Święci z odzysku
Wyrzucić czy zostawić? Zastanawiacie się czasem, co zrobić ze starymi drzwiami, szufladami, deskami czy ramami okiennymi? On się nie zastanawia. – Najczęściej od razu wiem, co powinno się na nich znaleźć. Wyobraźnia działa… – mówi Karol Nowak, który na starych przedmiotach codziennego użytku, takich z duszą, maluje wizerunki świętych i aniołów. Jego inspirowaną ikonami wystawę „Każda rzecz ma swój czas” pokazano w Teatrze Ziemi Rybnickiej.
– W naszym domu każdy miał jakiś talent: albo grał albo malował – mówi Karol Nowak. On robi i jedno i drugie. Zaczął jeszcze w Lędzinach, skąd pochodzi – malował portrety, głównie węglem i grał w zespole punkrockowym. – W takiej rodzinie po prostu trzeba było czymś się zająć – przyznaje. Ma 5 sióstr i 6 braci.
Święci na deskach
Szaro-czarne portrety w węglu z czasem po prostu się mu znudziły. Potrzebował koloru, ale już wtedy sięgał po nietypowe materiały – malował na dużych płytach OSB. Trzy lata temu poszedł krok dalej i zaczął wykorzystywać stare meble i deski.
– Znajoma rozbierała starą stodołę i pomyślałem, że muszę namalować coś na tych wyjątkowych ponadstuletnich drzwiczkach, podobnie było z tym zagłówkiem łóżka po dziadkach czy z szufladami po babci. Malowałem już na blacie stołu, drzwiczkach ze starego kuchennego byfyja, siedziskach krzeseł, których chciała się pozbyć siostra, półkach czy drzwiach z szafy. Po co wyrzucać, skoro można je zachować i jeszcze ciekawie wykorzystać? Nawet stare drewniane ramy okienne z zawiasami, do których z tyłu przybiłem płyty, nadają się do malowania. A najlepiej na takich właśnie starych przedmiotach wyglądają święci – przekonuje Karol Nowak, oprowadzając po rybnickiej wystawie.
Oczywiście te starocie trzeba najpierw odpowiednio oczyścić i przygotować, czasem nawet postarzyć, a koniecznie pozłocić. I to wszystko w niewielkim mieszkaniu.
– Na stole, na którym jadamy czy na podłodze, bo nie ma innego miejsca, ale to nie problem. Mocno się wspieramy. Lubię patrzeć na męża, gdy w skupieniu tworzy ikony, wkłada w tę pracę całe swoje serce. Myślę, że ikona jest bliska jego duszy – opowiada Agnieszka Nowak, która mówi, że malarska pasja męża obojgu im przynosi sporo radości.
I pomyśleć, że nasz bohater długo nie przyznawał się, że maluje. Odważył się, gdy pokazał kilka swoich prac w mediach społecznościowych. I się zaczęło. – Te wszystkie głosy sympatii dodały mu skrzydeł – mówi żona Agnieszka, a jego prace trafiły m.in. do Niemiec, Anglii czy USA.
Święci z odzysku. Zdj. Karol Nowak
Jezus cierpiący
Prace malowane farbami, również z odzysku, przypominają ikony, ale nimi nie są. Karol Nowak mówi, że nie pisze ikon, ale po prostu maluje w wypracowanym przez siebie własnym stylu.
– Nie naśladuję ikon, ale się nimi inspiruję. Od artystów usłyszałem, że najlepiej maluje się Jezusa cierpiącego. I coś w tym jest – opowiada.
Co ciekawe prace z tym motywem zawsze oznacza kroplą swojej krwi. – Pierwszy raz to był zupełny przypadek, po prostu skaleczyłem się przy pracy, ale efekt był fajny, więc do niego wracam – mówi. Pierwszą swoją pracę na siedzisku z krzesła, podarował synowi Mateuszowi, którego zachęcił też do gry na perkusji.
– Muzyka jest dla mnie równie ważna. Dawniej grałem punka w zespole Kultura Obłędu, a od paru lat z dwoma starszymi braćmi mamy grupę Novy i gramy lżejszego rocka. Sami zorganizowaliśmy pieniądze na płytę – opowiada Karol, który gra też na gitarze basowej, a pracuje w jednej z największych w Polsce firm produkującej jelita naturalne.
Co ciekawe przez kilka lat był cukiernikiem i specjalizował się w wymyślnych tortach artystycznych. Czasem jeszcze piecze, ale w myśl zasady, że każda rzecz ma swój czas, przyszła pora na kolejny zwrot i ostatnio Karol Nowak zamienia ikony świętych na ikony muzyki i filmu.
Święci z odzysku
Wyrzucić czy zostawić? Co zrobić ze starymi drzwiami, szufladami, deskami czy ramami okiennymi? – Najczęściej od razu wiem, co powinno się na nich znaleźć. Wyobraźnia działa… – mówi Karol Nowak, który na starych przedmiotach codziennego użytku, takich z duszą, maluje wizerunki świętych i aniołów. Jego inspirowaną ikonami wystawę „Każda rzecz ma swój czas” pokazano w Teatrze Ziemi Rybnickiej.
