Strona główna/Aktualności/Zdrowie/Jo ci przaja, czyli sztuka rozmawiania o sztuce kochania

Jo ci przaja, czyli sztuka rozmawiania o sztuce kochania

13.02.2025 Nasz wywiad działa

On marzy o wyprawie w góry, ona o kolacji przy świecach. On kupił fance fitnessu karnet na siłownię, ona myśli: pewnie jestem za gruba. – Rozmawiajmy z sobą! Mówmy o swoich potrzebach, o tym, co jest dla nas ważne, bo to pomoże nam ustalić, jak chcemy spędzić walentynki i każdy zwykły dzień. Dzięki komunikacji unikniemy rozczarowań i nieporozumień – mówi Barbara Płaczek, terapeutka i seksuolożka, z którą rozmawiamy o sztuce bycia razem, znaczeniu słów i gestów oraz o tym, o czym milczymy najgłośniej. 

Kartka z serduszkiem, kolacja, a może czerwona bielizna. Czy walentynki są nam potrzebne?

Jednych walentynki cieszą, inni mówią po co nam to obce święto. Walentynki przypominają o życzliwości i pozwalają nam pokazać, że ktoś jest dla nas ważny. Ale walentynki nie powinny odbywać się raz w roku: „Wiesz, właśnie sobie przypomniałem: jo ci przaja”. Ważne, by każdy dzień był pełen małych gestów, które składają się na uczucie. Zadbajmy o walentynki w codziennych relacjach, jak zaparzenie komuś kawy czy karteczka wklejona do śniadaniówki, z napisem: „dobrze, że jesteś” czy „cieszę się, że jesteś częścią mojego życia”, bo proste gesty są czymś więcej niż perfumy znanej marki lub miś z sercem. Takie prezenty oczywiście nie są niczym złym, ale często chcemy nimi przykryć braki w naszych codziennych relacjach – brak uważności i rozmowy, bo kolokwialne pytanie: „Bydzie co dzisio?”, nie jest żadną formą komunikacji. Jeżeli ktoś przez cały dzień po kimś „fuczy”, to jak potem ma „być co dzisio”? Osobną kwestią jest to, czy każdy musi być w partnerstwie. 15 lutego świętują single – niektórzy, choć są sami, nie czują się samotni i bywają szczęśliwsi od osób, które żyjąc w związkach są bardzo samotne. Bo bycie razem jest dziś prawdziwą sztuką, szczególnie w czasach, w których już się nie naprawia, tylko wymienia na nowe.

Jak zatem opanować tę sztukę?

Nie ma jednej recepty, ale kluczowa jest komunikacja, która niestety kuleje – nie potrafimy z sobą rozmawiać i komunikować swoich potrzeb. Za bardzo oceniamy i porównujemy się do innych, a sami nie potrafimy odpowiedzieć na pytanie, jak chcielibyśmy, żeby ta nasza relacja wyglądała, co chcemy w niej dawać, a co dostawać. Wydaje się nam, że jeżeli głośno powiemy, o tym czego potrzebujemy, to jesteśmy egoistami. Często więc w relacjach uczymy się żyć dla kogoś, zatracając siebie, a kiedy zatracimy swoje potrzeby, będziemy coraz bardziej sfrustrowani, zezłoszczeni, zasmuceni i wciąż będziemy „fuczeć”. Trzeba wyznaczać swoje granice, czego też nie potrafimy i często je gwałcimy, zaczynając od tych codziennych, a na intymnych kończąc. Sztuka bycia razem, to również gotowość pójścia na kompromis, to wspólne wypracowanie relacji. Zdarza mi się pozować do zdjęć z palcem przyłożonym do ust, dla wyrażenia tego, o czym milczymy najgłośniej. A o czym milczymy najgłośniej? O szeroko pojmowanej seksualności, o każdym jej aspekcie i każdym jej wymiarze.

Dlaczego? Wciąż się wstydzimy?

Nie jesteśmy kulturowo, religijnie i tradycyjnie nauczeni rozmawiać o relacjach, a więc również o seksualności. A seksualność to nie tylko cztery pierwsze litery, to potrzeba relacji, bliskości, dotyku, akceptacji, zaufania, zmysłowości czy tożsamości. Z pewnością w wielu kwestiach nastąpił przełom i wyzwolenie, ale wstyd i skrępowanie nadal z nami zostały. Oczywiście prawidłowa wstydliwość jest nam potrzebna, bo dba o nasze granice i mówi stop w odpowiednich sytuacjach, ale wstydliwość nie może nas zamykać w skorupkach. Kiedy zaczynałam, w moim gabinecie praktycznie nie było kobiet. Teraz przychodzą głównie one, ale też wielu nastolatków. Jest większa dostępność i świadomość – nie chcemy już zostawać sami i szukamy odpowiedzi na nurtujące nas pytania z zakresu szeroko pojmowanej seksualności. To po części efekt tego, że nigdy nie mieliśmy dobrej edukacji seksualnej i nie nauczyliśmy się o tym rozmawiać; i tak z pokolenia na pokolenie. Kiedy na spotkaniach i szkoleniach pytam uczestników, skąd czerpali wiedzę na temat seksualności, padają pojedyncze głosy, a czasami nie zdarza się nawet jedna osoba, która odpowie, że z rozmowy z mamą, tatą czy babcią. Słyszę za to: od koleżanki, z „Bravo Girl”, „Dziewczyny” czy „Sztuki kochania” Wisłockiej. Zresztą często podczas szkoleń, a prowadzę je w różnych częściach Polski, kiedy używam słowa seksualność, widzę skrępowanie. Zdarza mi się nawet zmieniać tytuły szkoleń i dopiero w ich trakcie przemycać pewne treści, szczególnie gdy temat dotyczy seksualności osób z niepełnosprawnościami intelektualnymi, bo ich rodzice i opiekunowie, kiedy widzą temat o seksualności, nie przychodzą, uważając, że ich podopieczni są aseksualni, to wieczne dzieci. Co ciekawe dotyczy to nie tylko niepełnosprawnych – prof. Izdebski wymienia trzy tabu związane z seksualnością: to seksualność dzieci, osób z niepełnosprawnościami oraz seniorów, bo przecież wydaje się nam, że dziadek z babcią powinni już myśleć wyłącznie o wnukach.

Skoro kłopot sprawia nam rozmowa o seksualności z partnerem, to jak rozmawiać z dziećmi?

Nigdy nie mówmy: „chodź, teraz poważnie porozmawiamy”. Bo to nie zadziała i od razu zbuduje mur. Zawsze powtarzam, że wiedza musi być dostosowana do rozwoju psychoseksualnego i psychointelektualnego danej osoby. Nie wybiegajmy niepotrzebnie w przód, bo kiedy ośmiolatek zapyta, skąd się wziąłem, nie musi usłyszeć medycznego wykładu, ale naturalną, pozbawioną skrępowania odpowiedź. Jeżeli dziecko czy nastolatek zada nam pytanie związane z ciałem, dojrzewaniem czy prokreacją, nigdy nie powinien usłyszeć „ciebie to nie dotyczy”, „jesteś za młody”, „dowiesz się w swoim czasie”. Postarajmy się w naturalny sposób rozmawiać z dziećmi, czytajmy i wspierajmy się dobrą literaturą, miejmy na półce książki, choćby „Skąd się biorą dzieci? Ale tak naprawdę!” Tosi Kopyt, tak by dziecko mogło po nie sięgać. Przygotujmy nasze dzieci na zmiany, jakie czekają je w okresie dojrzewania. Dobierajmy odpowiednie słowa, a tak przy okazji zwróćmy uwagę, że mamy nos, łokieć, ramię i ucho, a określeń na intymne części całe mnóstwo. Nie wstydźmy się, nawet kiedy pojawi się rumieniec, ale pamiętajmy, że jeżeli dziecko usłyszy: „jesteś za młody” i „ciebie to nie dotyczy”, już do nas nie przyjdzie i nie powie, gdy będzie działo się coś złego. Łudzimy się, że nasze dzieci nie wiedzą czym są sekskamerki, sieć OnlyFans i treści pornograficzne, a raporty potwierdzają, że młodzi ludzie edukują się głównie poprzez pornografię. Bo skąd mają czerpać rzetelną wiedzę, skoro nie z domu i szkoły? Do szkół jeżdżę głównie gasić pożary, rzadko profilaktycznie, a szkoda, bo jak pokazują nieliczne wciąż spotkania, uczniowie oczekują rzetelnej wiedzy. Szkoła powinna stawiać też na edukację medialną, bo treści, które serwuje dziś internet bywają patotreściami, a patoinfluencerzy stają się guru dla naszych dzieci. Często nie wiemy, że biorą one udział w najróżniejszych internetowych challenge'ach, które dla nich są „tylko” wyzwaniem, a bywają pornografią. Nie mamy świadomości, jak prosty jest dziś dostęp do treści pornograficznych – nie trzeba pisać ani czytać, by wyszukać je w internecie. Dlatego tak ważna jest uważność i rozmowa, również z dziećmi.

Barbara Płaczek - specjalista seksuologii, trener edukator seksualny osób z niepełnosprawnością intelektualną, certyfikowany edukator seksualny dzieci i młodzieży, pedagog zdrowia, terapeuta. Ukończyła studia podyplomowe na kierunku seksuologia kliniczna w Warszawie pod kierunkiem prof. Lwa-Starowicza. Prowadzi gabinet specjalisty seksuologii w Rybniku, chcąc wyjść naprzeciw problemowi erotyzacji, pornografii, masturbacji. Diagnozuje dzieci wykorzystane seksualnie, pracuje z kobietami długotrwale sprzedawanymi do prostytucji, osobami z niepełnosprawnościami intelektualnymi, sprzężonymi, z osobami z niepełnosprawnością ruchową w ramach rehabilitacji seksualnej. Pracuje z dziećmi i młodzieżą nad tematami akceptacji, tożsamości, orientacji. Współpracuje m.in. z fundacją Budzimy Uśpione Umysły, fundacją Aktywnej Rehabilitacji, fundacją Pomoc Autyzm, fundacją AVALON, fundacją La Strada, fundacją SEXed.pl. Zajmuje się percepcją seksualności dorosłych osób z niepełnosprawnościami przez rodziców i opiekunów. Nie są jej obce zagadnienia seksualności dzieci, młodzieży i ich rodzin. Zajmuje się szkoleniami z zakresu seksualności, granic intymnych, zachowań agresywnych, autoagresywnych, norm akceptowalnych społecznie, szeroko pojmowanego sekstingu, uzależnień, kompulsji oraz komunikacji w zespole terapeutycznym czy rehabilitacji seksualnej, preferuje holistyczne podejście do każdego pacjenta. Laureatka 100 osób działających na rzecz rzetelnej edukacji seksualnej w Polsce FORBES’a. Porusza tematy, o których milczymy najgłośniej. 

Dziennikarz
Sabina Horzela-Piskula

Zobacz także

Walentynki w Rybniku! Najlepsze pomysły na romantyczny wieczór dla zakochanych!
Walentynki w Rybniku! Najlepsze pomysły na romantyczny wieczór dla zakochanych!

Walentynki w Rybniku! Najlepsze pomysły na romantyczny wieczór dla zakochanych!

do góry