Łukasz Kohut ze 107 tysiącami głosów! "Żal, że moi rodzice tego nie doczekali. Byłaby to dla nich wielka duma"
- To jest na pewno bardzo wzruszające, a jednocześnie żal, że moi rodzice tego nie doczekali. Na pewno byłaby to dla nich wielka duma" - mówi nam Łukasz Kohut, który zrobił imponujący wynik w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Podczas wyborczej nocy, gdy z nieoficjalnych informacji wynikało, że będzie bardzo dobry wynik, napisał Pan, że jest Ślązakiem i z szampanem zaczeka do oficjalnych wyników… Pana wynik - ponad 107 tys. głosów jest imponujący…
Przede wszystkim chciałem serdecznie podziękować wszystkim tym, którzy na mnie zagłosowali. Bo to nie była łatwa droga. Nie było to takie oczywiste, bo byłem przecież dopiero trzeci na liście KO. Jednak ja swoją kampanię prowadziłem przez 5 lat, pracowałem regularnie w regionie, a w Parlamencie Europejskim byłem jednym z najbardziej aktywnych. Myślę, że także „sprawa śląska” na pewno wiele mi głosów przysporzyła, bo jest to dla wielu z nas bardzo ważna rzecz.
Prezydent Andrzej Duda, wetując ustawę o języku śląskim pomógł Panu wygrać wybory?
Podczas moich wizyt na targowiskach całego Śląska podchodzili do mnie ludzie, którzy mówili, że byli wyborcami PiS-u, wyborcami Andrzeja Dudy, a teraz nie wyobrażają sobie, by zagłosować na PiS i chcą wesprzeć mnie w tej walce o uznanie języka śląskiego za regionalny. Obiecuję, że będę przez te 5 lat, a mam nadzieję, że krócej - przez 2 lata do zmiany prezydenta, tę sprawę nadzorował, koordynował, naciskał.
Nawet wczoraj, gdy Rafał Trzaskowski wysłał do mnie gratulacje na WhatsApp napisałem mu: „No, panie Prezydencie, super, dziękuję, ale teraz to Pan musi podpisać ustawę o języku śląskim, jak zostanie Pan Prezydentem Polski - w czym chętnie pomogę”.
Trzeba takie sytuacje wykorzystywać. Jestem świadomy, że cześć obywateli zagłosowało na mnie głównie ze względu na tę sprawę, nie tylko na pracowitość czy dobrą kampanię. Gdy obserwuję i analizuję wyniki na stronie PKW to widzę, że nawet w powiecie rybnickim, który nie głosuje często na Koalicję Obywatelską tylko na PiS, tych głosów na mnie było bardzo dużo. To pokazuje, że ta decyzja prezydenta o zawetowaniu ustawy o języku śląskim była strzałem w kolano dla PiSu.
Spodziewał się Pan, że to będzie tak gigantyczny wynik? 107 tysięcy głosów…
To jest na pewno bardzo wzruszające, a jednocześnie żal, że moi rodzice tego nie doczekali. Na pewno byłaby to dla nich wielka duma.
A czy się spodziewałem aż takiego wyniku? Liczyłem na to, że będzie dobry, bo rozmawiałem z ludźmi, spędziłem te 6 tygodni naprawdę na wszystkich ryneczkach i targach od Rydułtów po Częstochowę i po prostu ta fala sympatii osobistej spływała gdzieś tam na mnie i dodawała mi skrzydeł. Oczywiście były też pojedyncze hejty, ale w tej branży - to normalne. Wielu ludzi podchodziło, mówiąc o różnych sprawach, którymi się zajmuję. Jedni mi gratulowali, że udało nam się wystawić spektakl Mianujom mie Hanka w Sejmie, inni mówili o śląskiej godce - pierwszym wystąpieniu w Parlamencie Europejskim. Kolejni mówili na przykład w Zawierciu czy Jaworznie o walce o praworządność czy prawa kobiet. A w Sosnowcu mówili, że nie są Hanysami, ale też wspierają nas, bo wiedzą, że dla nas to jest ważne. Wszystkie elementy w tej całej układance zagrały, dlatego miałem poczucie, że wynik będzie dobry. Spałem spokojnie. Aczkolwiek skala sukcesu spowodowała, że aż zaniemówiłem, gdy wczoraj Borys Budka zadzwonił z gratulacjami, mówiąc że przekroczyłem 100 tysięcy głosów.
Lewica może pluć sobie teraz w brodę, że straciła tak „mocnego zawodnika”?
Było mi przykro, że tak to się potoczyło, bo oni w ostatnim momencie startu do Europarlamentu mnie oszukali. Nie miałem wyjścia, jeżeli chciałem kontynuować swoją pracę, a to jest moim zdaniem praca ponadpartyjna, bo przecież sprawa śląska to nie jest sprawa jednej partii, tylko sprawa, ogólnośląska i na pewno stracili przez to ogromną ilość głosów. Co ciekawe ludzie gratulowali mi tej decyzji - słyszałem nawet słowa o „pokerowej zagrywce” na targu w Lędzinach.
Mogę tylko nad tym ubolewać, bo na pewno mam tam jeszcze wielu przyjaciół i cieszę się, że tacy politycy jak Aleksander Kwaśniewski czy Leszek Miller, to też dostrzegali i poparli mnie oficjalnie w kampanii, bo to też pokazuje, że oni też dostrzegli tą błędną decyzję kadrową lewicy. Finalnie Lewica zrobiła strasznie słaby wynik. To się też przełożyło na moje poparcie, bo tam gdzie ja miałem wyższy odsetek, to oni zrobili naprawdę dramatycznie słabe wyniki. No i teraz pytanie, co dalej? Generalnie lewica w Polsce jest potrzebna. Nie może być jednak tak, że jedna osoba, a myślę o Biedroniu, decyduje o listach w całym kraju, bo chce się zainstalować z partnerem w Brukseli. Ludzie to przecież widzą. Elektorat jest coraz bardziej świadomy. Te wybory pokazały, że to nie jest takie łatwe do zaprogramowania, że te osoby z jedynek także muszą robić kampanię.
Jak Pan ocenia wyniki wyborów europejskich w poszczególnych krajach Unii? Trochę martwi to, że niektóre kraje się radykalizują, ale z drugiej strony Europejska Partia Ludowa, w której jest też KO zyska jeszcze kilka mandatów…
My się nie mamy absolutnie czego wstydzić, my pokonaliśmy populistów już 15 października.
Problemem jest radykalizacja we Francji. Siostra mieszka we Francji, wczoraj przyjechała do Rybnika specjalnie zagłosować. Sporo o tym z nią rozmawiam. Rzeczywiście Polska jest obecnie trendsetter w pokonaniu populistów.
Może dlatego, że sytuacja jest mocno napięta na granicy i ludzie mają świadomość, że polityka to nie jest plebiscyt, tylko to są konkretne decyzje , które wpływają na rzeczywistość. We Francji jest jakiś ogromny problem, rosnący Front Narodowy Marine Le Pen to jest zagrożenie dla bezpieczeństwa Europy. Bo to są politycy, którzy z Kremla brali różne dotacje i fundusze. To na pewno przed Parlamentem będzie duże wyzwanie.
Podobnie dla nas ogromnym problemem będzie Grzegorz Braun, który będzie tą swoją retorykę antyeuropejska, antysemicką uprawiał i to będzie wstyd na całą Europę.
Ale poradzimy sobie, bo tak jak pan powiedział większość jest stabilna. To jest solidna ilość mandatów i to powinno wystarczyć do tego, by prowadzić rozsądną politykę całej Unii.
Polska z dużą ilością mandatów Koalicji Obywatelskiej w EPL największej partii w Parlamencie Europejskim może się cieszyć, bo ten głos Polski będzie teraz mocniejszy niż dotychczas?
Tak, na pewno będzie to bardzo mocna delegacja i cieszę się, że będę w tak poważnym, rozsądnym otoczeniu politycznym. Bardzo dobrze współpracowało mi się w poprzedniej kadencji z takimi ludźmi jak Radosław Sikorski, Bartek Arłukowicz i innymi, o co ludzie Lewicy czasem mieli do mnie pretensje, a tak naprawdę to jest właśnie siła, że można współpracować ponadpartyjnie. Teraz jestem częścią tej dużej grupy i na pewno będziemy mieli konkretny wpływ na politykę Komisji Europejskiej, a to jest najważniejsze, bo to Komisja Europejska tak naprawdę rozdaje karty. Myślę, że Ursula von der Leyen może być raczej spokojna reelekcji i to jest dobre dla Polski, bo ona już zapowiedziała wspólnie z Tuskiem, że będziemy budować „kopułę bezpiecznego nieba” nad Europą - co jest absolutnie kluczowe w tych czasach zagrożenia wojną.
W jednym z ostatnich wywiadów Jan Olbrycht, który poparł pana kandydaturę, mówił, że obecny budżet Unii Europejskiej jest budżetem wojennym.
Niestety. Unia Europejska jest organizacją, która po II wojnie światowej powstała po to by wojny nowej nie było. Teraz musimy być gotowi na każdy scenariusz. Też ze względu na sytuację w Stanach Zjednoczonych, gdzie nie wiadomo kto wygra. Unia musi zacieśniać współpracę w kontekście obrony nieba czy unifikacji uzbrojenia. Z tego, co wiem ma powstać teka komisarza do spraw właśnie obronności. Nie chodzi o Armię Europejska, tylko koordynację działań, bo sytuacja międzynarodowa jest bardzo skomplikowana i napięta.
W Kampanii wyborczej mówił Pan, że przypilnuje wydłużenia wydatkowania pieniędzy z KPO, co jest dla samorządów bardzo ważne…
Moim zdaniem to będzie możliwe. Dlatego właśnie, że będziemy bardzo dużą delegacją, mocnym głosem w EPL, będziemy mieli wpływ na pracę Komisji, której szefową zostanie Ursula von der Leyen. Będziemy mieli wszystkie karty na stole i po prostu przekonamy Niemców, którzy także będą mieli dużą reprezentację, do naszych racji. Oni wiedzą jakie mieliśmy problemy wewnętrzne ze względu na wojnę w PiS o praworządność, brak wolnych mediów publicznych przez 8 lat. Uważam, że ta sprawa jest do załatwienia bo samorządy muszą mieć teraz czas nie tylko wydać te pieniądze, ale wydać je dobrze. Te inwestycje finansowane z pieniędzy unijnych napędzą naszą gospodarkę. Będzie się działo!
Rozmawiał Aleksander Król