Odpady to nie problem. To źródło energii…
Jako miasto możemy sprawić, by odpady, które wyprodukujemy, były dla nas dobrem w postaci energii cieplnej i elektrycznej. Pod względem wielkości jesteśmy 25. miastem w Polsce i nie ma drugiego tak dużego miasta, które nie miałoby własnych instalacji do przetwarzania odpadów. A Rybnik zasługuje na to, by mieć własne instalacje i nie opierać się na sposobach gospodarowania odpadami sprzed dwóch dekad - mówi Wojciech Muś, prezes Centrum Zielonej Energii Subregionu Zachodniego w Rybniku.
Po co Rybnikowi spalarnia odpadów i biogazownia?
Samorządy Subregionu Zachodniego wiele lat temu zdecydowały, że zostawią gospodarkę odpadami na wolnym rynku, w efekcie mamy instalację w Jastrzębiu, należącą do spółki Cofinco, w Rybniku Sego, a w Raciborzu, w partnerstwie publiczno-prywatnym miasta z firmą Empol.
To trzy instalacje dla subregionu, w którym mieszka 643 tys. mieszkańców i który wytwarza 270 tys. ton odpadów - sam Rybnik produkuje ich blisko 60 tys. ton.
I chociaż dziś mamy delikatną tendencję spadkową, to, co do zasady, ilość wytwarzanych odpadów rośnie, co potwierdzają wskaźniki Ministerstwa Klimatu i Środowiska. W związku z tym trzeba wrócić do pierwotnego założenia, że właścicielem odpadów jest gmina i ona jest odpowiedzialna za stworzenie systemu ich odbioru i przetwarzania.
Kolejną kwestią jest konieczność ograniczenia ilości odpadów, które trafiają do składowania, co wynika z przepisów krajowych i unijnych. Poziomy przygotowania do ponownego użycia i recyklingu rosną diametralnie (teraz 35, a w przyszłym roku 45 proc.), a my nie mamy żadnej infrastruktury, by im podołać. Już w 2035 r. 65 proc. odpadów ma trafiać do ponownego użycia, a ilość odpadów, które będą mogły trafić na składowisko, nie może przekroczyć 10 proc., co razem daje 75 proc. Co zrobić z pozostałymi 25 procentami wytwarzanych w gminie odpadów? Świat dawno odpowiedział na to pytanie, budując zakłady termicznego przekształcania, czyli elektrociepłownie zasilane odpadami. To też musi wydarzyć się w Rybniku. Nie ma zgody na budowę nowych składowisk.
Trzeba zmienić postrzeganie odpadów - one nie są problemem, a źródłem energii, i to energii w tzw. frakcjach kalorycznych i bioodpadach.
Nie wystarczy odpadów biodegradowalnych po prostu kompostować?
Jeśli poddamy je kompostowaniu, to wytworzymy trochę kompostu, jednocześnie potrzebując bardzo dużo energii, by ten proces przeprowadzić. Dlatego zdecydowanie lepszą alternatywą jest budowa biogazowni. Uzyskujemy biogaz, z którego możemy wytworzyć energię. Ważne jest też to, że NFOŚiGW uruchomił program wsparcia budowy biogazowni, w którym głównym założeniem jest produkcja prądu. Na to zadanie można uzyskać 100 proc. finansowania - w tym 50 proc. dofinansowania i 50 proc. pożyczki. Szacujemy, że jej budowa to koszt ok. 100 mln zł. Nie opłaci się kompostować…
Jak radzą sobie biogazownie już działające w Polsce?
Niedawno uruchomiona została biogazownia w Kaliszu dla odpadów biodegradowalnych i kuchennych. Działa dopiero kilka miesięcy, ale jej wyniki są zachęcające, bo oprócz prądu można wytworzyć tam gaz ziemny CNG i LNG. Mamy flotę pojazdów zasilanych tym gazem.
A spalarnie odpadów?
Odpady komunalne są wysokokaloryczne - zawarta jest w nich energia, którą kilka miast w Polsce - Kraków, Konin, Bydgoszcz, Szczecin, Poznań, Białystok - już pozyskuje. W tych miastach wyraźnie widać, jak przetwarzanie odpadów wpływa na koszty funkcjonowania systemu gospodarki odpadami. Bardzo dobrym przykładem jest porównanie dwóch dużych miast: Wrocławia, który nie ma żadnej instalacji, i Krakowa, który ma instalację do termicznego przekształcania, dzięki czemu ma o połowę niższe od Wrocławia koszty funkcjonowania systemu. Wrocław jest najdroższym miastem w Polsce, jeśli chodzi o zagospodarowanie i odbiór odpadów.
To się przekłada na ceny ciepła dla mieszkańców?
Oczywiście, wytwarzanie ciepła w tradycyjnej elektrociepłowni zasilanej węglem jest o wiele droższe. Na wytworzenie 1 GJ energii cieplnej potrzeba 100 zł, zaś między 60 a 70 zł kosztuje wyprodukowanie 1 GJ energii w termice z odpadów. Różnica jest duża, a poza tym bez instalacji do termicznego przekształcania musimy te odpady składować, co też podnosi koszty. W tym roku to 300 zł od każdej tony składowania.
A miejsce na rybnickim składowisku się kończy?
Tak, jego funkcjonowanie jest ograniczone w czasie, dlatego że po pierwsze możemy je rozbudować jedynie poprzez podnoszenie go w górę, a po drugie PGG ma koncesję na wydobycie węgla pod składowiskiem, w związku z czym nie uzyskamy decyzji budowlanej. Zresztą nie ma zgody na budowę nowych składowisk, bo właśnie chodzi o to, by ograniczyć ilość odpadów, które trafiają do składowania.
Lokalizację instalacji już wybrano?
Nie, jesteśmy w trakcie kończenia analizy wielokryterialnej, która odpowie na pytania, która z lokalizacji jest najlepsza pod względami ekonomicznym, transportowym i społecznym.
Ostatnio w przestrzeni medialnej straszono biogazownią, która ma powstać w Rybniku. Wszyscy znamy programy typu „Uwaga!”, w których pokazywane są biogazownie rolnicze, ale one są dedykowane producentom, np. trzody chlewnej czy zwierząt, i służą do przetwarzania odpadów pochodzenia zwierzęcego - odchodów, padłych zwierząt, które same w sobie są bardzo uciążliwe zapachowo. To zupełnie coś innego. W naszym, rybnickim przypadku mówimy o biogazowni odpadów zielonych i kuchennych. To zasadnicza różnica. Poza tym biogazownie buduje się w sposób zhermetyzowany, wszystkie zachodzące tam procesy są szczelne. Żadne zapachy nie wydostają się na zewnątrz.
A Pan po sąsiedzku zbudowałby nowy dom?
Nie miałbym oporów, dlatego że biogazownie buduje się w reżimie technologicznym. Nie emitują dwutlenku węgla. Produktami końcowymi jest biogaz służący do produkcji energii oraz bioferment, który jest nawozem naturalnym, a cały proces pozwala na efektywną redukcję śladu węglowego i można uzyskać nawet ujemne emisje CO2. Kiedy prowadzi się procesy w sposób otwarty, nie unikniemy emisji, uciążliwości zapachowych i niezadowolenia sąsiadów. Tu wszystkie procesy są hermetyczne.
Ale zanim te odpady zostaną zbiogazowane, ciężarówki muszą je gdzieś dowieźć, wysypać, te odpady muszą być gdzieś złożone, a ta mówiąc kolokwialnie „górka” nie będzie dobrze pachnieć… Czy się mylę?
To ważny wątek. Nie będziemy magazynować odpadów, więc nie będzie procesu zagniwania. Dostarczanie odpadów np. do instalacji termicznego przekształcania też jest hermetyczne. Odpady przyjmowane są w tzw. bunkrze zasypowym, który ma śluzę wjazdową. To oznacza, że otwiera się zewnętrzna brama, wjeżdża pojazd z odpadami, ta brama się zamyka, otwiera się wewnętrzna brama i dopiero samochód może się rozładować w bunkrze, ale już przy zamkniętych wrotach. A w bunkrze panuje podciśnienie. Nic nie dzieje się na zewnątrz, wszystko odbywa się w przestrzeni zamkniętej, hermetycznej z podciśnieniem. Powietrze, które jest zasysane do wewnątrz, nie pozwala odorowi wydostawać się na zewnątrz. Do procesu spalania dostarczane jest powietrze z hal. Podobnie jest w biogazowni - tu też brama wjazdowa zamyka się za samochodem. To są hermetyczne procesy. W Jarocinie, gdzie jest taka instalacja, w linii prostej do zabudowy deweloperskiej, szeregowej nie ma nawet 500 metrów…
Jakie lokalizacje brane są pod uwagę?
Zgłaszając nasze plany inwestycyjne do Wojewódzkiego Planu Gospodarki Odpadami podaliśmy trzy lokalizacje - teren KWK Chwałowice (red. - co niedawno krytykowało kilku radych), ul. Sportową i ul. Marklowicką w Wodzisławiu.
W Wodzisławiu? Dla Rybnika lepiej byłoby, gdyby taka instalacja była jednak na terenie naszego miasta?
Tak, bo dużą część kosztów gospodarowania odpadami generuje transport, więc z punktu widzenia logistyki i kosztów zdecydowanie lepszą lokalizacją jest Rybnik. Poza tym biogazownia wyprodukuje prąd i ciepło, które można będzie pozyskać.
Te instalacje muszą być zlokalizowane w miejscu, które daje możliwości oddania ciepła. Bo gdybyśmy chcieli albo mieli możliwość skorzystania z działki 5 km za miastem, daleko od zabudowań, to będzie kłopot z wpięciem produkcji ciepła do sieci ciepłowniczej.
Tymczasem w kraju i Europie mamy przykłady takich instalacji w centrach miast, np. Wiedeń, gdzie działają trzy zakłady termicznego przekształcania w centrum, wkomponowane w miejską tkankę, które zachwycają infrastrukturą. Mamy spalarnię prawie w centrum Paryża, która sąsiaduje z 10-piętrowymi blokami. I mamy Kopenhagę, gdzie taka instalacja jest wśród osiedli domów, kompleksu boisk i dzielnicy loftowej, która jest uważana za jedną z bardziej atrakcyjnych i drogich w Kopenhadze. Na jej dachu znajduje się sztuczny stok narciarski i ścieżki spacerowe. Istnieje sporo mitów na temat instalacji, które trzeba obalać. To nie są już takie urządzenia, jakie budowano kiedyś.
Pierwsze instalacje do termicznego przekształcania faktycznie pracowały w innych warunkach technicznych, inne były założenia co do norm emisyjnych. Dziś te normy są najbardziej restrykcyjne. Analiza jest prowadzona na bieżąco, dostęp do wyników mają wszystkie instytucje kontrolne, np. WIOŚ, który online obserwuje, co jest emitowane z komina. Dzięki obecnej technologii nie trzeba się niczego obawiać.
Dziś buduje się w Polsce najnowocześniejsze instalacje. Europa Zachodnia wybudowała je już dawno temu, istnieje 509 spalarni w Europie, z czego 8 w Polsce. I dziś Niemcy z zazdrością patrzą na nasze, dużo bardziej nowoczesne spalarnie niż te, którymi dysponują u siebie.
Jaki jest koszt budowy spalarni?
Byliśmy niedawno zobaczyć będącą na ukończeniu spalarnię w Gdańsku, której koszt opiewa na 507 mln zł. Do 31 grudnia ubiegłego roku NFOŚiGW miał otwartą listę wsparcia budowy zakładów termicznego przekształcania odpadów. Nasze Centrum Zielonej Energii powstało w grudniu i siłą rzeczy nie było możliwości złożyć takiego wniosku, ale rozmawialiśmy z NFOŚiGW i wiemy, że wiele ze złożonych wniosków nie zostanie zakwalifikowanych, więc będzie dodatkowy nabór. Jest duża szansa na zdobycie funduszy. Nie mamy też wątpliwości, że pojawią się partnerzy, którzy chcieliby wesprzeć budowę takiej instalacji. Niemniej chcemy zbudować zespół instalacji, które będą miejskimi narzędziami do realizacji zadań, jakie na gminie ciążą.
Jedną z najistotniejszych spraw jest to, by dla mieszkańca ustabilizować koszt za odpady na poziomie, który będzie społecznie akceptowalny.
Kiedy ruszą instalacje w Rybniku?
Mamy gotową koncepcję budowy instalacji. Wniosek o wydanie decyzji środowiskowej i wniosek do NFOŚiGW o wsparcie finansowe chcemy złożyć w grudniu tego roku. Jeśli mielibyśmy być optymistami, to możliwe jest uruchomienie biogazowni na początku 2027 r.
Potem będzie można pomyśleć o budowie elektrolizera. Bo elektroliza jest ostatnim elementem tej koncepcji - wodór jest paliwem najbardziej przyszłościowym. Powstała polska strategia wodorowa, Unia inwestuje olbrzymie pieniądze w wodór, robią to też koncerny, a Toyota produkuje auta wodorowe od lat. A przypomnijmy, że miasto Rybnik zakupiło autobusy wodorowe, mamy stację tankowania wodoru, więc kolejnym krokiem jest wybudowanie elektrolizera, by produkować wodór na miejscu. Ale to późniejsza przyszłość.
Rozmawiał Aleksander Król