Zimoniowie, po prostu dobrzy ludzie
- To byli bardzo dobrzy ludzie - mówi Grzegorz Rezner o swoich dziadkach Reginie i Konradzie Zimoniach z Wielopola. To właśnie oni w styczniu 1945 roku ocalili trzech Żydów, którzy uciekli z Marszu Śmierci. 25 marca z okazji Narodowego Dnia Pamięci Polaków ratujących Żydów, na cmentarzu komunalnym w Rybniku przypomniano ich niezwykłe-zwykłe bohaterstwo.
- To jest prosta historia - mówi Małgorzata Płoszaj, która dwa lata temu na swoim blogu „Szuflada Małgosi” opisała zdarzenia z 1945 roku. Wśród więźniów obozu KL Auschwitz, którzy szli w tzw. Marszu Śmierci byli trzej Żydzi: Michael Goldman, Hans Ausbacher i Eli Heymann. Ten pierwszy, młody Żyd z Katowic, będzie kiedyś świadkiem w ważnym procesie nazisty, ale na razie jest styczeń 1945 roku i 19-letni Michael wspólnie z dwoma innymi więźniami wykorzystuje nieuwagę strażników marszu, ucieka i trafia na podwórko Zimoniów w Wielopolu.
- Dotarli do chałupy, ale nie wiedzieli kto w niej mieszka: Niemcy, Polacy czy może Volksdeutsche? Napili się wody ze studni i po drabinie wspięli się do szopy. Rano wdrapała się do nich młoda dziewczyna-blondynka, która przyniosła im mleko i chleb - opowiada Małgorzata Płoszaj.
Dziewczyna ma na imię Stefania i jest najstarszą córką gospodarzy. - Rodzice zdecydowali, że możecie tu zostać - powie zbiegom Stefka i przez 6 kolejnych dni będzie nosić im jedzenie. I ryzykować życie całej rodziny.
- Ktoś powie co to takiego: mleko i chleb? Ale te sześć dni dało im szanse na następne życie, bo proste historie są początkiem kolejnych historii. Ocalony przez Zimoniów Michael był później w Izraelu śledczym i asystentem głównego oskarżyciela w procesie zbrodniarza wojennego Adolfa Eichmanna, porwanego przez wywiad izraelski w Argentynie w 1960 roku i skazanego w Izraelu na śmierć przez powieszenie. Michael był przy jego śmierci, a potem uczestniczył w wyrzuceniu jego prochów do Morza Śródziemnego. W latach 90. Michael Goldman-Gilad wystąpił o nadanie Reginie, Konradowi i Stefanii z Wielopola tytułów Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, a drabina po której wchodził do stodoły jest dziś eksponatem w Muzeum holokaustu w Stanach Zjednoczonych - opowiada Małgorzata Płoszaj.
Dziadek Konrad, babcia Regina
- To byli bardzo dobrzy ludzie. Spokojni, mili, robotni i skromni. Takiego pokolenia już nie ma… - wspomina swoich dziadków Grzegorz Rezner. Nie chcieli się chwalić tym, co zrobili tamtej zimy 1945 roku.
- Dziadek opowiadał mi tylko, jak Niemcy szukali tych zbiegłych Żydów i młody niemiecki żołnierz zażyczył sobie drabinę, by wejść na górę, ale wtedy jego dowódca rozkazał mu żeby tam nie wchodził. Może czuł, że oni tam są? Może był dobrym człowiekiem? - zastanawia się Grzegorz Rezner, wnuk Zimoniów i syn Stefanii Rezner (z domu Zimoń), który 25 marca wziął udział w uroczystościach na rybnickim cmentarzu.
Towarzyszyli mu również inni krewni z bohaterskiej rodziny, w tym prawnuk Zimoniów Marcin Rezner i praprawnuk Eliasz, szóstoklasista, pasjonat historii. Uroczystości na cmentarzu zorganizował katowicki oddział IPN-u.
- 24 marca minęło dokładnie 80 lat od zamordowania przez Niemców rodziny Ulmów z Podkarpacia oraz ukrywanych przez nich Żydów. To ich postawa była przyczynkiem do ustanowienia w 2018 roku Narodowego Dnia Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. Od kilkunastu lat prowadzimy w IPN badania poświęcone historii ratowania Żydów przez Polaków. Okazuje się, że także na Górnym Śląsku takich postaci i obywatelskich postaw nie brakuje - mówił w Rybniku Andrzej Sznajder, dyrektor Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach.
Na mogile małżonków z Wielopola zapalono znicze i złożono kwiaty, a w uroczystości wzięli udział wiceprezydent miasta Janusz Koper, dyrektorzy rybnickiego muzeum, proboszcz parafii Matki Bożej Bolesnej i uczniowie rybnickiego Tygla.
- Pamiętajmy o takich ludziach i ich postawach. Obyśmy w obliczu takich wyzwań umieli się zachować podobnie - mówił Janusz Koper.
Ocalony Michael
Michael Goldman-Gilad ma dziś 99 lat, a potomkowie Zimoniów utrzymują z nim kontakt. Michael po raz pierwszy odwiedził, tych którzy go ocalili, w 1989 roku. Dwa lata później umrze Konrad Zimoń, Regina dekadę po tym spotkaniu.
- Michael jak tylko wszedł na plac rozpoznał stryszek z drewnianymi drzwiczkami oraz studnię, z której pili wtedy wodę. Jak o tym opowiadam emocje wciąż są ogromne. Michael otworzył drzwi i powiedział: matko! Bo przez te 6 dni Regina była dla nich jak matka. To był wzruszający moment, wszyscy płakali - opowiada łamiącym się głosem Sławomir Kobiec, mąż wnuczki państwa Zimoniów.
Ostatni raz Michael był w Wielopolu w 2016 roku. Emerytowany policjant przyjechał do Polski z grupą ponad 200 izrealskich policjantów. Spotkał się wtedy ze Stefanią Rezner, jej rodziną i potomkami Zimoniów.
Goście złożyli też kwiaty pod rybnickim pomnikiem Pamięci 446 ofiar Auschwitz. Dwa lata po tym spotkaniu Stefania Rezner, blondynka, która codziennie nosiła zbiegom posiłki, umrze w wieku 89 lat. Dla niej również 25 marca na rybnickim cmentarzu zapalono znicze.
Michael Goldman-Gilad ma 5 dzieci i 12 wnucząt. A mogli się nie urodzić...
- Bo bohaterstwo to nie tylko rzucanie granatów na wroga czy wysadzanie pociągów - mówi Małgorzata Płoszaj.
Zimoniowie, po prostu dobrzy ludzie
- To byli bardzo dobrzy ludzie - mówi Grzegorz Rezner o swoich dziadkach Reginie i Konradzie Zimoniach z Wielopola. To właśnie oni w styczniu 1945 roku ocalili trzech Żydów, którzy uciekli z Marszu Śmierci. 25 marca z okazji Narodowego Dnia Pamięci Polaków ratujących Żydów, na cmentarzu komunalnym w Rybniku przypomniano ich niezwykłe-zwykłe bohaterstwo. W uroczystościach zorganizowanych przez katowicki oddział IPN-u wzięli udział potomkowie bohaterskiej rodziny: Grzegorz Rezner z żoną, Marcin Rezner, Eliasz Rezner i Sławomir Kobiec oraz rybniczanka Małgorzata Płoszaj, wiceprezydent miasta Janusz Koper, dyrektorzy rybnickiego muzeum, proboszcz parafii Matki Bożej Bolesnej i uczniowie rybnickiego Tygla. W galerii również zdjęcia z 2016 roku z ostatniego spotkania Michaela ze Stefanią Rezner, jej rodziną i potomkami Zimoniów.