Łukasz Kłosek nie został przewodniczącym by uratować koalicję w radzie?
Łukasz Kłosek w wyborach do rady miasta uzyskał największą liczbę głosów sposród kandydatów Koalicji Obywatelskiej, a także Wspólnie dla Rybnika. Podczas pierwszej sesji 7 maja kandydaturę Kłoska na przewodniczącego rady miasta wysunęli radni opozycji z BSR i PiS. Ten jednak nie przyjął tej propozycji, nazywając ją nawet "pocałunkiem śmierci". Z Łukaszem Kłoskiem, radnym z Boguszowic, rozmawiamy o tym, dlaczego ostatecznie nie kandydował na przewodniczącego rady.
Pana kandydaturę na przewodniczącego rady miasta Rybnika, co ciekawe, zgłosili radni opozycji - Andrzej Wojaczek z BSR, a taką chęć potwierdził też Andrzej Sączek z PiS. Dlaczego nie przyjął Pan tej propozycji?
Niepisana praktyka jest taka, że koalicja rządząca przedstawia kandydata na przewodniczącego. Oczywiście zgłoszenie ze strony ugrupowań opozycyjnych BSR-u i PiS-u mojej kandydatury jest bardzo miłe, bo w ten sposób pokazali, że doceniają moją wieloletnią pracę, duże doświadczenie samorządowe i moje zaangażowanie w życie naszego miasta, ale bardzo często należy traktować takie gesty jako pewnego rodzaju teatr polityczny. Natomiast w tym przypadku miałem jednak wrażenie, że to było szczere i życzliwe, za co wypada po prostu podziękować. Dziękuję także członkom klubu radnych Koalicji Obywatelskiej za wsparcie. Mamy nowych radnych, którzy wnoszą wiele świeżości i dobrego oglądu sytuacji.
Spośród wszystkich kandydatów Koalicji Obywatelskiej, którzy weszli do rady miasta, miał Pan największą liczbę głosów. To nie było wystarczającym argumentem, by został pan przewodniczącym rady?
Tak, w ramach całego „bloku proprezydenckiego” uzyskałem najlepszy wynik wyborczy - 1910 głosów. Najwyższe poparcie wyborcze postrzegane jest, moim zdaniem słusznie, jako demokratyczna legitymizacja do pełnienia istotnych ról w ramach samorządu. Wspólnota lokalna może oczekiwać, że osoba obdarzona przez wyborców wysokim zaufaniem będzie miała większy wpływ na kierunek polityki lokalnej. Nie wszyscy podzielają ten pogląd. Czasem demokratyczna legitymizacja przegrywa z polityką, a zaufanie wyborców przestaje mieć znaczenie.
Czy dostał Pan w tej kwestii poparcie Koalicji Obywatelskiej, a zabrakło go ze strony WDR?
To są te kwestie, które powinny pozostać wyłącznie wewnątrz koalicji rządzącej. Dyskusja na pewno nie była łatwa, powiedziałbym na wysokim C, a wówczas bardzo często wygrywają emocje, a nie argumenty. Ja jestem taką osobą, która ma swoje zdanie, ale potrafi grać w drużynie. Cała moja aktywność polityczna i społeczna to pokazuje.
Wracając do pierwszego pytania - jeśli przyjąłby Pan propozycję ze strony BSR i PiS, prawdopodobnie wszystko rozstrzygnęłoby się po pierwszym głosowaniu…
To takie trochę wróżenie z fusów, bo trudno powiedzieć, jakby to się potoczyło. Natomiast myślę, że była duża szansa na to, by w radzie miasta był dość duży consensus, co do przewodniczącego. Takie miałem wrażenie.
Zresztą zgłoszenie mojej kandydatury, wskazując na silny mandat społeczny ze strony opozycji trochę pokazało, że byłaby szansa na poparcie w dużo większym stopniu, niż to było podczas minionej sesji.
Ale gdyby Pan się zgodził, to może byśmy mieli przewodniczącego Kłoska, ale w kolejnych głosowaniach rozpadła by się koalicja KO i WDR?
Samorząd to sztuka kompromisu i ważenie tego, co jest ważniejsze. Ciężko powiedzieć, co by się dalej wydarzyło. Czasem warto zrobić krok w tył i przyjąć pewne rozwiązania niekoniecznie współgrające z logiką, żeby potem zrobić dwa kroki w przód. Wiele widziałem, niewiele mnie dziwi. „Stołki” nigdy nie były dla mnie najważniejsze, choć przez te kilkanaście lat wielokrotnie byłem już wskazywany na zastępcę prezydenta, przewodniczącego rady itd. Mieszkańcy widzą moją pracę, tego się trzymam.
Czy to Łukasz Kłosek trzy razy nie zagłosował za kandydaturą Krzysztofa Szafrańca na przewodniczącego rady miasta?
Ja popieram stanowisko większości koalicji rządzącej, zresztą znamy się z prezydentem Kuczerą od wielu lat, on wie, że Rybnik w sercu to nie tylko moje hasło na wybory, ale moje podejście do działalności samorządowej. Głosowanie było tajne i nawet nie chcę zgadywać kto jak głosował. To są sprawy, które już się dokonały, przyniosą trochę refleksji w ramach koalicji, albo i nie.
To będzie, mimo tego, co działo się na pierwszej sesji, jednak sprawnie funkcjonująca koalicja, czy będą problemy?
Cały czas powtarzam, że samorząd to sztuka kompromisów, czasem takich, które są trudne do zaakceptowania w różnych wymiarach i personalnych i tych związanych z konkretnymi dzielnicami, finansami miasta. Politykę także tą na gruncie lokalnym porównuję do małżeństwa. Jeśli jest wola współpracy - to ona trwa, jeśli nie - dochodzi do rozwodu. W małżeństwie łączy miłość, w samorządzie miasto Rybnik. Myślę, że kadencja nie będzie łatwa, ale uważam też, że zdrowy rozsądek osób, które uczestniczą w naszym lokalnym życiu politycznym i kwestie związane z rozwojem miasta, dobrem mieszkańców jednak zwyciężą. Natomiast jeśli miałbym coś radzić nam wszystkim w nowej kadencji Rady Miasta to więcej dobrze rozumianej samorządności, wsłuchiwania się w wolę mieszkańców, bo historia różnych decyzji i postaw pokazuje, że bardzo łatwo zaprzepaścić szanse rozwojowe służące całej społeczności.
Rozmawiał Aleksander Król