Strona główna/Aktualności/Sport/Kamil Kalamarz z Rybnika zajął drugie miejsce w (..)

Kamil Kalamarz z Rybnika zajął drugie miejsce w ultramaratonie Super Carpatia

27.08.2024 Sport

Kamil Kalamarz zajął drugie miejsce w pierwszej edycji Super Carpatii, jednym z bardziej wymagających ultramaratonów rowerowych, który przebiega przez łuk Karpat. Rybniczanin pokonał dystans 1096 km w czasie 139 godzin i 22 minut.

Super Carpatia to nowość w świecie ultramaratonów rowerowych. Wyścig zaczyna się w Kowarach na Dolnym Śląsku i kończy w Przemyślu na wschodzie Polski. Trasa prowadzi przez malownicze, ale i trudne tereny Karpat. W tym wymagającym ultramaratonie, który odbył się w dniach 11-16 sierpnia, uczestnicy musieli zmierzyć się z dystansem 1096 km i pokonać 30 000 m przewyższeń. Jednym z zawodników był rybniczanin Kamil Kalamarz, który ukończył rywalizację na drugim miejscu.

Kamil Kalamarz, mieszkaniec Rybnika zajął drugie miejsce w ultramaratonie rowerowym Super Carpatia. Zdj. archiwum prywatne

Kamil swoją przygodę z kolarstwem rozpoczął jeszcze w podstawówce, trenując w klubie Fenix Rydułtowy. Wyścigami długodystansowymi zainteresował się stosunkowo niedawno – pierwszy ultramaraton ukończył w zeszłym roku.

– Miałem mniejsze i większe przerwy od roweru, ale zawsze po jakimś czasie wracałem do jeżdżenia i startów, głównie w maratonach MTB, a czasem także w zawodach triathlonowych. Do tej pory ukończyłem 3 ultramaratony, więc jest to dla mnie nadal nowość – mówi rybniczanin.

W ubiegłym roku zajął piąte miejsce w ultramaratonie rowerowym Carpatia Divide, pokonując dystans 630 km w 81 godzin i 35 minut. W tym roku organizatorzy wprowadzili nowy szlak – Sudety Divide. Uczestnicy mogli go przejechać jako osobny wyścig lub połączyć z Carpatia Divide, tworząc dłuższą trasę o nazwie Super Carpatia.

– Chciałem spróbować nowego wyzwania, a dodatkowe 450 km było tym, czego szukałem. Wiele osób z zeszłorocznej Carpatii zapisało się na dłuższy dystans, co mnie również przekonało – mówi Kamil.

Rybniczanin jeździ na rowerze od najmłodszych lat. Dotychczas wziął udział w trzech ultramaratonach. Zdj. archiwum prywatne

Jak przyznaje, głównym celem było ukończenie ultramaratonu, choć liczył na miejsce w pierwszej dziesiątce. Podium jest miłym bonusem, ale najważniejsze było pokonanie trasy we własnym tempie. Aby to osiągnąć, przygotowania musiały być intensywne.

– Ze względu na ograniczenia czasowe w czerwcu, w lipcu starałem się nadrobić zaległości, wykonując jak najwięcej dłuższych treningów powyżej 100 km po górach. Dodałem do tego interwały oraz krótsze, regeneracyjne jazdy. Dzięki temu zrzuciłem kilka kilogramów i lepiej przygotowałem się do startu – opisuje swoje przygotowania Kamil.

– Cały rok staram się jeździć w wolnych chwilach, głównie w Beskidach – mamy blisko, a dla mnie to ciekawsze niż jazda po płaskim – dodaje. Oprócz jazdy w Beskidach, udało mu się też przejechać sporo kilometrów na Sycylii podczas wakacji.

Zawodnicy muszą pokonać trasę bez jakiegokolwiek wsparcia z zewnątrz, co oznacza, że muszą sami zadbać o jedzenie, picie i serwis sprzętu. Zdj. archiwum prywatne

Podczas wyścigu uczestnicy są zdani wyłącznie na siebie – muszą samodzielnie zadbać o sprzęt i logistykę. Zabierają tylko niezbędne rzeczy, takie jak narzędzia do naprawy roweru, zapasowe dętki, odzież na różne warunki pogodowe oraz żywność. Czasem jednak zdarzają się nieprzewidziane wpadki. Podczas zeszłorocznej Carpatii Kamil stracił trochę czasu, wracając po zagubioną torbę. W tym roku napotkał inne wyzwania.

– Każdy dzień przynosił nowe trudności, ale także niesamowite widoki, które rekompensowały trudy wyścigu. W tym roku udało mi się uniknąć większych problemów, choć przydarzyły mi się dwie awarie: pęknięta szprycha oraz uszkodzony kabel do ładowania.

Gdzieś na zjeździe wypadł mi powerbank i uszkodził kabel. Na szczęście udało mi się go odkupić od przechodzących turystów, co uratowało mnie przed problemami z nawigacją, ponieważ licznik był już na wyczerpaniu – wspomina.

Piękne widoki na trasie Super Carpatia. Zdj. archiwum prywatne

Kamil pokonał trasę w 139 godzin i 22 minuty, co zajęło mu niecałe 6 dni. Końcówka wyścigu była szczególnie wyczerpująca, gdyż różnica czasowa względem trzeciego zawodnika była niewielka.

– W wyścigu miałem dwa trudne momenty. W połowie dopadło mnie zmęczenie i do tego pojawiły się otarcia, przez co nie byłem pewien, czy dojadę do mety, ale po 12-godzinnej regeneracji wróciłem do formy. Straciłem sporo czasu, ale szybko go odrobiłem. Drugi trudny moment to końcówka, kiedy byłem bardzo śpiący, a różnica do trzeciego zawodnika wynosiła około 20 minut. Dzięki adrenalinie dotarłem do mety w nocy – bez elementu rywalizacji pewnie zatrzymałbym się na odpoczynek, co wydłużyłoby czas przejazdu – przyznaje.

Rybniczanin już planuje kolejne wyzwania. Rozważa start we wrześniowym wyścigu gravelowym dookoła Mazur oraz w zagranicznych zawodach m.in. na Wyspach Kanaryjskich lub w Maroko.

– Zagraniczne wyścigi traktowałbym bardziej turystycznie, jako okazję do odkrywania nowych miejsc. Jeździłbym w ciągu dnia i spał w nocy, aby jak najwięcej zobaczyć i poznać nieznane tereny – mówi Kamil Kalamarz.

dziennikarz
Dominika R
do góry