Strona główna/Aktualności/Nasz wywiad działa/Sabina Jeszka: - Warto słuchać swojej intuicji

Sabina Jeszka: - Warto słuchać swojej intuicji

06.01.2024 Nasz wywiad działa

Nie robi postanowień noworocznych, ale ma kilka planów do zrealizowania w 2024 roku, począwszy od stycznia, który będzie bardzo pracowity. Potem pojedzie na ukochane narty, oczywiście z mężem i dziećmi. - Rodzina jest dla mnie najważniejsza - mówi Sabina Jeszka, pasjonatka jazdy na nartach, ale przede wszystkim mama i wokalistka. Rybniczanka, która od 15 lat mieszka w Warszawie, opowie nam o muzyce, którą chce zaskoczyć fanów, show-biznesie oraz o koncertach świąteczno-noworocznych z rybnicką orkiestrą dętą.

- Zawsze kieruję się mottem święta w sercu, które towarzyszy mi przez cały rok, ale oczywiście właśnie teraz wybrzmiewa najmocniej - mówi Sabina Jeszka. Zdj. Karol Gustaw Małecki

Jaki był dla Pani miniony rok?

Pełen nowych wyzwań, nie tyle zawodowych, co prywatnych, bo urodziłam drugą córeczkę - Gaję. Myślałam, że przez pewien czas nie wrócę do pracy i w stu procentach poświęcę się macierzyństwu, ale tak mnie nosiło (śmiech), że kiedy Gaja miała jakieś trzy miesiące, wróciłam do koncertowania. I okazało się, że bardzo tego potrzebuję, choć wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy. Gajka jest - odpukać! - totalnie bezproblemowa, więc mogę sobie na to pozwolić, poza tym mam to szczęście, że mój mąż-fotograf również jest wolnym strzelcem, więc dzielimy się obowiązkami. Rodzina jest dla mnie najważniejsza i zawsze będzie na pierwszym miejscu. Gaja ma 5 miesięcy, Anastazja - pięć lat i chcę, szczególnie teraz, poświęcać jej dużo czasu, by ani przez sekundę nie pomyślała: po co mi ta siostra? Oczywiście czasem trudno pogodzić wszystkie obowiązki, ale dla totalnie oddanej mamy, jaką jestem, wszystko jest możliwe, również tworzenie muzyki i koncertowanie, więc czuję się spełniona w stu procentach - wracam do swojej ukochanej rodziny po pracy, którą uwielbiam. Nie można chcieć więcej!

Robi Pani postanowienia noworoczne?

Nie, ale mam sporo planów i pomysłów do zrealizowania. Niczego jednak nie przyspieszam, nie nakładam sobie żadnego kagańca, bo nie chcę czuć niepotrzebnej wewnętrznej presji. I chyba właśnie odkąd jestem mamą, stałam się naprawdę wyluzowana i niczego nie robię na siłę - jak się uda, to cudownie, jeśli nie, poczekam na lepszy moment, co oczywiście nie znaczy, że zostawiam wszystko losowi, bo wiem, że w życie trzeba włożyć sporo pracy i wysiłku. Właśnie pracuję nad swoją autorską „muzą”, ale akurat teraz pozostaję w klimacie „My Christmas Dream”, czyli mojej ostatniej płyty i planuję świąteczne koncerty, które bardzo mnie cieszą, choć to ogrom pracy, bo nie mam menedżera i wszystkim zajmuję się sama. W tym roku chcę też wydać limitowaną winylową wersję „My Christmas Dream” z dodatkowymi piosenkami świątecznymi.

- W tym roku chcę wydać limitowaną winylową wersję „My Christmas Dream” z dodatkowymi piosenkami świątecznymi - planuje wokalistka z Rybnika. Zdj. Karol Gustaw Małecki

Skąd pomysł na świąteczny krążek?

Potrzebowałam tego jak ryba wody. Była pandemia i wszystko wokół było tak bardzo smutne i przygnębiające, więc nagrałam płytę, która miała przywołać magię beztroskiego dzieciństwa. Na krążku znalazł się jeden autorski utwór „Za chwilę święta” oraz dziesięć moich ulubionych świątecznych standardów, w tym „The Christmas Song” Nat King Cole’a, który zawsze mnie wzrusza i wprawia w wyjątkowy nastrój. Kocham święta dzięki mamie, która bardzo się starała, by dla mnie i dla mojej siostry zawsze były magiczne, dlatego teraz staram się dać takie święta swoim córkom. Tym bardziej że zawsze kieruję się mottem święta w sercu, które towarzyszy mi przez cały rok, ale oczywiście właśnie teraz wybrzmiewa najmocniej.

Wspomniała Pani o muzyce, nad którą właśnie pracuje. Zdradźmy coś więcej.

Chcę, żeby to było totalnie inne, zaskakujące i po angielsku, który jest bardziej melodyjny i łatwiej pisze mi się w tym języku. Mogłabym oczywiście skorzystać z pomocy polskich tekściarzy, ale wtedy nie byłoby to takie w stu procentach moje, a bardzo mi na tym zależy. Myślę, że to, co przedstawię w tym roku będzie dla wielu zaskoczeniem, bo to coś zupełnie innego. Nie chcę zdradzać szczegółów, by nie psuć niespodzianki, a poza tym na ten moment po prostu sama nie mogę jednoznacznie zaszufladkować tej muzyki, która powstaje. Może zostawię to swoim słuchaczom? Mogę jedynie powiedzieć, że pracuję z wyjątkowymi instrumentalistami i producentem muzyki elektronicznej i bardzo chcę się podzielić moją muzyką z fanami, bo wiem, że oni bardzo na to czekają. Jestem im wdzięczna, że są tacy cierpliwi i cały czas trzymają kciuki, to cudowne! Nie planuję płyty, ale chcę w tym roku wypuszczać kolejne single i jestem ciekawa, jak zostaną przyjęte. Wiem jedno - to jest bardzo moje, a przez to szczere, a to jest dla mnie najważniejsze. Melodie komponuję najczęściej w samochodzie, włączam dyktafon i śpiewam nieistniejącym językiem (śmiech), a dopiero później dobieram słowa. Często też prezentuję swoje piosenki mężowi, bo on ma spory dar wyczuwania muzycznych trendów.

Sabina Jeszka chce muzycznie zaskoczyć swoich fanów. Zdj. Karol Gustaw Małecki

Jak rybniczanka w Warszawie patrzy na rodzimy show-biznes?

Przeprowadzka do Warszawy była jak skok na głęboką wodę. Nadal nie rozumiem fenomenu imprez branżowych i pozowania „na ściankach”, które uważam za totalnie nienaturalne i wymuszone. Na szczęście mogę już sobie powiedzieć, że to nie moja bajka, choć oczywiście czasem biorę w tym udział, bo albo tak wypada, albo chcę wesprzeć swoich znajomych, jednak nadal jest to dla mnie niekomfortowe. Póki co koncertuję nie „chodząc na ścianki” i cieszę się, że mi się to udaje. Oczywiście nie jest tak, że co 10 minut odbieram telefony z propozycjami występów i eventów, ale nie narzekam, bo dzięki temu mogę na pierwszym miejscu postawić rodzinę, zachowuję zdrowy balans między życiem rodzinnym i zawodowym i dobrze mi z tym. Oczywiście czuję potrzebę tworzenia muzyki, ale nie chcę narzucać sobie presji i nie chciałabym, aby inni ją na mnie nakładali, bo zwykle działa ona negatywnie. Po programie „Mam talent!” czułam ogromną presję, również ze strony rodziny, ale dziś mamy to już wszystko przepracowane i przegadane. Nie ma chyba nic gorszego jak budowanie czegokolwiek pod presją i z batem nad głową.

Jak bardzo zmieniła się Sabina Jeszka od czasu tego kultowego programu?

To była trampolina do tego, by robić to, co kocham, więc bez wątpienia była to jedna z lepszych decyzji w moim życiu, ale od tego momentu bardzo się zmieniłam. Jestem bardziej dojrzała - wiem już, co chcę robić, nie zamykam się na jeden muzyczny nurt i pozwalam sobie na to, by być żeglarzem i okrętem. Nie narzucam sobie żadnych ramek, bo mogę i daje mi to spory komfort. Jedyne, co muszę, to być sobą! Nie słucham już tak bardzo ludzi wokół, jak wtedy, gdy nie miałam żadnego doświadczenia w tej branży, za to miałam nadzieję, że oni właściwie mną pokierują. Z perspektywy czasu wiem już, że warto słuchać swojej intuicji i robić wszystko w zgodzie z sobą. Pozwalam sobie też na kroki w tył, bo mogę.

Rybniczanie posłuchają Pani świątecznych występów z Miejską Orkiestrą Dętą „Rybnik”.

Zaśpiewam w czterech kościołach 6 i 7 oraz 20 i 21 stycznia. Biorąc pod uwagę moją miłość do świątecznych utworów i to, że z rybnicką orkiestrą dętą czuję się jak z rodziną, już nie mogę się doczekać. Zresztą uważam, że im więcej muzyków na scenie, tym lepiej czuje się ogrom muzyki, która trafia do naszych serc i pozwala jeszcze mocniej odczuwać wyjątkowość tego świątecznego okresu. Pamiętam premierowy koncert mojej płyty „My Christmas Dream” z orkiestrą symfoniczną - kiedy usłyszałam, jak to wszystko doskonale brzmi, popłakałam się ze szczęścia, bo właśnie o czymś takim się marzy. Zabrzmiało to na bogato! (śmiech). A w rybnickich kościołach zaśpiewam ulubioną kolędę „Cicha noc”, kilka cudownych świątecznych standardów oraz utwór „Za chwilę święta” z mojej płyty, którą bardzo chciałabym zaprezentować w Teatrze Ziemi Rybnickiej. Dotąd się nie udawało, a to moje marzenie, bo jestem stąd i bardzo chcę zaśpiewać te utwory rybniczanom. 

Sabina Jeszka wystąpiła podczas jubileuszowego koncertu Miejskiej Orkiestry Dętej "Rybnik" i jej dyrygenta Mariana Wolnego w Teatrze Ziemi Rybnickiej. Zdj. Arch. GR/Wacław Troszka

Pewnie to niejedyne marzenie. Czego życzyła Pani sobie w noc sylwestrową?

Żeby cała moja rodzina była zdrowa i żebym dalej mogła robić to, co robię. Życzyłam sobie też spokoju i wewnętrznego poczucia szczęścia - na razie je mam, ale co roku powtarzam to życzenie, tak na wszelki wypadek (śmiech), bo to również pewna forma afirmacji. A przy okazji naszej rozmowy życzę wszystkim, również sobie, nieustającej chęci rozwoju oraz pozytywnej energii!

Dziennikarz
Sabina Horzela-Piskula
do góry