Jak rodziła się legenda ROW Rybnik. Najstarsi piłkarze o cudownych latach 60-letniego klubu
- Poznaliśmy się na boisku, mając po 14 lat. Graliśmy w przeciwnych drużynach, okopaliśmy się, pobili i do dziś trzymamy się razem – śmieje się Reinhard Pilarek, poklepując po ramieniu Wacława Cholewę, swojego kolegę z murawy, z którym 60 lat temu przywdział barwy raczkującego wtedy ROW-u Rybnik. W niedzielę 21 lipca przy okazji jubileuszu 60-lecia rybnickiego klubu najstarsi zawodnicy opowiedzieli nam o tym, jak rodziła się legenda ROW Rybnik.
Wacław Cholewa i Reinhard Pilarek zostali ściągnięci do ROWu Rybnik ze Śląska Wrocław. Nowo powstały w wyniku fuzji „Górnika 23” Chwałowice i Rybnickiego Klubu Sportowego „Górnik” wspierany przez kopalnie klub potrzebował graczy, którzy gwarantowaliby awans do I ligi.
– Razem z przyjacielem byliśmy tu od zarania, powstania ROW-u Rybnik w 1964 roku. Drużynę tworzyło wtedy wielu wybitnych graczy. Każdego roku awansowaliśmy o szczebel wyżej - z III do II ligi, aż do awansu do I ligi – wspomina Wacław Cholewa.
Jak dziś pamięta ostatni mecz decydujący o awansie. - Wygraliśmy ostatni mecz 2:0 z Viktorią Jaworzno. Tak się złożyło, że strzeliłem te dwie bramki. Awansowaliśmy do I ligi. To były cudowny czas – mówi Cholewa.
– Z tamtej pierwszej drużyny nie zostało nas już wielu. Razem z Reinhardem jesteśmy najstarszymi graczami z rocznika 1944. Widzę, że na jubileusz przyjechał jeszcze Franciszek Pelczar, ale on jest od nas młodszy – dodaje Wacław Cholewa.
Pełny stadion na meczach ROWu
Panowie wspominają, jak 60-lat temu całe miasto zaczynało żyć piłką nożną. – Wiadomo, wiodącą dyscypliną w Rybniku był żużel, który miał tu długie tradycje, ale z każdym rokiem piłka zaczynała być bardziej popularna. Z każdym naszym sukcesem na stadion przychodziło więcej ludzi. Pamiętam mecz derbowy z Radlinem i pełny stadion – wspomina Wacław Cholewa. Atmosfera na trybunach była fantastyczna.
- Może tylko trochę mniej radosna niż na weselu – wspomina Reinhard Pilarek. – Wszyscy byli zadowoleni – piłkarze, kibice i dyrekcja zakładu pracy – dodaje. Piłkarze ROWu byli zatrudnieni przez Kopalnię Chwałowice. - Wszyscy byliśmy „górnikami” – uśmiechają się najstarsi zawodnicy ROWu.
- To była jeszcze piłka amatorska ale powoli tworzyło się już piłkarskie zawodowstwo. Każdy miał etat z zakładu pracy. Zawodnicy byli oddelegowani z zakładu do klubu. Tak tworzyły się zespoły Górnika Zabrze, Zagłębia Sosnowiec, ROW Rybnik i innych, nie tylko na Śląsku – wspomina Wacław Cholewa. - Nie pracowaliśmy w kopalni, ale byliśmy przez nią zatrudnieni – wspominają.
Górnicy którzy nie byli na dole
Stanisław Sobczyński, który zawodnikiem ROWu został w 1970 roku (przyszedł tu ze Skawy Wadowice) i w zielono-czarnych barwach występował przez kolejnych 7 lat, przyznaje, że nigdy nie zjechał szolą na dół, mimo, że „miał bardzo dobre wyniki jako górnik dołowy”.
- Mogę to powiedzieć otwarcie, że miałem bardzo dobre wyniki jako górnik dołowy, a nigdy na dole nie byłem – śmieje się Stanisław Sobczyński. – Pamiętam jak po dwóch latach prezes Oczko zaprosił mnie na Dzień Górnika do Domu Kultury w Chwałowicach. Siedzimy po kilkanaście osób przy stoliku. Naprzeciw mnie siedzi człowiek, którego znam z widzenia, ale nie wiem kto to. W końcu kierownik drużyny mówi do mnie: „Stasiu a czy ty znasz tego pana naprzeciw? To jest twój sztygar, który wpisuje ci dniówki” – śmieje się były piłkarz ROW-u Rybnik.
Sobczyński przyznaje, że nigdy nie był na dole, choć miał „zaproszenie”.
- Prezes Oczko mówił: „no panowie wypadałoby przynajmniej raz w życiu byście zjechali”, ale nie wiem, czy się ktoś odważył. Jedynie potem z musu odważył się Andrzej Frydecki, któremu brakowało bodajże pół roku do tego by mieć emeryturę górniczą i zjeżdżał na dół, i pracował, i mówił nam, że to było najgorsze pół roku jego życia – wspomina Stanisław Sobczyński.
Z ROWu Rybnik do reprezentacji Polski
Stanisław Sobczyński był jednym z tych nielicznych zawodników ROWu, którzy grali w reprezentacji Polski.
- Z ROWu byłem ja, Władek (Szaryński) zagrał dwa mecze, Heniek Wieczorek, który grał w ROWie ale reprezentację zaliczył podczas swojego pobytu w Górniku Zabrze – wylicza Sobrzyński, przyznając, że gra z orzełkiem na piersi to wielki zaszczyt dla każdego piłkarza.
- Nie wyobrażam sobie, by ktoś nie chciał zagrać w reprezentacji Polski. To zmyślone rzeczy. Dla każdego samo powołanie to zaszczyt ponad wszystko. Tego nie można przeliczyć na pieniądze. Granie w polskich barwach liczy się ponad wszystko – mówi Stanisław Sobczyński.
Podczas turnieju jubileuszowego z okazji 60-lecia ROW-u Rybnik najstarsi piłkarze rybnickiej drużyny zostali uhonorowani pamiątkowym medalem okolicznościowym.