100. urodziny pani Marii Frelich
W minioną niedzielę, 8 września swoje 100. urodziny obchodziła Maria Frelich z domu Babilas z Gotartowic. Jej życie nie było usłane różami, a mimo to pozostała osobą pogodną, serdeczną i pełną werwy.
Nasza stulatka pochodzi z pobliskiej Ligoty. W domu rodzinnym było bardzo gwarno, bo Babilasowie mieli sześć córek i sześciu synów. Maria miała 15 lat gdy hitlerowcy rozpętali II wojnę światową. Z przejęciem wspomina, jak we wrześniu 1939 roku prawie wszyscy mieszkańcy Ligoty uciekali przed Niemcami w stronę Węgier. W okolicach Bochni otoczyły ich jednak wojska okupacyjne i zawróciły. Wracając patrzyli na ciała poległych polskich żołnierzy. Zgodnie z okupacyjnymi przepisami dziewczyna, która ukończyła 16. rok życia musiała iść do pracy. Maria trafiła najpierw jako pomoc kuchenna do restauracji na Paruszowcu. Długo tam jednak nie zabawiła, bo Niemcy przerzucili ją do Rybnickiej Kuźni, gdzie miała pomagać wiekowej polskiej gospodyni, która sama została na dużym gospodarstwie. Źle jej tam nie było, ale praca była ciężka. Wiosną 1945 roku, gdy do Rybnika zbliżała się radziecka ofensywa uciekła do domu; do mamy i taty.
Swego przyszłego męża Alojzego Frelicha poznała jeszcze w czasie wojny. Należał do grupy bohaterskich harcerzy z Gotartowic, prowadzących bardzo aktywną działalność konspiracyjną. Razem m.in. z Pawłem i Franciszkiem Buchalikami założyli Polską Tajną Organizację Powstańczą. W 1941 roku zaczęli wydawać konspiracyjne pisemko „Zryw Wolności”, w którym zachęcali m.in. do akcji sabotażowych przeciwko okupantowi. W maju 1942 roku hitlerowcy otoczyli Gotartowice i zatrzymali kilkadziesiąt osób, w tym Franka i Pawła Buchalików. Alojzego, który z Buchalikami wcześniej dość często odwiedzał Ligotę i zabierał Marysię na spacery, nie było wtedy w Gotartowicach i dzięki temu ocalał. Był poszukiwany listem gończym, ale bezskutecznie. Po krótkim procesie wielu harcerzy rozstrzelano, a Pawła i Franciszka powieszono w czasie publicznej egzekucji, zorganizowanej przez Niemców 27 lipca 1942 roku na głównym placu Gotartowic. 18-letnia Maria była wśród tłumu, który Hitlerowcy zgonili na egzekucję. – Gdy Franek, którego przecież znałam, z pętlą na szyi krzyknął: Niech żyje Polska! A potem: Matko Boska nie opuszczaj nas! Odwróciłam się i uciekłam stamtąd – wspomina po latach.
Alojzy mający fałszywe dokumenty na nazwisko Olecki dotarł pieszo na granicę ze Szwajcarią i tam zatrzymali go Niemcy. Rok spędził w niemieckim więzieniu, a potem dwa lata w położonym na terenie Austrii obozie koncentracyjnym Mathausen-Gusen, pracując w pobliskim kamieniołomie. Ocalał jednak i wrócił w rodzinne strony w 1945 roku. Dwa lata później w kościele św. Antoniego odbył się ślub Marii i Alojzego. W lutym 1948 roku przyszła na świat pierwsza z ich trzech córek Danuta. Wkrótce w Gotartowicach, nieopodal ul. Żorskiej rozpoczęli budowę swojego domu. Wprowadzili się do niego w czwarte urodziny Danusi. W 1952 roku przyszła na świat Halina, a cztery lata później Wiesława. – To były piękne lata, takie spokojne – wspomina jubilatka. Jej mąż pracował w Rybnickim Zjednoczeniu Przemysłu Węglowego, mającym swą okazałą siedzibę przy ul. Kościuszki, ona natomiast w Gminnej Spółdzielni w Gotartowicach, a w latach 1972-81 na pobliskim lotnisku, prowadząc administrację Aeroklubu ROW. Pani Maria z dumą podkreśla, że przez tych dziewięć lat do pracy i z pracy chodziła pieszo.
- Tata był człowiekiem wielkiej dobroci i przysłowiową złotą rączką. W domu potrafił właściwie zrobić wszystko – powiedziała nam córka Danuta.
W kwietniu 2006 roku pani Maria pochowała swego męża, a co gorsza, całkiem niedawno dwie młodsze córki, których śmierć była dla niej wielkim ciosem. Wiekowa gotartowiczanka ma pięcioro wnucząt i już ośmioro prawnucząt. Najmłodsza prawnuczka Zuzia ma dziesięć miesięcy.
Obecnie pani Maria mieszka w swoim domu razem z wnukiem Michałem i jego rodziną. Córka Danuta z mężem Andrzejem mieszka po sąsiedzku, tuż obok.
Pani Maria jest nadal bardzo samodzielna, no może z wyjątkiem gotowania. Wciąż prowadzi względnie aktywny tryb życia, bo jak mówi, dzięki temu utrzymuje się w dobrej formie.
W dniu wczorajszym z bukietem kwiatów, listem gratulacyjnym i koszem obfitości świeżo upieczoną stulatkę odwiedził prezydent Piotr Kuczera. Opowiedział jej m.in. o swoich wcześniejszych spotkaniach z jej rówieśnikami – Franciszkiem Bogusławskim z dzielnicy Maroko-Nowiny i Józefem Szymurą z Paruszowca-Piasków. Maria Frelich opowiedziała natomiast m.in. o trudnych latach wojny i swoim udziale w realizacji filmu dokumentalnego Dagmary Drzazgi „Dziedzictwo”. Opowiada on o tragicznych, wojennych losach bohaterskich harcerzy z Gotartowic.
Pani Marii życzymy kolejnych jubileuszy, zdrowia i spokoju!