Krótka historia jednego zdjęcia

26.12.2024 Historia

Rybnik. Okolice Bożego Narodzenia niecałe 100 lat temu. Czyżby Wigilia? Nie, choć ustrojona choinka mogłaby na to wskazywać. Eleganckie postacie uchwycone przez fotografa w bogatym mieszczańskim wnętrzu nie obchodziły chrześcijańskiego Bożego Narodzenia, a Chanukę – żydowskie święto świateł. Przenikanie się tradycji, otwartość na różnorodność, zapewne chęć integrowania się z sąsiadami, a i – bez wątpienia – uroda drzewek bożonarodzeniowych sprawiały, że w niektórych żydowskich domach na Górnym Śląsku stawiano takie piękne dekoracje.

Z przodu od lewej: Alfred Aronade, jego żona Käthe, Olga Priester. Z tyłu od lewej: Max Grauer, Thea Priester (Grauer), Herta Priester (Aronade), Herbert Schwittay, Fritz Aronade Z przodu od lewej: Alfred Aronade, jego żona Käthe, Olga Priester. Z tyłu od lewej: Max Grauer, Thea Priester (Grauer), Herta Priester (Aronade), Herbert Schwittay, Fritz Aronade
Oryginalnie ta fotografia jest bardzo mała, ale współczesna technologia pozwoliła na jej powiększenie i tym samym dostrzeżenie wielu detali, których nie można zobaczyć gołym okiem patrząc na nią w albumie. Świerkowe drzewko jest ustrojone bombkami, szyszkami, cukierkami w pozłotkach i lametą. W tle widać bogate meble, ogromne lustro, na zdobionych wiszących półkach stoją srebrne puchary i kryształowe kieliszki, a ścianę zdobi bogata tapeta, obrazy i rodzinne fotografie w ramkach. Stoi patefon, a obok zdobiony puf, na który jedna z pań odłożyła haftowaną chusteczkę. Wszyscy są elegancko i odświętnie ubrani, jakby właśnie na Wigilię.

W drugiej połowie grudnia 1930 r. wdowa Olga Priester z placu Wolności zaprosiła do swego bogatego mieszkania na pierwszym piętrze wielkiej kamienicy znajomych, którzy wnet mieli stać się częścią rodziny. Zamyślona gospodyni przycupnęła na krzesełku i swój ulubiony fotel oddała Käthe Aronade, gdyż to państwo Aronade z ulicy Zamkowej byli jej gośćmi w tym dniu. Dostojny Alfred przysiadł z drugiej strony, kładąc rękę na ramieniu swej żony.

Wspólnie mieli oficjalnie ustalić szczegóły zaręczyn, a potem ślubu, młodszej z córek Olgi z pierworodnym synem Alfreda, czyli Herty Priester z Fritzem Aronade. Käthe nie wtrącała się do rozmów męża z panią Priesterową. Nie była matką młodego mężczyzny, a jedynie macochą i choć go wychowywała od małego, to jednak wolała te sprawy zostawić małżonkowi. Myśli kobiety szybowały ku przyszłości. Co prawda jej syn, czyli przyrodni brat Fritza, na razie miał niecałe osiem lat, ale ona, jak każda matka, już zastanawiała się nad jego dorosłym życiem. Też mu kiedyś znajdzie taką dobrą, czyli majętną pannę.

Obie strony omawianego kontraktu, czyli planowanego małżeństwa, były dobrymi partiami. To byli zamożni ludzie. Młodzi znali się od lat, ale dopiero niedawno między nimi zaiskrzyło. Gdy Fritz był nastolatkiem, to nawet smalił cholewki do starszej córki Olgi, ale jakoś nie wyszło. Zresztą właśnie to ona, była najbardziej rozbawiona całym tym spotkaniem i ustalaniem. Gdy mieli już stanąć do pamiątkowego zdjęcia, nie mogła powstrzymać chichotania. Stojący z tyłu jej mąż Max, szturchając ją lekko i upominając, by się uspokoiła, przypominał sobie swoje wejście w rodzinę Priesterów. Kilka lat wcześniej nie miał takich kart przetargowych jak Aronade, bo nie dość, że nie był z Rybnika, to jeszcze był tylko początkującym przedsiębiorcą na dorobku. A Olga już wtedy była wyjątkowo twardą negocjatorką, która nie chciała oddawać córek byle komu. Na szczęście Thea była, bardziej od młodszej siostry, niezależna od swej matki i potrafiła postawić na swoim. Teraz, oboje jako szczęśliwe i dobrane małżeństwo, uśmiechnięci słuchali ustaleń, które twarda kupcowa negocjowała z wąsaczem z Zamkowej.

Najbardziej zainteresowani niewiele mieli do powiedzenia. Herta była szczęśliwa, że wychodzi za mąż, zaś Fritz, że ojciec przepisze na niego sklep przy Rynku, bo na darowanie którejś z kamienic nie miał co liczyć. Znał zdanie taty, który uważał, że to jeszcze nie ten czas, by dzielić kamienice między dzieci, czyli niego, mieszkającą w Monachium siostrę Berthę i małego Wernera. Nieoficjalni jeszcze wówczas narzeczeni nie wtrącali się, gdy ustalano kto będzie świadkiem na ich przyszłym ślubie, choć Fritz w duchu marzył o koledze Herbercie, którego nawet zabrał na to spotkanie. Olga kategorycznie zaproponowała swego ojca, czyli Noaha Leschczinera. Nestor rodu sporo przeznaczył na posag wnuczki. Aronade nie wiedział, że na ślub raczej nie przyjedzie z Berlina jego brat Adolf, więc na drugiego świadka wymyślił starego Kornbluma z Kościelnej.

Oficjalne zaręczyny ogłosi się dopiero wtedy, gdy narzeczony zostanie wspólnikiem swego ojca. To był ostatni warunek Olgi. Priesterowa dobrze wiedziała, w którym momencie ma wytoczyć to najcięższe działo. Stary kupiec na to przystał, bo zapadł zmierzch i należało zapalić kolejną świecę. W końcu była Chanuka i choć wszyscy uczestnicy spotkania nie należeli do wyjątkowo religijnych Żydów, to jednak tradycja zobowiązywała. Śliczna Herta odetchnęła z ulgą. Jednak będzie wkrótce szyć suknię ślubną.

W wielkim lustrze odbijały się chanukowe świece i srebrne bombki z choinki. Służąca przyniosła jeszcze ciepłe pączki ociekające tłuszczem. Od wielu lat służyła u Priesterów i dobrze wiedziała, że smażenie w oleju upamiętnia cud rozmnożenia oliwy po odzyskaniu Świątyni Jerozolimskiej. Tym razem wyjątkowo się postarała, bo to ona wychowywała Hertę i bardzo jej zależało na szczęściu dziewczyny. Poza tym lubiła to żydowskie święto. Postronny obserwator, którego Fritz zabrał ze sobą do domu Priesterów, rozgryzł pączka ze śliwkową marmoladą i pomyślał: „No proszę, nasz Luter by się cieszył, że i u Żydów choinka”.

 Jak potoczyły się dalsze losy tych ośmiu osób, które znajdują się na tej fotografii?

Herta i Fritz zostali małżonkami dopiero po ponad roku od spotkania, tj. w marcu 1931 r. Urodziła im się jedna córeczka – Wera.

Alfred Aronade, jego o 18 lat młodsza żona Käthe (a także ich urodzony w 1922 r. syn Werner) w 1939 r. uciekali z Rybnika na Wschód i zaginęli ok. 1943 r. w Kazachstanie. Ich dalszy los nie jest znany. Wyrokiem Sądu Grodzkiego z 1947 r. zostali uznani za zmarłych. Kupiec nie przepisał żadnej ze swoich kamienic na dzieci. Mimo prób odzyskania Aronadowych nieruchomości w 1948 r. przez siostrzeńca Alfreda, kamienice (Zamkowa 2, 4, 6 oraz Rynek 12) i prawie 2 ha gruntu przy ul. Kolejowej przejęło państwo.

Fritz Aronade został zamordowany 4 września 1939 r. w Woszczycach. Jego żona Herta, jej matka Olga Priester oraz mała Wera zginęły w komorze gazowej KL Auschwitz w 1943 r.

Thea Grauer (Priester) wraz z mężem Maxem wypłynęli do Kanady w czerwcu 1939 r. zabierając album, w którym do dziś jest właśnie ta fotografia.

Herbert Schwittay, kolega Fritza, Thei i Herty, syn rybnickiego fotografa, zarazem postronny uczestnik spotkania, był ewangelikiem. Wraz z rodzicami wyjechał z Rybnika do Opola w 1930 r. Jest wielce prawdopodobne, że zginął jako żołnierz Wehrmachtu.

Pasjonatka historii
Małgorzata Płoszaj
do góry