Strona główna/Gazeta Rybnicka/Dzielnice Rybnika/Śródmieście/Kobieta, która projektowała Rybnik

Kobieta, która projektowała Rybnik

01.10.2023 Nasz wywiad działa

„Rybnik wzbogacił się o nowy reprezentacyjny obiekt. W ubiegłym tygodniu dokonano otwarcia Domu Rzemiosła, wybudowanego w czynie społecznym przez miejscowych rzemieślników. Obiekt ten, obok siedziby cechów i sklepu, służyć będzie szkoleniu młodych kadr oraz organizowaniu środowiskowego życia społeczno-kulturalnego” - obwieszczały rybnickie „Nowiny” z 1 maja 1974 roku. Dalej w pożółkłej gazecie można przeczytać o słusznej linii przyjętej przez partię rządzącą, odczytanym liście wojewody katowickiego gen. Jerzego Ziętka z gratulacjami dla budowniczych obiektu, a także Honorowych Odznakach Rzemiosła Śląskiego, które otrzymali szczególnie zasłużeni w budowie Domu. Lista jest długa, ale trudno szukać na niej nazwiska Barbary Meisel, architekt z Rybnika, która zaprojektowała Okrąglak, najmłodszy zabytek Rybnika.

Józef Meisel. Zdj. Aleksander Król

- Kobiety były dawniej bardzo lekceważone. Moje babcie - starka i oma ciężko harowały, tak jak i moja matka, mimo że ojciec bardzo ją kochał, ale tak było wychowane wtedy społeczeństwo - kobieta musiała usługiwać mężczyźnie - wspomina pan Józef Meisel, znany rybnicki lekarz, którego nie dziwi to, że nawet dziś, gdy mówią o Okrąglaku, jego żonę Barbarę określa się mianem „współprojektanta”. - A ona sama to zaprojektowała, od A do Z, ale była kobietą i nie miała wtedy jeszcze pełnych uprawnień. Musieli dopisać mężczyznę - architekt Norbert Warnecki był wówczas szefem pracowni architektonicznej, w której pracowała żona, dlatego figuruje w dokumentach jako główny projektant, ale on tego nie robił - uśmiecha się Józef Meisel.

Zespół rybnickich architektów. Barbara Meisel druga z lewej, obok siedzi Norbert Warnecki. Arch. pryw.
Podkreśla, że kobiety w PRL-u miały trudniej i to w każdym zawodzie, także w rybnickich szpitalach, w których pracował całe życie, i w polityce, w której przez pewien czas aktywnie uczestniczył (w 1991 roku wybrano go na posła do Sejmu z listy Unii Demokratycznej). - Koleżanki lekarki musiały dużo więcej pracować od mężczyzn, by dorównać im finansowo. Były wykorzystywane do takich robót, których lekarze mężczyźni unikali. Niełatwo było też zrobić karierę mojej żonie - mówi Józef Meisel.

Opowiada o teściach, którzy zadbali o średnie wykształcenie wszystkich trzech córek, w tym najmłodszej Barbary, ale już nie naciskali na wyższe wykształcenie. - Miały warunki, bo żona pochodziła z inteligenckiej rodziny, ale po ukończeniu Budowlanki w Cieszynie z tytułem technik Barbara od razu poszła do pracy w urzędzie urbanistycznym w Wodzisławiu. Na szczęście tam trafiła na bardzo mądrą szefową, która nakłoniła ją, by poszła na studia - wspomina Józef Meisel.
Poznali się na trzecim roku studiów. Józef był już świeżo upieczonym lekarzem, co też nie przyszło mu łatwo, bo jego rodzice mieli sklep cukierniczy na ulicy Sobieskiego, co nie było mile widziane przez władze i w pierwszym podejściu nie dostał się na studia. Dopiero po fali likwidacji prywatnych biznesów i utracie sklepu, w następnym roku akademickim w dokumentach aplikacyjnych mógł napisać „pochodzenie robotnicze”, bo ojciec pracował już w fabryce cukierków w Raciborzu.

- Z przyszłą żoną poznała mnie moja kuzynka, która pracowała z Barbarą w Wodzisławiu. Miałem już prawie 30 lat i wszyscy wokół uznawali, że to najwyższy czas, by stary kawaler się ożenił. Pamiętam, jak kuzynka powiedziała: „mam fajną babkę dla ciebie”. Barbara mieszkała przy ulicy Gliwickiej, a ja na Sobieskiego, nieraz widziałem z okna, jak razem z siostrami w niedzielę spaceruje do kościoła. Była piękną dziewczyną, na studiach zawsze otaczało ją grono młodych ludzi. Chodziła na „fajfy” do lokalu obok sądu. Zawsze była modnie ubrana. Do tego stopnia, że powiedziałem kuzynce: „Ja takiej żony nie utrzymam!”. Ale potem, kiedyś spotkaliśmy się na ulicy i okazało się, że potrafimy ze sobą rozmawiać. Za rok się pobraliśmy - uśmiecha się do swoich wspomnień Józef Meisel.

Na początku mieszkali osobno, u swoich rodziców i tylko na weekendy Józef przeprowadzał się do małego pokoju w rodzinnym domu Barbary. Gdy żona zaczęła pracować w Miastoprojekcie w Rybniku, którego biura przez jakiś czas mieściły się na drugim piętrze w Świerklańcu, młody lekarz przychodził tu w nocy po swoją brzemienną żonę.

- Często pracowała do nocy, bo projekt musiał być skończony. Chodziłem po Barbarę, by odprowadzać ją do domu. Na piętrze w Świerklańcu obok biura projektowego był wyszynk wódki, więc trzeba było się przeciskać przez tłok na schodach. Nie było to przyjemne. Pamiętam, jak raz schodzimy z żoną po tych schodach i naglę słyszę: „Patrz kur… i doktory chodzą do takiej speluny”. Dopiero potem Miastoprojekt przeniósł się do wieżowca KBO przy dawnym dworcu autobusowym - wspomina Józef Meisel.

- Mimo zmęczenia żona zawsze po powrocie z pracy do domu odgrzewała obiad, który przygotowywała poprzedniego wieczoru lub nocy. Zawsze jedliśmy razem. Potem, już po kolacji, gdy wydawałoby się, że ma dosyć, Barbara wyciągała te wszystkie swoje rulony. Stół obiadowy zamieniał się w stół kreślarski. Często pracowała do pierwszej w nocy. Naprawdę harowała, bo wtedy był boom budowlany. Miała duże projekty w Sosnowcu, w Zagłębiu. Na szczęście kupiliśmy trabanta, zrobiła prawo jazdy i mogła sama jeździć, bo autobusami było ciężko - wspomina Józef Meisel.

Opowiada, jak żona stresowała się przy pierwszym projekcie, który robiła. To było wejście do „Tygla”, czyli dzisiejszego Zespołu Szkół Technicznych. - Za zadanie dostała zaprojektowanie zadaszenia i schodków do tej starej szkoły. Pamiętam, jak była zaangażowana, jak wymyślała, jak to zrobić, by jakoś to wyglądało - wspomina Meisel.

Były też inne „rybnickie projekty”. To pani Barbara zaprojektowała piękny wystrój Urzędu Stanu Cywilnego w rybnickim Ratuszu, w którym dziś młode pary wiążą się na całe życie. To spod jej ręki wyszedł długi budynek usługowo-mieszkalny przy zachodniej pierzei rybnickiego rynku, w którym jeszcze kilka lat temu rybniczanie gościli się w restauracji Delicje. Na podstawie projektu żony zmieniono też wystrój sali obsługi klienta banku PeKaO (dawniej Narodowy Bank Polski) na rogu ulic Bolesława Chrobrego i 3 Maja, ten koło Hermesu. Wreszcie to Barbara Meisel zaprojektowała samodzielnie Dom Rzemiosła rybnickiego Cechu, czyli popularny Okrąglak jaki w czerwcu wspólnie z Teatrem Ziemi Rybnickiej wpisano na listę zabytków.

- Ten artykuł z „Nowin” z 1974 roku to socjalistyczny bełkot. Nie ma tam słowa o żonie. Pamiętam, że dużo rozmawialiśmy na temat tego projektu. Najbardziej ubolewała, że nie ma odpowiednich materiałów. Ona chciała zupełnie inne materiały zastosować do ram okiennych - te szyby są takie siermiężne. To miało być coś zupełnie innego. Ale tylko taki materiał był dostępny. Mimo że to rzemieślnicy byli inicjatorami i finansowali tę budowę, mieli ograniczenia. Denerwowała się, że wystrój miał być inny i cała elewacja z zupełnie innego materiału, ale wtedy tylko taki materiał mogła zastosować. Takie to były czasy. Zresztą nasz dom, który także zaprojektowała Basia, budowaliśmy 10 lat, bo niczego nie było - albo dostało się wagon cementu, albo nic. Dziś taki dom jest w rok gotowy - zauważa pan Józef.Okrąglak kiedyś. Mat. Muzeum w Rybniku

Podejrzewa, że podczas kreślenia rybnickiego Okrąglaka żona mogła inspirować się warszawską Rotundą. - Myślę, że to ją zainspirowało i próbowała to przenieść do Rybnika. Tak mi się wydaje. Żona nie była architektem, który lubi wydziwiać. Miała takie powiedzenie, które przejęła po którymś ze swoich profesorów, że „im krzywsze, tym dziwsze”. Ona nie lubiła ekstrawagancji - mówi.

- Gdy projektowała domy mieszkalne, m.in. na Widoku, to projektowała dla ludzi, którzy mają tam mieszkać. Wiedziała, czego potrzebuje w kuchni kobieta. Wtedy różne ograniczenia wynikające z przepisów były często idiotyczne - np. kuchnie bez okien w wielkiej płycie. Ale ona po kobiecemu patrzyła na projekty - mówi pan Józef, uśmiechając się do swoich wspomnień.
- Basia była niesamowitym pracusiem, poświęcała się dla mnie i całej rodziny. Wiele się od niej nauczyłem - mam na myśli między innymi poczucie estetyki. Gdy była w pierwszej ciąży, dojeżdżała autobusami do Wodzisławia. To na pewno w jakiś sposób przyspieszyło poród. 8-miesięczne dziecko nie miało wtedy szans... Na szczęście potem urodziła jeszcze syna i córkę. Zainteresowania Barbary - babci przeniosły się na wnuczkę, która uczy się zawodu architekta w tej samej wrocławskiej uczelni - mówi.

Redaktor Naczelny
Aleksander Król

Zobacz także

Rybnicki Okrąglak odzyskuje dawny blask
Rybnicki Okrąglak odzyskuje dawny blask

Rybnicki Okrąglak odzyskuje dawny blask

do góry