Strona główna/Aktualności/Zdrowie/Górnik odnalazł bliźniaka we Włoszech

Górnik odnalazł bliźniaka we Włoszech

04.12.2022 Zdrowie

- Nie jestem bohaterem. Jest nim chory, który walczy z nowotworem krwi - mówi Jakub Janeta, 29-letni górnik z kopalni Chwałowice, który został dawcą szpiku i podarował komuś szansę na życie. Dziś wie tylko, że to dorosły mieszkaniec Włoch.

Jakub Janeta, 29-letni górnik z kopalni Chwałowice, który został dawcą szpiku i podarował komuś szansę na życie. Zdj. Sabina Horzela-Piskula

- Byłem bardzo zaskoczony. Uwielbiam ten kraj i niedawno wróciłem z Włoch, więc dla mnie to podwójna radość - nie dość, że komuś pomogłem, to jeszcze tym kimś okazał się mieszkaniec moich ukochanych Włoch. Po trzech miesiącach od przeszczepu będę mógł się dowiedzieć, jaki jest jego stan zdrowia - opowiada Jakub.

DRAPANIE PO POLICZKU

Prawie trzy lata temu Jakub zarejestrował się w bazie dawców szpiku. - Z fundacji DKMS dostałem zestaw do wymazu z dwoma szpatułkami. Musiałem przez 2-3 minuty po prostu „podrapać” nimi wnętrza policzków, a wymaz w probówkach odesłać do DKMS-u. Potem trzeba już tylko czekać na telefon z informacją o prawie stuprocentowej zgodności z pacjentem potrzebującym szpiku. To musi być niemal brat bliźniak - opowiada rybniczanin.

Najpierw dostał e-mail z DKMS-u.

- Pierwszy moment był trudny do opisania... Czułem się tak, jakbym wygrał w teleturnieju, bo znalezienie takiego genetycznego bliźniaka to prawdziwa loteria. Byłem tak zaskoczony, że zadzwoniłem do DKMS-u i zapytałem, czy to prawda - wspomina.

W czasie 14 lat międzynarodowa fundacja DKMS zarejestrowała w Polsce ponad 1.800.000 osób. Tylko 10.000 zostało faktycznymi dawcami. Jednym z nich jest Jakub.

TO NIE BOLI

Był październik, gdy Jakub Janeta trafił do szpitala.

- Procedura pobierania szpiku nie jest straszna. Chcę rozwiać wszelkie obawy, nie ma mowy o żadnym wkłuwaniu się w kręgosłup - tłumaczy.

I dodaje: - Najczęściej komórki macierzyste są pobierane z krwi obwodowej, co przypomina zabieg dializy. Najrzadziej - tylko w jednym na 100 przypadków - konieczne jest wkłucie się w talerz kości biodrowej, co wykonywane jest w znieczuleniu ogólnym. W moim przypadku wykorzystano tę pierwszą metodę.

Jakub opowiada, że musiał przez tydzień przyjmować specjalny czynnik powodujący namnażanie się komórek, a sam zabieg polegał na założeniu na rękach dwóch dojść dożylnych.

- Z jednego krew wypływa i trafia do specjalnej maszyny filtrującej komórki macierzyste, a następnie drugim dojściem wraca do organizmu. Wszystko odbywa się w komfortowych warunkach, można poczytać książkę lub posurfować w telefonie, jedyny minus jest taki, że trzeba tak przesiedzieć około 4-5 godzin - wyjaśnia.

WŁOSKA RODZINA

Komórki macierzyste od dawcy trafiają potem do kliniki, w której przebywa pacjent. Sam przeszczep przypomina podanie kroplówki.

- Od koordynatorki usłyszałem tylko, że członkowie rodziny chorego bardzo chcieli się dowiedzieć, kto mu pomógł. Znam Włochów i wiem, jak bardzo potrafią być żywiołowi... - mówi z uśmiechem Jakub.

Dawstwo komórek macierzystych jest anonimowe, ale jeśli prawo danego kraju na to pozwala, a dawca i biorca chcą się spotkać, będą mogli to zrobić, jednak dopiero po minimum dwóch latach od pobrania.

- Dla tamtego pacjenta, który żyje w ciągłym stresie, przeszczep to dopiero pierwszy krok. Trzymam kciuki, żeby wszystko było dobrze, bo może się zdarzyć, że zabieg trzeba będzie powtórzyć - mówi Jakub.

I apeluje, by rejestrować się w bazie dawców.

- Was to nic nie kosztuje, a dla kogoś to szansa na życie - mówi 29-letni górnik Jakub Janeta.

Autor: Sabina Horzela-Piskula

do góry