest mniej albo więcej. Zdarza się, że mimo używania dużej ilości soli, ta spływa w ciągu dnia, a wieczorami znów pojawia się lód. W zimie tak już jest. Dlatego należy zachować ostrożność, szczególnie na ulicach, które nie są w pierwszej czy drugiej kategorii odśnieżania, bo zadaniem miasta jest przede wszystkim zachowanie przejezdności tych głównych szlaków. Niektóre ulice boczne utrzymywane są w stanie na biało z całą świadomością, bo nie jesteśmy w stanie w skali całego miasta i 500 kilometrów dróg w Rybniku utrzymywać ich w stanie czarnej nawierzchni. Osobnym tematem są chodniki. To nie jest popularne, ale za ich odśnieżanie odpowiedzialni są właściciele przyległych nieruchomości. Myślę, że każdy kto posiada własną posesję i ma dość duży teren do odśnieżania rozumie, o czym mówię. Mamy zimę. Zapewniam, że służby robią wszystko, by były jak najbardziej skuteczne.

Znów ubyło nam mieszkańców…
Tak, to prawda, demografia jest generalnie problemem całej Europy, a Polski dość silnym. Rybnik na tle innych miast naszego województwa nie wypada źle, ale niestety jak wszystkie większe miasta nie mamy dodatniego wskaźnika. Okazało się, że programy społeczne „500 plus” nie zadziałały mobilizująco do posiadania dzieci, a wpływ mogą mieć raczej inne elementy. Rybnik stara się stopniowo uzupełniać m.in. infrastrukturę żłobkową. Potrzeby są cały czas duże i mam to na uwadze.

Otwarta została nowa porodówka
w szpitalu. To otwarcie słodko-gorzkie, bo o ile z porodówki się cieszymy, czarne chmury wiszą nad SOR-em…
23 stycznia miałem okazję rozmawiać m.in. na ten temat z panią marszałek. Sprawa jest bardzo skomplikowana
i trudna. Miasto nie jest organem prowadzącym szpital, ale wszystkie pretensje są słyszane w ratuszu, bo szpital znajduje się na terenie miasta Rybnika. Dlatego nie mogę się tym nie interesować. Dlaczego zdecydowaliśmy się wesprzeć porodówkę? Bo bardzo zależało nam na tym, by małe rybniczanki i rybniczanie rodzili się po pierwsze w Rybniku, a po drugie w dobrych warunkach. Dlatego radni zgodzili się na wydatkowanie ponad 10 mln zł na remont oddziału neonatologicznego. Bardzo bym chciał, by to była jaskółka, która zwiastuje wiosnę w szpitalu. Niestety prawda jest taka, że w szpitalu nie działa interna, SOR jest zagrożony. Zrobimy jednak wszystko, aby pozostał w Rybniku. W związku z tymi problemami pojawia się temat innej formuły zarządczej tego szpitala albo zmian właścicielskich, jednak to wymaga bardzo delikatnych rozmów, przygotowania i analizy.

Co pan rozumie poprzez zmiany właścicielskie? Szpital wojewódzki miałby stać się szpitalem miejskim?
Są różne formy działania szpitali. Generalnie w systemie polskiej służby zdrowia więcej słyszymy o problemach niż udanych realizacjach. Są w województwie przykłady szpitali dochodowych, ale to wymaga dobrego kontraktu z NFZ. Czy w obecnej sytuacji finansowej samorządów stać nas na to, by miasto dostało pod swój zarząd szpital? Trzeba to przeanalizować. Jest wiele pytań - kwestia oddłużenia albo to, na ile ten budynek jest użyteczny. Wiemy, że jest mocno przewymiarowany, bo był projektowany w okresie zimnej wojny i miał po części służyć celom wojskowym w razie konfliktu zbrojnego. Rozmawiałem z praktykami, którzy znają ten budynek i mówią o kilometrach korytarzy, korytarzach tak wielkich, że de facto mogłyby być salami, o kondygnacjach, które stoją puste. A oprócz finansowych są też inne problemy. Polska ma jeden z najniższych współczynników lekarzy na 1000 mieszkańców.

Próbowano szukać lekarzy wśród Ukraińców uciekających przed wojną do Rybnika, ale coś nie wyszło…
Miasto zorganizowało nawet takie spotkanie, na które przyszło około 40 lekarzy. Część z nich została i podjęła pracę w Rybniku. Problemem są czasem kwestie formalne, np. z uznaniem ich dokumentacji, doświadczenia zawodowego, itp.

W lutym będzie kolejna rocznica wybuchu wojny w Ukrainie. Miasto przygotowało dla uchodźców mieszkania?
Tak, pozyskaliśmy środki zewnętrzne na remont i przygotowanie mieszkań dla uchodźców wojennych, najczęściej matek z dziećmi. Udało się pomóc, a przy okazji wyremontować kilkanaście mieszkań.

I odrobinę polepszyć wskaźniki demograficzne?
To może nie jest zbyt popularna teza, ale właściwie prawie każde państwo europejskie otwiera się na imigrantów, bo rynek domaga się rąk do pracy. Polska też jest tego przykładem - wiele kobiet z Ukrainy znalazło w Rybniku zatrudnienie w różnych obszarach. Następuje też asymilacja dzieci - w rybnickich szkołach mamy około 700 ukraińskich dzieci. Całkiem niedawno miałem okazję być we Lwowie i obserwować, czym jest wojna i codzienność ludzi w jej realiach. Byłem na cmentarzu wojennym, założonym od podstaw obok cmentarza Łyczakowskiego. Robi wrażenie.

Najpierw „Opowieść wigilijna” w teatrze, teraz śpiewanie w Focusie z WOŚP? Pociąga Pana estrada?
Estrada nie, ale pomaganie tak. Jeżeli ktoś zaprasza mnie do charytatywnych wydarzeń i dzięki swojej obecności mogę pomóc, to uważam, że warto. Estrada to nie moje miejsce, ale dla takich wydarzeń mogę zrobić wiele. Poza tym za takimi akcjami zwykle stoją fajni ludzie, a to jest bezcenny potencjał miasta. Cieszę się, że w spektaklu księdza Norasa zebraliśmy prawie 30 tysięcy dla fundacji mAli Wspaniali. Dlatego od 18 lat biorę udział w WOŚP. Jestem wolontariuszem, angażuję się w aukcje na rzecz orkiestry, a w tym roku nawet w śpiewanie.

Rozmawiał Aleksander Król

Redaktor Naczelny
Aleksander Król
do góry