Park kulturowy z herbową kotewką
„Dziedzictwo przyrody Rybnika - kotewka i inne cuda” - pod takim hasłem w czwartek 13 lipca odbyło się w plenerze spotkanie mieszkańców z prof. Jerzym Paruselem - biologiem i leśnikiem, wieloletnim dyrektorem zlikwidowanego przed dwoma laty Centrum Dziedzictwa Przyrody Górnego Śląska w Katowicach.
Spotkanie odbyło się w ramach trwającej w mieście, a zaplanowanej na 100 dni, dyskusji na temat mającego powstać Parku Kulturowego „Stare Centrum Rybnika”. W tym przypadku nie chodzi jednak o urządzenie parku, a o wytyczenie jego obszaru, bo park kulturowy to obszarowa forma prawnej ochrony zabytków. Chroni on konkretny obszar mający historyczny rodowód, na którym jednak obok zabytków mogą się znajdować obiekty jak najbardziej współczesne i układy zieleni. W granicach parku będą obowiązywać bardziej rygorystyczne wymogi dotyczące estetyki przestrzeni publicznej m.in. sklepowych szyldów i reklam itp. Park kulturowy to również forma ochrony konserwatorskiej terenów zielonych. Parki, zieleńce, rzeki, kanały, ogrody, altany, pojedyncze drzewa i krzewy współtworzą miejski krajobraz od zawsze, a przecież mają również swój znaczenie kulturowe, czego najlepszym przykładem jest herb Rybnika. Na jego niebieskiej tarczy widnieje szczupak i dwie gałązki kotewki.
Silesia zniszczyła rezerwat
To właśnie od kotewki, nazywanej też orzechem wodnym rozpoczął wczoraj swą opowieść prof. Jerzy Parusel na rybnickim rynku.
Pierwsza pisemna informacja o występowaniu kotewki, nazywanej orzechem wodnym na terenie Rybnika, a konkretnie na terenie Paruszowca pochodzi z 1863 roku. Prof. Parusel przywołał postać rybnickiego aptekarza Richarda Fritze, który był też zapalonym botanikiem. To za jego sprawą tzw. okazy zielnikowe kotewki trafiły m.in. do londyńskiego, narodowego Muzeum Brytyjskiego.
W 1959 roku decyzją odpowiedniego ministra powstał oficjalny rezerwat Kotewki na stawie w Paruszowcu, mający powierzchnię 14 hektarów. Przetrwał jednak tylko do roku 1974, bo w związku z mniej chlubną działalnością Huty Silesia, która do sąsiadującego z nią stawu wypuszczała przemysłowe ścieki, został wtedy formalnie zlikwidowany.
Po studiach leśnych, w 1977 roku Jerzy Parusel rozpoczął pracę w stworzonym przez prof. Jerzego Pióreckiego Arboretum i Zakładzie Fizjografii w Bolestraszycach pod Przemyślem. Na polecenie prof. Pióreckiego, który miał ksywkę Kotewka, w tym samym roku przejeździł starorzecza Wisły i Odry w południowej części kraju, badając i zbierając okazy zielnikowe we wszystkich napotkanych stanowiskach kotewki.
- Tym sposobem w sierpniu roku 1977 na materacu dmuchanym pływałem po resztkach stawu, które były obok kąpieliska na Paruszowcu. Wody było tam ledwie 10 cm. Gdy dopłynąłem w tej rdzawej wodzie do ostatnich zielonych okazów kotewki okazało się, że były one już w stanie agonalnym. To co było jeszcze żywe zebrałem, podobnie jak zalegające na dnie orzechy. Wszystko to trafiło do ośrodka badawczego w starorzeczu Sanu, gdzie do czterech zbiorników trafiły kotewki zebrane w całej Polsce. Ich dalszy los nie jest mi jednak znany. W 1980 roku prof. Piórecki opublikował monografię kotewki jako gatunku - opowiadał wczoraj prof. Parusel, zaznaczając, że wtedy w Rybniku - Paruszowcu było jedyne w Polsce stanowisko Kotewki karynckiej (wtedy traktowanej jak odrębny gatunek).
Profesor pokazał orzechy kotewki, pochodzące z rezerwatu wodnego Łężczok w powiecie raciborskim. Zwracając uwagę na ich kształt wyjaśnił, skąd się wzięła nawiązująca do kotwicy nazwa kotewki, ale opowiedział też o sposobie w jaki ta jednoroczna, ale bardzo ekspansywna roślina, będąca oczywiście pod ścisłą ochroną się na dnie stawów rozsiewa.
W końcu lat 90. XX wieku kotewkę próbowało wprowadzić do stawu na Paruszowcu Nadleśnictwo Rybnik; wrzucono orzechy, ale najwyraźniej nic z tego nie wyszło.
W 2012 roku w województwie śląskim kotewkę uznano za gatunek wymierający, natomiast poza naszym województwem ma status rośliny zagrożonej wymarciem. Z drugiej strony kotewkę mają w swojej ofercie firmy sprzedające rośliny do oczek wodnych i przydomowych stawów.
Rybnicka marsylia
Marsylia czterolistna (paproć wodna) to druga unikatowa roślina wodna, której stanowisko w Rybniku odkrył wspomniany już aptekarz-botanik Richard Fritze. Było to w 1871, a znalazł ją w stawie rybnym w dzisiejszej dzielnicy Rybnicka Kuźnia, należącym do ówczesnego Zakładu Psychiatrycznego przy ul. Gliwickiej.
Publikacje dowodzą, że Marsylia rosła w Rybnickiej Kuźni jeszcze w roku 1929. Ekspedycja botaników w latach 50. XX wieku Marsylii już w Rybniku nie znalazła. Co ciekawe, jak podkreślał prof. Parusel było to najbardziej na północ wysunięte stanowisko tej rośliny w Europie. Dzisiaj marsylię, podobnie jak kotewkę, można spotkać w zbiorniku goczałkowickim oraz w Miejskim Ogrodzie Botanicznym w Zabrzu.
Opowieść o kotewce i marsylii prof. Jerzy Parusel zakończył propozycją stworzenia stanowisk obu tych roślin na terenie przyszłego rybnickiego parku kulturowego. Nie jest to niemożliwe bo na jego terenie znajdą się dwa rybnickie parki i trzy spore zieleńce. Sam profesor zauważył, że historia aptekarza-botanika Richarda Fritze mogłaby być ciekawym dodatkiem do rybnickich dziejów herbowej kotewki i marsylii.
Bardziej kanał niż rzeka
Mniej optymistyczny był już spacer rybnickim bulwarami biegnącymi wzdłuż Nacyny. Odcinek rzeki przebiegający przez centrum Rybnika ma mocno wyregulowane i obudowane koryto, więc to już bardziej kanał niż rzeka. Interesującej roślinności z nielicznymi ciekawymi głównie dla botaników wyjątkami nad Nacyną nie znajdziemy. Największą atrakcją tej rzeki stały się w ostatnich latach dziko żyjące tam nutrie, których liczba może już niepokoić.
Tu z kolei od jednego z uczestników spaceru padła propozycja, by przynajmniej na jakimś odcinku przywrócić koryto Nacyny do stanu względnie naturalnego, by znów wyglądała jak prawdziwa rzeka. - Technicznie i merytorycznie jesteśmy przygotowani do tego by całkowicie zmienić obraz tej rzeki. Inaczej wygląda sprawa z ekonomią. Przykłady miast europejskich pokazują, że nawet w intensywnie zabudowanym i użytkowanym przez człowieka terenie jesteśmy w stanie wygospodarować odcinki rzeki, które będą zupełnie dzikie - odpowiedział prof. Jerzy Parusel.