Strona główna/Aktualności/Nasz wywiad działa/Pij rybnicką kranówkę i płyń po skarb!

Pij rybnicką kranówkę i płyń po skarb!

04.06.2023 Nasz wywiad działa

O tym, że w rybnickich kranach mamy lepszą wodę niż w niejednej plastikowej butelce, grze „Wpław po skarb” i atrakcjach szykowanych z okazji Światowego Dnia Ochrony Środowiska w rybnickiej bibliotece rozmawiamy z Karoliną Wacławiec, kierownikiem Biura Obsługi Klienta w Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji w Rybniku.

Karolina Wacławiec poleca rybnicką kranówkę. Zdj. WaT

Wydaje nam się, że wody mamy pod dostatkiem - wystarczy odkręcić kurek i leci z kranu, a tak naprawdę Polska ma jedne z najmniejszych zasobów wody w Europie?
Rzeczywiście, jesteśmy gdzieś na dole tej listy, o czym świadczą liczby. Roczne zasoby wodne na jednego mieszkańca w Polsce to 1.600 m3, przez co bliżej nam do Etiopii, gdzie ten wskaźnik wynosi 1.400 m3, niż do Islandii, gdzie mają 500.000 m3 wody na mieszkańca. Na szczęście nasze położenie geograficzne, tu na Śląsku, jest nie najgorsze ze względu na bliskość gór i duży Zbiornik Goczałkowicki. Na razie jesteśmy zabezpieczeni, ale te zasoby wodne nie są nieograniczone. Dlatego jako spółka poszukujemy w Rybniku własnych źródeł wody. W głównej mierze kupujemy ją od Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów w Katowicach - to zasób Zbiornika Goczałkowickiego, ale resztę, ok. 30 proc., próbujemy pozyskać w najbliższym nam terenie. Mamy dwa swoje ujęcia - jedno przy ulicy Tęczowej, które zasila m.in. centrum, w tym nasz wodomat, i drugie ujęcie przy ulicy Rajskiej, skąd płynie woda dla całych Boguszowic. Zaś np. dzielnica Północ ma wodę z ujęcia „na elektrowni”. Kupujemy wodę od PGE, która ma swoje ujęcie.

Gdy odkręcę kurek w dzielnicy Północ, z kranu leci woda z podziemnego ujęcia na elektrowni? To lepsza woda od tej z Goczałkowic?
Woda podziemna od wody powierzchniowej jest lepszej jakości - naturalnie przefiltrowana, nie trzeba jej już tak uzdatniać, ale generalnie cała woda w Rybniku i w ogóle woda w Polsce, która kierowana jest siecią wodociągową do użytkowników, musi spełniać bardzo wyśrubowane parametry unijne, więc jest bardzo dobra. Kiedyś obawialiśmy się wypić wodę prosto z kranu - pamiętam, że jako dziecko nie wolno było tego robić. Mieliśmy zakaz. A teraz można tę wodę bezpiecznie pić - czego dowodem jestem ja, moja rodzina i wszyscy moi znajomi.

Zachęcam do picia kranówki. W rybnickich wodociągach mamy świetne laboratorium, bardzo zaangażowane panie laborantki, które systematycznie i zgodnie z wymogami monitorują jakość wody. Mogę zapewnić o bezpiecznej i zdrowej wodzie w Rybniku.

Nie ma sensu kupować wody w plastikowej butelce?
To trochę niewygodny temat, bo nie chcemy atakować przemysłu produkującego wodę butelkowaną, ale chcemy, by mieszkańcy świadomie sięgali po wodę butelkowaną. Oczywiście, nasza woda nie może konkurować z wodą stricte mineralną, która ma bardzo bogaty zestaw minerałów, ale np. nasza woda z ul. Tęczowej ma status wody źródlanej, czyli praktycznie nie wymaga większego uzdatniania. Przypomnę, że to jest ta woda, na której kiedyś warzono piwo rybnickie - jest bardzo dobrej jakości. Śmiało można ją pić bez przegotowania. Zwracam uwagę, by jej nie przegotowywać, by nie zabijać jej wszystkich naturalnych wartości.

Ktoś od razu powie, że w wodzie z kranu jest chlor…
My nie stosujemy chloru, tylko podchloryn sodu, czyli bezpieczną substancję stosowaną w niewielkich ilościach. Można chwilę odczekać, by ulotnił się zapach i pić wodę bez specyficznego posmaku. Ale trzeba też pamiętać, że chlor nie jest szkodliwy, zaś woda z Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów jest ozonowana. Tam w ogóle nie ma chemii.

Rozumiem, że nie chcecie wchodzić w paradę producentom wody butelkowanej, ale powiedzmy to - woda z rybnickich wodociągów niejednokrotnie jest lepsza od tej marketowej?
Jest na pewno świeża, bo nie stoi w miejscu mocno naświetlonym czy ciepłym, tylko ciągle płynie w rurach. Oczywiście dobrze jest, zanim napijemy się wody z kranu, szczególnie gdy nie używaliśmy go przez kilka dni, troszeczkę jej odpuścić, ale absolutnie nie wylewać, tylko użyć np. do podlewania kwiatków lub mycia. Apelujemy, by nie lać wody bez sensu.

Zbliża się lato, pewnie zużyjemy teraz o wiele więcej wody?
Zdecydowanie. W okresie letnim pobory wody są prawie trzykrotnie wyższe niż w pozostałych okresach. Oczywiście wszystko zależy od pogody, ale teraz zużycie wody mocno wzrośnie. Mieszkańcy podlewają ogródki i będą napełniać przydomowe baseny. W lecie czasem zgłaszają się do nas klienci, którzy mieszkają w budynkach wielorodzinnych, że na ostatnich piętrach ciśnienie jest bardzo niskie albo w ogóle go nie ma. Osobiście nie jestem fanem basenów, mieszam blisko kąpieliska Ruda, więc w ogóle nie mam problemu.
Ale sama miałam basen w rodzinnym domu, który teraz został pomniejszony do ¼ i służy jako zbiornik dla wody deszczowej do podlewania. Fajnie jest się w takim przydomowym basenie ochłodzić, ale takie baseny stanowią coraz większy problem. W ostatnich latach w centralnej Polsce obserwowaliśmy brak dostaw wody przez kilka dni. Ta susza hydrologiczna już do nas dociera.

Podobno tym, czym była ropa dla XX wieku, będzie woda dla XXI?
Tak, już zastanawiamy się, jak odzyskiwać tzw. wodę szarą, która pochodzi z gospodarstwa domowego, a którą można ponownie wykorzystać. Nie mówię tu o wodzie, która jest spuszczana w toalecie, ale tej, która służy nam do gotowania, mycia i sprzątania. Na razie jako użytkownicy wody podchodzimy do tego ostrożnie i z nieufnością, ale takie technologie - pozwalające odzyskać tę wodę - na świecie istnieją. Dziś są bardzo kosztowne i skomplikowane, ale to jest przyszłość.

Idealny trawnik podobno jest już passé?
Na pewno passé jest ścinanie trawników co tydzień do kilku centymetrów. W mieście powstają łąki kwietne - nie trzeba ich tak często podlewać jak trawnika. Woda tak szybko nie wsiąka do gruntu, a przy okazji pozwalamy rozwijać się wszystkim organizmom, które nam sprzyjają.

Kiedyś ludzie jechali po dobrą wodę do źródełka, teraz idą do wodomatu przy ul. Skłodowskiej-Curie. To jedyny taki wodomat w Polsce?
Rzeczywiście, to jedyne takie urządzenie w Polsce. To nasz patent, choć pomysł nie jest nowy - podróżując po Europie, tego typu urządzenia w różnej formie można spotkać w wielu miejscach. Często są to jakieś małe urządzenia w ścianie budynku np. na przystanku autobusowym, gdzie można kupić wodę do bidonu. Nasz wodomat jest dosyć skomplikowanym urządzeniem. Podawana jest tu woda w różnych formach - gazowana, niegazowana, z sokiem lub bez. Za złotówkę można nalać ją do półlitrowego kubka plastikowego lub do litrowej butelki za 1,50 zł. Można też napełnić pojemnik 19-litrowy, płacąc 4 złote. Najchętniej mieszkańcy kupują wodę w kubku - gazowaną i z sokiem. To jedyny taki sklepik z wodą w Polsce. Od czasu uruchomienia wodomatu w 2015 największą popularnością cieszył się on w roku 2018, kiedy zrealizowano 12.646 transakcji. W minionym roku dokonano ich 7.767.W latach 2020-2022 wodomat był częściowo nieczynny z uwagi na pandemię. Utrzymanie urządzenia sporo nas kosztuje, na pewno się nie zwróci, ale poprzez wodomat promujemy kranówkę - jako bezpieczną i zdrową. Tutejsza woda pochodzi z ujęcia przy Tęczowej. Pamiętam, jak kilka lat temu otwieraliśmy wodomat, podeszła pani z dużym baniakiem na wózeczku, bo słyszała, że jest tu świetna woda. Przyznała, że mieszka bliziutko, dlatego powiedziałam jej, że tę samą wodę ma w kranie i nie ma potrzeby przychodzić do wodomatu. Jest takie przekonanie, że gdy za coś zapłacimy dodatkowo, to to jest lepszej jakości. A w rzeczywistości ta sama woda płynie w sieci wodociągowej.

Zdj. Wacław Troszka

A wody nie trzeba nawet kupować - w przestrzeni miejskiej jest kilka poidełek. Są one też w rybnickich szkołach…
Mamy poidełka w parku tematycznym, przy dworcu PKP, przy pomniku braci Szafranków, przy targowisku na ul. Hallera. Jest jeszcze „rybka”, czyli poidełko między pl. Wolności a rynkiem, które utrzymuje miasto. Są też poidełka w szkołach. Przez niemal 10 lat prowadziliśmy akcję, dzięki której 22 szkołom udostępniliśmy poidełka dla uczniów, ale szkoły musiały sobie na nie zapracować. Z okazji Światowego Dnia Wody odbywały się różne konkursy fotograficzne, plastyczne czy scenariusz kampanii reklamowej i szkoły, które były najbardziej zaangażowane, mogły wygrać poidełko. Akcja cieszyła się dużą popularnością, młodzież chętnie korzysta z poidełek w szkołach.

Pewnie chętnie też zagra w waszą grę. Na czym ona polega?
„Wpław po skarb” to pierwsza gra miejska o wodzie w Polsce. To fajna propozycja - nie tylko zabawa, ale też nauka. Gra daje nam szansę poznać ładne zakątki miasta, ale i specyfikę działania naszej firmy - czym się wodociągi zajmują, co robią, by woda była dobrej jakości i jak działa oczyszczalnia. Mało kto wie, że w Rybniku mamy 1.200 km sieci wodociągowej i ponad 800 km sieci kanalizacyjnej, więc utrzymanie tej infrastruktury to olbrzymi wysiłek. I kilka zadań w tej grze poświęconych jest profilowi naszej działalności.

Co potrzebujemy, by zagrać?
Wystarczy smartfon z włączoną lokalizacją i głosem. Na początek musimy ściągnąć darmową aplikację, za pomocą kodu QR wgrywamy grę do telefonu i możemy grać. Start jest przy wodomacie, skąd kropelka będąca przewodnikiem prowadzi nas przez park tematyczny, deptak do bazyliki, ulicę Kościuszki, do ujęcia na ulicy Tęczowej i mety na rynku, gdzie, mam nadzieję, wszyscy odnajdujemy ten skarb. Po drodze wykonujemy różne zadania - są tam np. zagadki liczbowe - ile potrzeba wody, by wyprodukować T-shirt, parę dżinsów i kilogram wołowiny. Jak wybierzemy dżinsy - to okaże się, że potrzebujemy 15.000 m3, aby bawełnę wyhodować, przerobić i wyprodukować dżinsy. Są to dość zatrważające liczby. Ta gra ma nam pewne rzeczy uświadomić.

W czerwcu będzie można zagrać także w rybnickiej bibliotece?
5 czerwca podczas Światowego Dnia Ochrony Środowiska wspólnie z paniami z rybnickiej biblioteki będziemy promować naszą grę i kranówkę! Będzie mnóstwo atrakcji. W bibliotece odbędą się m.in. warsztaty organizowane przez pasjonatów kajaków ze Stowarzyszenia „Aktywni”, spotkanie z panią Pauliną Sobczuk z nadleśnictwa, która opowie o ekosystemie w rybnickich lasach, oraz wodne warsztaty w formie zabawy. Przygotujemy też stanowisko wodociągów, przy którym będziemy opowiadać o naszej wodzie i zachęcać do udziału w grze miejskiej, która potrwa kilka dni. Planujemy stworzyć kilka grup, które będą zdobywały punkty, a najlepsi otrzymają nagrody w postaci naszych upominków, które będą służyły do picia wody. Wielkim finałem Dnia Środowiska w bibliotece będzie spotkanie z Beatą Pawlikowską, podróżniczką, pisarką, która opowie o swoich podróżach w kontekście wody.

Wszyscy powinniśmy się z wodą zaprzyjaźnić i doceniać tę najpospolitszą, ale i najcudowniejszą substancję na Ziemi.

Rozmawiał Aleksander Król

Redaktor Naczelny
Aleksander Król
do góry