Kawiarnia pełna mruczących przyjaciół. Byliście już w Cat House w Rybniku?
Kawiarnia Cat House w Rybniku, działająca przy ulicy Kościelnej od ośmiu miesięcy, to niezwykłe miejsce, które łączy pasję do kawy z misją ratowania bezdomnych kotów. Tutaj goście mogą napić się kawy w towarzystwie mruczących czworonogów. Rozmawiamy z założycielką Cat House, Panią Ulą, która opowiada o inspiracji, codziennym życiu w kawiarni i sukcesach adopcyjnych.
Co zainspirowało Was do stworzenia kociej kawiarni, która łączy ideę tradycyjnej kawiarni z miejscem do adopcji kotów?
Wiem, że fundacjom jest teraz ciężko znaleźć nowych właścicieli dla kotów. Ciężko jest znaleźć nawet dom tymczasowy. Więc w sumie to miejsce powstało bardziej dla kotów niż jako kawiarnia. Ale kawę bardzo lubię i inspiruje mnie tworzenie nowych kaw. Mamy kawy, których inne kawiarnie raczej nie podają. Nie są to tradycyjne kawy, chociaż klasyki również mamy. W Rybniku nie było takiego miejsca, więc postanowiliśmy je stworzyć.
Jak mieszkańcy Rybnika reagują na to nietuzinkowe miejsce?
Zazwyczaj bardzo pozytywnie je odbierają. Przychodzą tu nie tylko kociarze. Osoby, które nie lubią kotów, przychodzą z ciekawości. Ale nie jest dla nich normalnym to, że kot wchodzi na przykład na stół. Tutaj kawiarnia jest ich domem, więc koty chodzą prawie wszędzie gdzie chcą, oprócz miejsc gdzie jest przygotowywana kawa czy herbata.
Często ludzie przychodzą po kawę, której nie mogą się napić w innych miejscach. Bardzo dużo trafia się osób, które nawet nie wiedziały, że tutaj jesteśmy, a trafili na nas podczas spaceru.
Koty wylegujące się w oknie rzucają się w oczy.
Przy planowaniu lokalu chciałam, żeby to okno było dostępne dla kotów. Wcześniej był tutaj Kubuś. Musieliśmy całkowicie zmienić sposób użytkowania lokalu, co wiązało się z projektami technologicznymi itd. Miałam sporo dylematów. Wiedziałam, że to miejsce musi być stworzone dla kotów. Ale udało się.
Jak wygląda codzienne życie w kawiarni? Czy koty mają jakiś specjalny harmonogram dnia?
Rano koty są karmione, a później już wyczekują godziny otwarcia. Często siedzą razem przy wejściu, czekając na ludzi. Większość kotów naprawdę potrzebuje obecności człowieka. Mrówka, na przykład, jest bardzo otwarta na ludzi. Czekam, aż ktoś ją adoptuje. W kawiarni są pomieszczenia wydzielone tylko dla kotów, gdzie mogą się schować jeśli nie chcą się widzieć z ludźmi. Czasami tak się zdarza, na przykład po wizycie głośnych gości albo pełnej sali, że kotki po prostu chcą sobie odpocząć.
Jak wygląda proces selekcji i wprowadzania kotów do kawiarni. Czy każdy kot może zamieszkać w takim miejscu?
Nie każdy. Zanim kot do nas trafi musi zostać przebadany. Nie może być chory na choroby zakaźne. Wszystkie koty mają robione odpowiednie badania i są odrobaczone zanim do nas trafią. To powinny być koty, które są przyjazne do innych kotów i do ludzi, ponieważ nie możemy pozwolić sobie na trzymanie kota agresywnego. Taki kot wymaga pracy, a tutaj nie ma takiej możliwości. Koty zostają same na noc, więc byłoby to dla nich zbyt niebezpieczne. Oprócz tego wszystkie są kastrowane, sterylizowane. Od kilku dni mamy nową kotkę na górze, więc wymieniamy zapachy. Dajemy coś z zapachami naszych kotów do niej, coś z jej zapachem do naszych kotków. I tak powoli wprowadzamy ją w grono.
Ile kotów przebywa w kawiarni obecnie?
Piętnaście. Z nową kotką, która ma drzwi otwarte, żeby wyjść, ale jeszcze nie jest taka śmiała, bo musi przyzwyczaić się do tego miejsca to piętnaście.
Jakie są historie mieszkańców Cat House?
Szczęśliwe historie to te, kiedy koty w końcu znajdują w swój dom do końca życia. Niestety wszystkie koty są u nas po przejściach, z fundacji, wyłapane gdzieś z ulicy.
Na przykład mamy takiego kota jak Behemot. Został zwrócony z adopcji ponieważ nie dogadał się z innym kotem. Poprzedni właściciele nie chcieli go wprowadzać i socjalizować więc go zwrócili. W sumie to był jedyny zwrot z adopcji. Później byliśmy z nim u weterynarza, ponieważ zaczął agresywnie zachowywać się w stosunku do innych kotów, chociaż wcześniej tego nie robił. Okazało się, że ma śrut w brzuchu. Nie wiedzieliśmy o tym wcześniej, bo nie robimy USG każdemu kotu, który do nas przychodzi. Więc losy niektórych kotów są faktycznie ciężkie. Natomiast trójka naszych kotów pojechała do Anglii. Dziewczyny przyjechały specjalnie po Dorę. Potem stwierdziły, że Dorze będzie smutno i wróciły jeszcze po dwójkę. Mają teraz bardzo fajny domek.
Jak dbacie o dobre samopoczucie i komfort kotów, biorąc pod uwagę ruchliwe otoczenie i obecność klientów?
Większość kotów lubi uwagę ludzi. Same podchodzą żeby się pobawić. Jeśli nie mają ochoty na zabawę, to same decydują kiedy się wycofać. Mogą sobie pójść zjeść czy zdrzemnąć się w miejsce, gdzie nie ma ludzi, lub schować się wysoko, gdzie nikt ich nie dosięgnie.
Rozumiem, że gdy odwiedzamy koty, istnieją określone zasady, których powinniśmy przestrzegać?
Tak. Te wszystkie zasady są wypisane w naszym regulaminie i każdy gość, który do nas przychodzi dostaje go wraz z menu. Najważniejszą zasadą, przez którą często mamy negatywne opinie, jest to że nie wpuszczamy dzieci poniżej siódmego roku życia. Wiem, że są dzieci, które lubią kotki i potrafią się zachować, ale nie wszystkie. Niestety nie jesteśmy w stanie pilnować każdego dziecka, które tutaj przychodzi. Nawet starsze dzieci czasami niezbyt dobrze się zachowują.
Dla młodszych dzieci stworzyliśmy spotkania z behawiorystką, która ma wykształcenie pedagogiczne. Prowadzi zajęcia w pierwszą niedzielę każdego miesiąca. Wtedy młodsze dzieci mogą wejść i pogłaskać kotki. Wszyscy są pod nadzorem, w jednej grupie. Spotkania trwają godzinę.
Oprócz tego prosimy, żeby nie biegać, nie krzyczeć, ponieważ to może wystraszyć koty. Prosimy nie dokarmiać kotów, bo one mają swoją dietę. Mają karmę dobrej jakości. Niektóre koty są łase na bitą śmietankę, więc prosimy, żeby pilnować swoich talerzy. Talerze można odnieść lub odłożyć na robota. Lepiej żeby talerze nie zostawały na stoliku, ponieważ koty mogą zjeść resztki i później bolą je brzuszki, co jest widoczne. Prosimy również o dezynfekcję rąk przed wejściem. Mamy nawet matę do dezynfekcji butów. Prosimy nie robić zdjęć z fleszem, bo mogą oślepić lub wystraszyć kotki.
Czy współpracujecie z lokalnymi schroniskami dla zwierząt lub organizacjami pro zwierzęcymi?
Współpracujemy z kilkoma fundacjami. Sami dostarczyliśmy do kawiarni kilka kotów, z których została tylko jedna kotka. Z lokalnych organizacji mamy koty z fundacji "Jestem głosem tych co nie mówią" oraz stowarzyszenia "Wodzisławskie psy i koty". Oprócz tego przyjechały do nas koty z województwa lubelskiego i opolskiego.
Załóżmy, że moje serce skradł mieszkaniec kawiarni. Jak wygląda proces adopcji?
To zależy który. Fundacje same prowadzą rozmowy przedadopcyjne. Umowę podpisuje się u nas na miejscu, ale musi się to odbyć za zgodą fundacji. My podajemy kontakt do fundacji, wtedy Pani się z nimi kontaktuje. Jeśli fundacja wyrazi zgodę na adopcję, to można zabrać od nas kotka. Wymogiem jest dom niewychodzący, osiatkowane okna i balkony, żeby nie było możliwości, że kotek wyskoczy i zrobi sobie krzywdę.
Ilu podopiecznych znalazło już nowe, stałe miejsce zamieszkania?
W tej chwili 21. O jednej kotce jeszcze nie wystawiliśmy posta. Właśnie w niedzielę została adoptowana.
Cat House to nie tylko czworonogi, ale również kawa i jedzenie. Co dobrego u Państwa dostaniemy?
Oprócz zwykłych, tradycyjnych kaw, mamy też kawy autorskie. Mamy bardzo dużo rodzajów herbat na ciepło. Herbatę można dostać w dzbanku lub w filiżance. Mamy herbaty mrożone i koktajle, a także panini, wrapy, tosty i gofry. Codziennie przygotowujemy własne desery. Oferujemy jeszcze menu sezonowe, na każdą porę roku. Teraz na wiosnę mamy nową ofertę sezonową.
Czy napotkaliście jakiekolwiek trudności w zarządzaniu firmą, która łączy obsługę klienta, gastronomię i opiekę nad zwierzętami?
Nie. Ja bardzo lubię to miejsce i bardzo lubię spędzać tutaj czas. Czasami też sama tutaj pracuję. Mogę przygotować kawę albo pracować na kuchni, jeśli jest taka potrzeba. Tak naprawdę to jest dla mnie bardziej przyjemność niż praca. Pyszna kawa, kotki obok (śmiech). Ludzie są raczej zadowoleni. Niezadowolenie klientów najczęściej wynika z tego, że nie możemy wpuszczać dzieci. Trudności były przy otwarciu kawiarni, ale teraz już ich nie ma.
Za Wami już osiem miesięcy działalności. Gdyby zaczynali Państwo od nowa, co zrobilibyście inaczej?
Ciężkie pytanie (śmiech). W kwestii prowadzenia kawiarni to na pewno troszkę inaczej bym do tego podeszła, bo przez dłuższy czas miałam więcej pracowników niż potrzebowałam. Oprócz tego myślę że nic bym nie zrobiła inaczej.
Czy w kawiarni są organizowane jakieś wydarzenia?
Tak, mamy spotkania z behawiorystą. Pod koniec kwietnia planujemy zorganizować tutaj szybkie randki, wydarzenie, którego nie ma w Rybniku. Zapraszamy wszystkich do udziału.
Rozmawiała: DR