Strona główna/Aktualności/Nasz wywiad działa/Rybniczanka TrendOla o trendach w modzie i w życiu

Rybniczanka TrendOla o trendach w modzie i w życiu

16.03.2025 Nasz wywiad działa

Mówi się o nich: ciucholandy, szmateksy, lumpeksy czy bardziej światowo… tani Armani – moda na sklepy z używaną odzieżą rośnie, bo ciuchy z drugiej ręki bywają unikatowe, a dostając drugie życie nie zaśmiecają planety. Mówi o sobie: trendystka, trendola czy bardziej swojsko… lumpola – Aleksandra Bonk, modowa blogerka, jest prawdziwą królową second-handów. – Mam noktowizor ustawiony na rzeczy w trendach i często przeczuwam, które się rozwiną, poluję więc na takie ciuchy, albo raczej, to one polują na mnie – mówi rybniczanka, z którą rozmawiamy o tym, co tak naprawdę jest ważne w modzie i w życiu.

Skąd wzięło się to Pani zainteresowanie modą?

Jak przystało na artystkę, modą interesowałam się od zawsze, ale trochę z doskoku, bo bliższe mi było malarstwo, architektura czy film. Modowa pasja rozwinęła się przypadkiem 9 lat temu, kiedy mocno schudłam i w końcu osiągnęłam upragnioną wagę. Wydawało mi się, że wreszcie nadszedł ten moment, kiedy mogę zacząć eksperymentować z ubiorem, bo będę pięknie wyglądać we wszystkim, co włożę, i w końcu pozbędę się kompleksów. Dlatego zaczęłam bacznie śledzić pokazy projektantów i street style w mediach społecznościowych i zaprzyjaźniłam się z modą i trendami… Ale z kompleksami niestety nie było tak łatwo, jak myślałam – okazało się, że waga i sylwetka nie mają nic do rzeczy.

Czym więc jest dla Pani moda?

Przede wszystkim wolnością i radością – poprzez sztukę ubioru pokazujemy swoje serce, duszę i ideały. Jako dziedzina sztuki, moda jest też skutecznym narzędziem walki z konformizmem, narzuconymi regułami i normami. Moda nie jest o wyglądaniu ładnie, o podkreślaniu „atutów” i tuszowaniu „mankamentów”, bo ona ich nie rozróżnia. Nie jest też cudowną tabletką odchudzającą, ani nie konkuruje z medycyną estetyczną. Jest pełna pozytywnego podejścia do ciała i inkluzywności rozmiaru. Moda odzwierciedla nasze wartości i przekonania, podkreślając znaczenie współistnienia, równości, indywidualności czy samoekspresji. Jestem 60-latką w rozmiarze plus size i moda, która stawia na autentyczność i tożsamość osobistą, pomaga mi wyrazić moją złożoną, chaotyczną i eklektyczną osobowość. Zabawa modą skutecznie wspiera poprawę samopoczucia, dlatego gorąco polecam!

Czy moda nakazuje nam wiernie podążać za trendami?

Jestem trendystką, uwielbiam trendy w modzie, szczególnie te krótkotrwałe mikrotrendy, bo szybko się nudzę. Jeżeli moda ma być aktualną formą ekspresji, nie może pozostawać w tyle za tym, co dzieje się w świecie, za zmianami społecznymi i cywilizacyjnymi. Trendy są nie tylko w modzie, ale w każdej dziedzinie życia i żeby być na bieżąco najczęściej je przyswajamy. Jednak moim zdaniem nie ma sensu podążać za trendami, które generują konsumpcjonizm, czyli kupowanie co chwilę nowych modeli torebek, butów i kolejnych reklamowanych ubrań w modnych kolorach, które za chwilę się znudzą. W modzie fascynują mnie trendy dotyczące głównie sposobu stylizacji, nowych sposobów połączeń, kontrastowych zestawień, innego wykorzystania elementów, dekoracji i dodatków, nadawania nowej funkcji czy formy, jak w recyklingu, upcyklingu czy personalizacji.

Moda jest dla każdego, nie tylko dla młodych, szczupłych i pięknych?

Moda jest dla wszystkich, bez ograniczeń i podziałów – nie obchodzi jej wiek, waga, sylwetka czy płeć. Moda nie zna granic, pomaga nam budować bardziej inkluzywne społeczeństwo, przeciwstawiając się stereotypom i promując nieograniczoną ekspresję siebie. Podejście, że coś jest tylko dla młodych lub tylko dla bab, albo, że po pięćdziesiątce nie należy czegoś zakładać, a osobie z nadwagą nie wypada czegoś nosić, dawno już jest passé. I to jest jedyne passé, które funkcjonuje w modzie, innego nie ma. Dlatego korzystając z mody należy się kierować tylko i wyłącznie tym, co lubimy, co się nam podoba, w czym czujemy się dobrze i w czym naszym zdaniem dobrze wyglądamy, a nie tym, co pomyślą o nas inni. Ważne też, by nie ograniczać się do utartych i wygodnych ścieżek – próbujmy nowych rzeczy i trendów, bo to ożywia i odświeża spojrzenie, otwiera na świat, ludzi i na różnorodność. Zamiast coś odrzucić, zakładając, że to nie dla mnie, przymierz, zobacz się w lustrze, ponoś i dopiero wtedy zdecyduj.

Jest Pani zwolenniczką second-handów. W czasach kiedy tony ubrań lądują na wysypiskach śmieci to cenne podejście.

Do second-handów zaczęłam chodzić 9 lat temu, bo po utracie wagi zostałam z pustą szafą, którą trzeba było jakoś zapełnić. No i wsiąkłam w nie totalnie i przez lata, poza bielizną, nie kupiłam niczego, w sklepach innych niż second-handy. A muszę przyznać, że gdy dopadł mnie efekt jojo, to przeszłam od rozmiaru 36 do 48, ubierając się tylko w stacjonarnych lumpeksach, które wybieram, bo muszę widzieć coś na własne oczy. Kupuję w lumpeksach, bo oprócz zero waste, ważny jest dla mnie czynnik finansowy, a w sieciówkach czy butikach nie umiałabym wybrać, na który ciuch się zdecydować, a z którego zrezygnować. Doceniam także praktyczną stronę second-handów – mogę przypadkiem wypalić dziurę żelazkiem bez zawału serca, że zniszczyłam coś drogiego czy wartościowego. Nie będę udawać, że wybierając ciucholandy kierowała mną świadomość ekologiczna, bo ta przyszła nieco później, ale jest bardzo budująca – warto mieć na uwadze przyszłość naszej planety i dobro innych.

Jak ubierać się w ciucholandach? Na co zwracać uwagę?

Ciucholandy są teraz bardzo popularne i chociażby na Instagramie znajdziemy wiele kont, które doradzają, jak szukać i czym się kierować. W second-handach można znaleźć perełki – dobre jakościowo, znanych marek czy z dobrym składem. Jako trendystka mam noktowizor ustawiony na rzeczy w trendach, a że śledzę trendy na bieżąco, często przeczuwam, które się rozwiną, więc poluję na takie ciuchy, albo raczej to one polują na mnie. Przez ponad dwa lata nie robiłam prawie żadnych zakupów ubraniowych, więc przypadkowo znów wpisałam się w trend „no buy” (niekupowania – przyp. red.), ale niedawno zafundowałam sobie wycieczkę do ciucholandów, bo to poprawia humor, i upolowałam zawsze modne, czarne kowbojki z białym wzorem oraz modne od kilku sezonów zamszowe oranżowe mokasyno-bokserki. Obie pary są bardzo wygodne, więc jestem z nic bardzo zadowolona.

Jaka jest szafa Oli Bonk?

Bardzo eklektyczna, bo takie trendy w modzie najbardziej lubię. Lubię mieszać style, sportowe elementy łączyć z balowymi, koronki, tiule czy taftę z denimem, skórą i zamszem. Uwielbiam różne kombinacje, kocham warstwy i moja szafa pozwala mi się w tym sprawnie poruszać. Lubię wygląd, który mówi „nie starałam się za bardzo, ale i tak mi się udało”. Szybko się nudzę i pociągają mnie często bardzo skrajne modowe sytuacje. Moja szafa jest ponadczasowa i zawsze w trendach, bo trendy żyją w cyklach, dlatego nie ma rzeczy passé, są tylko takie, które w danym momencie tracą na popularności, ale nie znikają. Ważne, by mniej popularne elementy stroju łączyć z rzeczami bardziej aktualnymi, wtedy cała stylizacja jest zarazem bardzo świeża i bardzo twoja.

Ikoną mody jest dla Pani…

Bezkonkurencyjną ikoną jest dla mnie Vivienne Westwood, dla której jedynym powodem zajmowania się modą była chęć zniszczenia konformizmu. Nie interesowało ją piękno, za to poruszał ktoś, kto rozumie siebie, czego wszystkim nam życzę.

Jak dobrze wyglądać tej wiosny?

Tak samo dobrze i modnie, jak każdej innej.... Jeżeli zaś chodzi o ubranie, to przy jego wyborze należy kierować się dobrym samopoczuciem. Trendów jest tak dużo, że z pewnością każdy odnajdzie coś dla siebie: od nowego minimalizmu przez pastele, zwierzęce printy, koronkę, boho i punk, po szalony maksymalizm. Pamiętajmy, moda jest po to, żeby się nią bawić, żeby z niej czerpać radość i upajać się wolnością. Korzystajmy z niej na maksa!

Metamorfozy Oli Bonk

14 zdjęć

"Tysiące twarzy... To człowiek tworzy metamorfozy" – moda w wielu odsłonach... Trendystka, trendOla czy bardziej swojsko… lumpola – rybniczanka Aleksandra Bonk, modowa blogerka, jest prawdziwą królową second-handów.

Dziennikarz
Sabina Horzela-Piskula
do góry