Willa przy Poczcie cz. 1.

21.04.2025 Historia

Ulica Pocztowa wzięła swą nazwę od urzędu pocztowego wybudowanego ok. 1905 r. Zanim w tym miejscu wzniesiono reprezentacyjny budynek, przy tej krótkiej uliczce (wtedy bez nazwy) swoją willę postawił mistrz budowlany Georg Wenzlik (1864-1922). Obecnie to również własność Poczty Polskiej z oficjalnym adresem Pocztowa 4.

Willa przy Poczcie. Zdj. Aleksander KrólWilla przy Poczcie. Zdj. Aleksander Król
Przez lata krążyła informacja, że obiekt ten kupił, czy też wzniósł ostatni właściciel naszego browaru jako wiano dla swej córki. Z racji tego, że Zygfryd Müller nie miał córki, a jedynie pasierbicę, a willa stała w tym miejscu już pod koniec XIX w., nie jest to prawdą.

.

Pokusiłam się o rozwikłanie historii tego obiektu i dzięki starym aktom notarialnym z raciborskiego oraz katowickiego archiwum udało mi się ustalić wszystkich właścicieli tego niezwykłego budynku. Narodowy Instytut Dziedzictwa, prowadzący stronę internetową zabytek.pl opisuje obiekt jako: „przykład willi miejskiej w stylu szwajcarskim odznaczającej się urozmaiconą bryłą i bogatą dekoracją snycerską” ( https://zabytek.pl/pl/obiekty/willa-938888 [stan na 17.03.2025]).

I to się zgadza. Niestety, informacje dotyczące byłego właściciela wprowadzają w błąd, gdyż willa nie należała do Rudolfa Straussa z pobliskiej garbarni, jak to napisano.
Budowniczym, a zarazem pierwszym właścicielem tej willi był mistrz nad mistrze w swoim fachu – Georg Wenzlik. Maurer und Zimmermeister (mistrz murarski i ciesielski) tak pisano o budowniczym, którego jedną z bardziej spektakularnych budowli jest kościół św. Antoniego. Gmerki, czyli sygnatury jego firmy, uważne oko zauważy w kilku miejscach ścian bazyliki.

.

Zasiadał w radzie kościelnej, a także w radzie miasta, miał więc znajomości i możliwości wpływania na decyzje o wyborze wykonawcy dla tak ważnego projektu. Zakładam, że nie był jedynym, który Antoniczka budował, co oczywiście nie umniejsza jego zasług. Inną niezwykle piękną budowlą, a zarazem własnością Wenzlika, która nadal stoi w Rybniku, jest kamienica przy ul. Korfantego 6. Zdobią ją symbole murarskie, motywy roślinne oraz amorki.

Georg Wenzlik zawód odziedziczył po ojcu Carlu, który przyprowadził się do Rybnika z Gliwic i w 1857 r. ogłaszał się w prasie jako rybnicki Maurermeister. Według niektórych źródeł był jednym z murarzy, którzy budowali tunel kolejowy w Rydułtowach.
Georg, krótko przed trzydziestką, już jako jedyny właściciel firmy, ożenił się z pochodzącą z Bytomia Agnes Preissner i z tego małżeństwa urodziło się mu dwoje dzieci: pierworodny Johannes i Charlotte. Niestety, Agnes zaraz po narodzinach córki zmarła (w 1895 r.), więc za długo nie nacieszyła się „szwajcarską willą”. Dwa lata później następną panią Wenzlikową została córka tutejszego lekarza – Marie Pyrkosch. Pod rządami ówczesnego burmistrza dla budowniczego zaczął się okres prosperity, a po schodach rodzinnego domu swe pierwsze kroczki stawiały kolejne dzieci: syn Günther, córka Hildegarda oraz urodzone w 1907 r. bliźniaki Johanna i Gerhard.

Wychodzące w języku polskim „Nowiny Raciborskie” nazywały Wenzlika zajadłym niemieckim hakatystą i krytykowały władze kościelne, które zdecydowały o jego wyborze na budowniczego nowego kościoła. Baugeschäft (biznes budowlany) kwitł, gdyż tutejsze mieszczaństwo rozbudowywało swoje kamienice, a krytyką ze strony Polaków budowniczy się nie przejmował i cały czas mocno angażował w sprawy polityczne. Pożyczki udzielone mu przez potomków Ferdynanda Haasego czy kupca Schaeffera z Wodzisławia, a które obciążały jego nieruchomości, regularnie i uczciwie spłacał.

Sielanka trwała aż do wybuchu pierwszej wojny, która najpierw spowolniła ruch budowlany, a wnet okryła żałobą państwo Wenzlików. W armii Kajzera walczyli dwaj synowie Georga. Duma z tego, że biją się za ojczyznę, uleciała z ojca, gdy do Rybnika dotarła wiadomość, że w bitwie pod Verdun zginął zaledwie osiemnastoletni Günther.

Na szczęście najstarszy Johannes, choć wyszedł z wojny bardzo ciężko ranny w głowę, został uratowany. Wrócił do Nysy, gdzie miał narzeczoną i przeszedł skomplikowaną operację, w trakcie której wsadzono mu w czaszkę srebrną płytkę, by ochronić mózg. Widmo kolejnej rodzinnej tragedii na chwilę odleciało. Ale tylko na chwilę. Ponoć lejtnant cierpiał na potworne bóle głowy i zaniki pamięci.

12 stycznia 1919 r. podporucznik Johannes Wenzlik i jego młodziutka narzeczona Edith Rösler popełnili samobójstwo w Opolu. Było to dzień po jej urodzinach. Jaki dramat dla dwóch rodzin! Kochankowie zostali złożeni we wspólnej mogile na cmentarzu garnizonowym w Nysie, a na ich grobie postawiono płytę przedstawiającą tragiczną parę. Rzeźba mężczyzny symbolicznie trzyma w rękach czaszkę. Mimo upływu tylu lat i powojennej akcji niszczenia cmentarzy niemieckich na ziemiach po II wojnie światowej włączonych do Polski, grób rybniczanina i Edith przetrwał do naszych czasów. Być może uznano, że utrwalone w kamieniu świadectwo tak wielkiej miłości nie powinno być przerobione wtórnie na nagrobek dla kogoś innego.

.

Na parterze Wenzlikowej willi częściowo zachowała się posadzka z szarego lastriko z wielobarwną bordiurą, motywem meandra oraz napisem „Salve” (witaj/bądź pozdrowiony).

.

Od 14 lutego 1922 r. dom przestał witać swego gospodarza. Georg Wenzlik zmarł. Zgodnie z postanowieniem wydanym przez sąd w Rybniku spadkobierczyniami jego majątku zostały żona oraz córki, z których dwie były nieletnie, a to każe wnioskować, że urodzony z bliźniaków Gerhard nie żył. Charlotte z pierwszego małżeństwa była już studentką i mieszkała w Marburgu.

Kobiety zadecydowały o wyjeździe z Rybnika i zaraz w kwietniu 1922 r., przed notariuszem z Gliwic oświadczyły, że sprzedają rodzinną willę za 340.000 marek Martinowi Herrmannowi, właścicielowi ziemskiemu z Górnych Świerklan oraz jego żonie Elisabeth.

Dalsze losy budynku oraz jego następnych właścicieli muszą poczekać do następnego wydania „Gazety Rybnickiej”. Co do pań z Wenzlikowego rodu, to wiem jedynie, że żona mistrza budowlanego zmarła w 1948 r. w Braunschweigu.

Pasjonatka historii
Małgorzata Płoszaj

Zobacz także

Najwyższa przy Rynku
Najwyższa przy Rynku

Najwyższa przy Rynku

„Cień Auschwitz”
„Cień Auschwitz”

„Cień Auschwitz”

do góry