Przemysław Grycman: 13 procent wody pochodzi z naszych ujęć
To pierwszy taki przypadek w historii rybnickiego samorządu, że szef jednego miejskiego zakładu został prezesem drugiego. Od połowy września Przemysław Grycman (48 lat), dotychczasowy dyrektor Rybnickich Służb Komunalnych, jest prezesem Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Rybniku.
To jednak spore zaskoczenie, że niedawny jeszcze dyrektor RSK jest dzisiaj prezesem PWiK.
To dobry kierunek, bo nie chwaląc się, po latach pracy w RSK mam dużą wiedzę o mieście i jego funkcjonowaniu, więc zarządzając Wodociągami, będę mógł ją wykorzystać. W RSK pracowałem od 23 lat, czyli od początku mojej kariery zawodowej; dyrektorem zakładu byłem od roku 2010. Stwierdziłem, że albo teraz zmienię pracę, podejmując nowe wyzwania, albo zostanę w RSK i się tam zestarzeję. Nadarzyła się okazja, więc przystąpiłem do konkursu na prezesa PWiK. Pracę w RSK rozpoczynałem jako absolwent studiów inżynierskich z inżynierii miejskiej. Co ciekawe moja praca dyplomowa była związana z budową sieci wodociągowej i robiłem ją właśnie dla PWiK. To był projekt wymiany wodociągu na ul. Szkolnej w dzielnicy Smolna. Później zrobiłem jeszcze studia magisterskie z zarządzania w budownictwie.
Można porównać te dwa zakłady?
Zupełnie inna jest struktura organizacyjna obu zakładów i są duże różnice w zarządzaniu i podejmowaniu decyzji. PWiK zajmuje się wyłącznie dostarczaniem wody i ściekami, natomiast liczba zadań, które wykonują Służby Komunalne, jest ogromna. RSK zajmują się w mieście prawie wszystkim. Zimą jest akcja zima, a latem podtopienia budynków, zresztą utrzymaniem nawierzchni dróg w należytym stanie zajmują się cały rok. W przypadku Wodociągów działalność jest bardzo zawężona, uregulowana i zaplanowana.
Pana poprzednik słynął z zarządzania firmą twardą ręką…? Zresztą znaczący jest fakt, że działające w PWiK związki zawodowe był z prezesem spółki w sporze zbiorowym.
Nie patrzę na to, co działo się wcześniej i nie oceniam. Zarządzam zakładem po swojemu. W ramach nowego otwarcia spotkałem się z przedstawicielami związków zawodowych i po negocjacjach podpisaliśmy satysfakcjonujące obie strony porozumienie, kończące spór zbiorowy z zakładową Solidarnością. Od tamtej pory spotykamy się i rozmawiamy regularnie. Nie rozmawiamy wyłącznie o zarobkach, ale również o innych problemach, których tu nie brakuje, np. o warunkach pracy. Chcę, żeby załoga dobrze pracowała, a załoga chce dobrze zarabiać, musimy więc znaleźć złoty środek. Pracownicy muszą zrozumieć, że jako firma pracujemy dla mieszkańców, że jeśli będą solidnie pracować, to otrzymają za to godne wynagrodzenie. Mam nadzieję, że w oparciu o premie kwartalne uda się stworzyć odpowiedni system motywacyjny. Co ważne, kilku pracowników przyszło już do mnie ze swoimi pomysłami na usprawnienie pracy i działalności naszej firmy.
Pewnie pomysłów na zmiany Panu też nie brakuje?
Chcę zmienić wizerunek Wodociągów, chcę, by były w mieście bardziej widoczne. Zleciłem już opracowanie nowego logo PWiK, bo to dotychczasowe ma już kilkadziesiąt lat i to widać. Zdecydowałem też o pojawieniu się PWiK na Facebooku, gdzie mamy już swój profil. Będziemy tam na bieżąco przekazywać ważne dla mieszkańców informacje np. o awariach i przerwach w dostawie wody, a w sytuacjach problemowych zamieszczać nasze wyjaśnienia. Będziemy też oczywiście bronić się w przypadku bezpodstawnych ataków. Dzisiaj szybka informacja jest rzeczą niezwykle istotną. Nadal jako Wodociągi będziemy promować i reklamować rybnicką kranówkę. Nasi odbiorcy nie muszą kupować wody butelkowanej, bo woda, która leci z ich kranów, jest bardzo dobrej jakości i jest znacznie tańsza. Sam kranówkę piję od dawna.
PWiK w Rybniku zaopatruje w wodę 25.265 gospodarstw domowych oraz 2.219 innych podmiotów, czyli placówek oświatowych, urzędów, instytucji i przedsiębiorstw. Wodę, którą dostarcza, kupuje głównie od GPW Katowice (76,39 proc.), a także od Elektrowni Rybnik, czyli PGE GiEK (8,85 proc.) i w niewielkich ilościach od PWiK Żory i PWiK Wodzisław Śl. W 2023 roku PWiK w Rybniku zakupiło łącznie 5.963.176 m3 wody. Obecnie 13,07 proc. potrzebnej wody rybnickie Wodociągi pozyskują z własnych ujęć. Spółka zatrudnia 242 pracowników, z których 126 osób to pracownicy fizyczni. W oczyszczalni ścieków i w jej laboratorium pracuje 27 osób. Sieć wodociągowa PWiK liczy prawie 715 km, a kanalizacyjna 685 km.
Bardzo dobrym pomysłem okazał się wodomat, w którym można kupić szklankę wody gazowanej z sokiem, ale też napełnić wodą 20-litrowy zbiornik. Pytanie, czemu nie ma kolejnych? Taki wodomat przydałby się np. na terenie parku przy Kampusie, gdzie odbywa się wiele koncertów i innych imprez.
Nie wszędzie jest to możliwe, bo potrzebny jest dostęp do sieci wodociągowej i kanalizacji. Myślimy o tym, ale nie wszystko naraz. Dystrybutory wody podłączone do sieci wodociągowej zainstalowaliśmy już w urzędzie miasta, by tam kranówka była dostępna dla mieszkańców i petentów.
Obecnie cenę wody i odbioru ścieków z trzyletnim wyprzedzeniem zatwierdzają Wody Polskie. Ustalanie cen na trzy lata do przodu w sytuacji, gdy inflacja jest wciąż spora, to właściwie wróżenie z fusów…?
To dla nas spory kłopot. Trzy lata to bardzo długo, a rynek jest przecież rozchwiany. Dwa lata temu jeden megawat energii elektrycznej kosztował 300 zł; dzisiaj kosztuje 2 tys. Wzrasta też co jakiś czas płaca minimalna. Mamy zatwierdzone ceny wody i ścieków na kolejne dwa lata, ale nie mogę zagwarantować, że zdołamy je utrzymać. Gdyby ceny i wysokość minimalnej pensji, czyli nasze koszty, były stabilne, nie byłoby problemu, ale w obecnej sytuacji podawanie cen wody z trzyletnim wyprzedzeniem jest nie do przyjęcia. Nie wiemy, np. jak długo będzie nas obowiązywać rządowa tarcza antykryzysowa, chroniąca nas przed zbyt dużym wzrostem cen energii elektrycznej. Zakładamy, że przez cały ten rok. Tych zmiennych jest więcej. Górnośląskie Przedsiębiorstwo Wodociągowe, nasz główny dostawca wody (67 proc.), w ubiegłym roku podniosło cenę wody o 30 proc.
Ale macie też przecież swoje własne ujęcia wody?
13,07 proc. wody, którą dostarczamy, pochodzi z naszych ujęć zlokalizowanych w rejonie osiedla Tęczowa w Śródmieściu i w Boguszowicach Osiedlu, gdzie funkcjonuje nasza stacja uzdatniania wody. Niedawno znaleźliśmy trzy stare studnie usytuowane: jedna w sąsiedztwie dawnej hali mięsnej przy ul. 3 Maja i dwie na terenie sąsiadującego z nią parkingu. Planujemy je udrożnić, a potem w ramach inwestycji zbudować ujęcia wody z niezbędnym oprzyrządowaniem. Takie przedsięwzięcia mają dla nas znaczenie strategiczne, bo w coraz większym stopniu uniezależniamy się od zewnętrznych dostawców wody.
A co z oczyszczalnią?
Zamierzamy skanalizować kolejne dzielnice miasta, więc musimy ją zmodernizować i rozbudować. Chcemy, by trwająca tam już produkcja prądu z biogazu, czyli de facto z metanu, w większym stopniu pokrywała zapotrzebowanie oczyszczalni. Dzisiaj agregat kogeneracyjny produkuje około 40 proc. energii zużywanej w oczyszczalni. Zakładamy, że docelowo będzie to 80 proc. zapotrzebowania.
Od ubiegłego roku trwa budowa kanalizacji w Chwałęcicach. Jesteśmy na początku kanalizowania tej dzielnicy, bo to pierwszy z trzech etapów tej dużej inwestycji, w ramach którego w przyszłym roku podłączymy do czynnej już kanalizacji około 100 budynków. Zgodnie z planem zakończenie budowy kanalizacji w Chwałęcicach powinno nastąpić w ciągu 4 lat. Potem planujemy budowę kanalizacji w Grabowni i Stodołach. Tam, gdzie to tylko możliwe, staramy się zdobyć unijne dofinansowanie. Złożyliśmy np. wniosek o dofinansowanie montażu ogniw fotowoltaicznych.
Pana poprzednik często podkreślał stosunkowo małe straty wody na sieciach wodociągowych…?
Tak jest faktycznie. W niektórych miastach te straty sięgają 16, a nawet 18 proc., a u nas w ubiegłym roku wyniosły one 3,37 proc. Mamy cały system monitoringu i dobrze wyszkolonych pracowników. Dzięki temu szybko lokalizują ewentualne nieszczelności i je usuwają.
Rozmawiał Wacław Troszka