Strona główna/Aktualności/Sport/Barbórka w dobie dekarbonizacji

Barbórka w dobie dekarbonizacji

03.12.2024 Miasto

Jutro 4 grudnia, czyli Barbórka – święto branży górniczej. Za wesoła to ona nie będzie, bo przyszłość polskiego górnictwa nie wygląda zbyt optymistycznie. Wystarczy spojrzeć na elektrownię Rybnik. Polska Grupa Energetyczna chce wyłączyć cztery ostatnie pracujące w niej bloki węglowe, a powstający po sąsiedzku nowy elektrowniany blok będzie zasilany gazem. Dekarbonizacja dzieje się na naszych oczach. Wydobycie w polskich kopalniach spada podobnie, jak udział w produkcji energii elektrycznej elektrowni węglowych.

Zygmunt Łukaszczyk nie ma wątpliwości, niekonkurencyjne polskie górnictwo znalazło się na ostrym zakręcie Zdj. Wacław Troszka
O przyszłości polskiego górnictwa rozmawiamy z dr. hab. Zygmuntem Łukaszczykiem profesorem Politechniki Śląskiej, dyrektorem Filii Politechniki Śląskiej w Rybniku, byłym wojewodą śląskim (200-2014) i byłym prezesem Katowickiego Holdingu Węglowego (2014-2016).

 

Zbliża się Barbórka, a to okazja by porozmawiać o przyszłości naszego górnictwa.

Główne pytanie brzmi: dokąd zmierzamy z naszą elektroenergetyką. Czy w ogóle mamy politykę energetyczną dla Polski? Na razie mamy projekt „Krajowego planu energii i klimatu”, który jest obecnie konsultowany. Skoro tak chętnie mówimy o dekarbonizacji, to musimy zapytać, co w zamian? Chodzi o tzw. mix energetyczny, czyli udział w produkcji niezbędnej dla Polski energii elektrycznej poszczególnych jej źródeł. Pytanie, jaki jest ten optymalny, najlepszy dla naszego kraju mix energetyczny na najbliższe dekady. Obecnie dokumentem wyznaczającym kierunek i przebieg transformacji energetycznej jest porozumienie zawarte 2021 roku przez stronę rządową ze stroną społeczną. Zawiera ono ścieżkę odchodzenia od węgla kamiennego i jego wydobycie w kopalniach. Jako datę graniczną, zakończenia wydobycia, przyjęto w nim rok 2049. To bardzo odległa data, a przecież nie wiemy, co będzie jutro i po jutrze. Transformacja energetyczna i odchodzenie od węgla praktycznie już trwa od dawna. W roku 1991 wydobywaliśmy w polskich kopalniach około 150 mln ton węgla, a dzisiaj, nie licząc 11 mln ton węgla koksowego, zaledwie około 39 mln ton. Schodzimy z wydobyciem coraz głębiej i coraz dalej. Węgiel wydobywa się w Polsce w coraz trudniejszych warunkach i przy rosnącym zagrożeniu górniczo-geologicznym. Maleje wydajność, koszty rosną niebotycznie, więc rachunek ekonomiczny leci na łeb na szyję. Nie wykluczone więc, że przestaniemy wydobywać węgiel wcześniej niż w 2049 roku. To nie Unia Europejska zamknie nam kopalnie, ale koszty, czyli ekonomia.

Wydobycie węgla w Polsce
No właśnie, górnictwo to dziedzina gospodarki, która funkcjonuje nieomal wbrew ekonomii.

W tym roku, za zgodą UE, z budżetu państwa w ramach pomocy publicznej do Polskiej Grupy Górniczej finalnie ma trafić 7,8 miliarda złotych. I to nie są żadne środki unijne, tylko nasz budżet państwa. Z kolei w 2025 r. kopalnie mogą otrzymać obligacje o wartości do 5,4 mld zł na likwidację swoich mocy produkcyjnych. W PGG nie ma ani jednej dochodowej kopalni. A przecież żyjemy w czasach globalnej konkurencji. Liczą się dwa parametry: jakość i cena, więc przy podobnej jakości decyduje cena. Od dawna wiemy, że sprowadzenie węgla z Australii czy Ameryk nie jest żadnym problemem. Nasze górnictwo w dzisiejszym kształcie nie przystaje do realiów globalnej konkurencji, bo ma niską wydajność. Ta w przeliczeniu na jednego pracownika kopalni, czyli na konkretne koszty jest bardzo niska wręcz nieakceptowalna. Przy obecnych kosztach pracowniczych oraz środkach zainwestowanych w park maszynowy, wydajność powinna być znacznie większa. Składników wynagrodzenia górnika jest tyle, że poza związkami zawodowymi mało kto się w tym wszystkim orientuje. System wynagrodzenia powinien być znacznie uproszczony no i powinien się w nim pojawić składnik motywacyjny. Nie ulega wątpliwości, że nasze górnictwo węgla energetycznego i koksowego dzisiaj jest na ostrym zakręcie.
Transformacja to zmiana ku lepszemu. Chodzi o zapewnienie stałych dostaw prądu po cenie dostosowanej do naszych możliwości. Dzisiaj mamy energię elektryczną jedną z najdroższych w Europie. Stąd decyzje rządu o zamrożeniu cen energii. Swoją drogą powinniśmy się nauczyć odpowiedniego, oszczędnego konsumowania energii i zarządzania nią. Polacy nie zużywają energii efektywnie. Prosty przykład: gotując wodę na szklankę herbaty gotujemy na ogół trzy, cztery razy więcej wody niż potrzeba.


PGE zamierza zamknąć rybnicką elektrownię węglową. Nowy blok, który buduje po sąsiedzku będzie już zasilany gazem. Tylko, że gaz trzeba kupić za granicą, a węgiel mamy nieomal za płotem.

Dobrze, że mamy węgiel, bo to dla nas swoisty magazyn energii, ale jeśli mamy go używać do produkcji energii elektrycznej musi być konkurencyjny wobec węgla, który można do Polski sprowadzić. Gazu ziemnego eksploatujemy niewiele, całą potrzebną nam ropę naftową importujemy, więc dla naszego bezpieczeństwa energetycznego nasze zasoby węgla powinny być zabezpieczeniem naszej polityki energetycznej, opartej na odnawialnych źródłach energii (OZE), a w przyszłości na energetyce jądrowej oraz źródłach dostępnych dzięki najnowszym technologiom niskoemisyjnym. Powinniśmy też szukać dodatkowych komunalnych źródeł energii takich jak biomasa, biogaz czy metan z kopalń węgla kamiennego, który jest wykorzystywany tylko w niewielkim stopniu. Tylko niektóre oczyszczalnie ścieków i składowiska odpadów pozyskują i wykorzystują powstający w nich biogaz.
Świetnym przykładem jest rybnicka oczyszczalnia ścieków Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji, która z pomocą m.in. naszej Politechniki dąży do energetycznej samowystarczalności.

Ratunkiem dla naszej energetyki ma być elektrownia atomowa.

Analizuję jak na świecie buduje się elektrownie jądrowe i obawiam się, że mimo ambitnych planów, oddanie do eksploatacji polskiej elektrowni jądrowej do roku 2035 jest nierealne. I nie z powodu czyjejś złej woli, ale ze względu na uwarunkowania prawne, środowiskowe, technologiczne oraz źródła finansowania. Przeczytałem gdzieś, że budżet państwa ma wydać na nią ok. 60 mld zł, a to tylko około jedna trzecia całej inwestycji. Pytanie więc, co w ciągu najbliższych dziesięciu, dwudziestu lat ma zaspokoić potrzeby energetyczne naszego kraju, jak nie część energii z węgla. Owszem, z roku na rok produkujemy coraz więcej prądu z odnawialnych źródeł energii, głównie z fotowoltaiki i wiatraków, no ale jesienią i zimą, gdy dni są krótkie i zdarzają się całe tygodnie pochmurne, to ich wydajność drastycznie spada. Polskie Sieci Energetyczne uruchomiły aplikację, która w czasie rzeczywistym pokazuje, jak wygląda w Polsce zapotrzebowanie na energię, a jak jej produkcja. Okazuje się, że w pochmurne dni nieomal całe nasze zapotrzebowanie zaspokajają elektrownie tradycyjne, w większości węglowe.
Mamy jeszcze węgiel, więc uważam, że to on w najbliższych latach nadal będzie zapewniał Polsce stabilność dostaw energii elektrycznej, a tym samym bezpieczeństwo energetyczne. Nawet gdyby nasza elektrownia jądrowa rozpoczęła produkcję energii w planowanym terminie, to do tego 2035 albo nawet 2040 roku będzie nam potrzebny węgiel kamienny. Oczywiście rozwiązaniem może być import energii albo gazu do jej produkcji. Problem w tym, że ten gaz musimy kupić z zagranicy.

Problematyczne są również opłaty za emisję C02 i innych zanieczyszczeń.

Te opłaty są dość wysokie i w naturalny sposób przekładają się na ceny energii. Wszystko to sprawia, że gospodarki krajów Unie Europejskiej stają się niekonkurencyjne. Przy rosnących i tak już wysokich cenach energii powinniśmy przemyśleć kwestię rewizji Zielonego Ładu zwłaszcza rozszerzonego systemu pozwoleń na emisje ETS2.
Ja też, jak chyba wszyscy, chcę oddychać czystym powietrzem, ale musimy też brać pod uwagę nasze możliwości. Środowisku naturalnemu najbardziej szkodzi spalanie węgla w piecach domowych i lokalnych ciepłowniach. Na szczęście za sprawą uchwały antysmogowej sejmiku, swoistego ekologicznego nawrócenia Polaków i rządowego wsparcia w postaci programu „Czyste powietrze” sytuacja w ciągu ostatnich lat znacząco się poprawiła, czego Rybnik jest najlepszym przykładem.
Na transformację energetyczną musimy spojrzeć uczciwie, a nie przez różowe okulary. Należy ją traktować jako fundamentalną zmianę w sposobie myślenia o produkcji, konsumpcji i zarządzaniu energią. Transformację trzeba planować w sposób sprawiedliwy i solidarny jako ewolucję , nie rewolucję. Z tych też między innymi względów w produkcji energii elektrycznej do roku 2035, a może nawet do roku 2040 nadal ważną rolę będzie odgrywał węgiel. Nie możemy obrażać się na realia.
Rozmawiał Wacław Troszka

 

Dziennikarz
Wacław Troszka
do góry