Strona główna/Multimedia/Video i podcasty/Rybniczanki oczami rybniczanki

Rybniczanki oczami rybniczanki

13.03.2024 Nasz wywiad działa

Wystawa - jedno z marzeń na jej liście. 14 marca będzie mogła powiedzieć, że wreszcie je zrealizowała. Tego wieczora rybniczanka Ola Kubica, fotografka i portrecistka, pokaże w Teatrze Ziemi Rybnickiej swoją pierwszą wystawę, której bohaterkami są rybnickie kobiety. O tutejszej pani detektyw usłyszała od znajomych, o strażaczkach-ochotniczkach z Gotartowic od zawodowych strażaków, a jadąc trasą z Kamienia do centrum zagadnęła kierującą autobusem. - Myślała, że ktoś ją wkręca - mówi z uśmiechem Ola Kubica, z którą rozmawiamy o kobietach, odwadze i fotografii. 

Ola Kubica. Zdj. Grzesiek Kogut


Jakie są rybnickie kobiety z Pani wystawy?

Bardzo różne, bardzo energetyczne, ale przede wszystkim wyjątkowo skromne. Każda z nich jest przekonana, że nie robi niczego nadzwyczajnego i w zasadzie nie ma się czym chwalić. A przecież wszystkie robią superrobotę, działają na wielu różnych polach, tych biznesowych, społecznych czy zawodowych i doskonale łączą swoje pasje z wieloma obowiązkami. Ale one wolą działać, niż się pokazywać! Niesamowite, że mogłam je poznać, że zechciały się przede mną otworzyć i pokazać się na wystawie „Rybnickie kobiety”, bo wymaga to przecież sporej odwagi.

Skąd pomysł na taką wystawę?

Fotografuję od 20 lat i wystawa od zawsze była na liście moich marzeń, więc postanowiłam działać. W ostatnich latach zajmowałam się głównie fotografią kobiecą i biznesową, dlatego pierwszy pomysł dotyczył portretów rybnickich biznesmenek, ale szybko okazało się, że jest tyle innych, wyjątkowych kobiet, o których niewiele osób wie, więc uznałam, że trzeba je pokazać. Wybrałam 20 bardziej i mniej znanych. Pierwszą, którą zaprosiłam do współpracy, była pasjonatka historii miasta Małgorzata Płoszaj. Jadąc autobusem linii 18 z Kamienia do centrum zagadnęłam panią, która go prowadziła, z kolei od znajomych usłyszałam o detektywce z Rybnika. Jest jeszcze Karolina Badura, która robi cudowną ceramikę, specjalistka od akwareli Aneta Gajos i Gosia Błaszczyk, która fantastycznie prowadzi zajęcia dla dzieci w akademii Fikołek. Mój syn śpiewa w chórze kolejnej mojej bohaterki - Lidii Blazel-Marszolik, a autorka książek dla dzieci Edyta Pawlak-Sikora jest znana wszędzie, ale chyba najmniej w Rybniku i warto to zmienić. Jest też nauczycielka jogi, projektantka wnętrz, psychoterapeutka i dziewczyna, która doskonale radzi sobie w zupełnie niekobiecym fachu i sprzedaje ciężki sprzęt w jednej z rybnickich firm.

Jedna z bohaterek wystawy - Edyta Pawlak-Sikora. Zdj. Ola Kubica

Jak się z nimi pracowało?

Wspaniale! I nie ma w tym słów przesady. Pracowałyśmy w różnych miejscach, zawsze takich, w których czuły się komfortowo, często w ich domach, za co też jestem im wdzięczna. Najtrudniejsze było zgranie terminów i pierwsza rozmowa, by je przekonać, potem to już była sama przyjemność! Zresztą spotkanie z nimi to była najlepsza rzecz, jaka mogła mi się przydarzyć. Każda z nich stała mi się bliska i dziś mogę powiedzieć - to moje kobiety! Robią dobrą robotę i ogarniają milion innych rzeczy, a nie mają czasu ani potrzeby, by się tym chwalić. Myślą: jesteśmy od roboty, a nie od pokazywania się. I to trzeba zmienić! Jeżeli my, kobiety, same się nie pochwalimy, to nikt tego za nas nie zrobi. Tym bardziej cieszę się, że mogę je pokazać i autentycznie się nimi pochwalić. Bo oprócz wystawy, którą będzie można oglądać do 7 kwietnia, w połowie marca ruszy też strona internetowa projektu „Rybnickie kobiety”, na której znajdzie się więcej zdjęć z naszych sesji oraz więcej informacji na ich temat. Może uda się też zamieścić fragmenty naszych rozmów? Myślę, że cyklicznie będę tam dorzucać nowe zdjęcia kolejnych wyjątkowych rybnickich kobiet.

A właściwie dlaczego kobiety?

Pracuję w fotografii biznesowej, a więc w większości z mężczyznami, ale to właśnie kobiety są mi bliższe, pewnie dlatego, że doskonale je rozumiem. I mam już sporo nowych pomysłów na kolejne zdjęcia nietuzinkowych rybniczanek, więc odważnie myślę o kolejnych edycjach tej wystawy. Uznałam, że będzie to moje małe coroczne święto. Mam już plan na sesję m.in. z właścicielką firmy malującej pasy drogowe, oznakowania hal i parkingów w całej Polsce, a Magdę Moczałę, rybnicką bizneswoman, zaproszę na sesję na teren budowy. Wyjątkowych rybniczanek nie brakuje, a te, z którymi już pracowałam, ich energia i czas z nimi spędzony, były absolutnie cudowne. Wystawa była celem, a wartością dodaną, która z czasem okazała się tą główną, było to, że mogłam je poznać. Pracując nad projektem sama też musiałam wyjść z własnej strefy komfortu, robić zupełnie nowe rzeczy, zająć się organizacją wystawy, odważyć się, by zadzwonić czy podejść do którejś z kobiet… Wciąż mam nieprawdopodobną tremę przed wystawą, tym bardziej że jak echo wracają do mnie słowa moich bohaterek, które uważają, że skoro wykorzystuję ich wizerunek, powinnam też pokazać swój. Jeszcze się nie zdecydowałam… Ale jestem dokładnie taka sama, jak moje bohaterki - żarty się kończą, gdy trzeba się odsłonić i pokazać się na wystawie. Poza tym nie znam fotografa, który lubi się fotografować i ze mną jest podobnie. Mimo współczesnych czasów, w których tak powszechne stało się pokazywanie siebie, uważam, że nie leży to w naszej naturze.

Jaki powinien być dobry portret?

Przede wszystkim autentyczny. Bohater musi być sobą! Jeżeli mamy do czynienia z kolorowym ptakiem, którego ubierzemy w granatową garsonkę, to nie ma mowy o tym, by portret był prawdziwy. Studyjne zdjęcia zwykle są bardziej krępujące, więc kiedy tylko mogę, pracuję w „naturalnym środowisku” swojego bohatera i to zawsze jest duży plus. Staram się też pomagać i doradzać w czasie sesji, a rybnickim kobietom dałam możliwość wyboru zdjęć na wystawę, tym bardziej że będą to duże portrety o wymiarach 100 na 70 cm. Ich wybory w większości pokrywały się z moimi.

Elwira Zembrzuska, pasjonatka jogi. Zdj. Ola Kubica

Jak zaczęła się Pani przygoda z fotografią?

Banalnie - od aparatu podarowanego przez tatę i wielu godzin spędzonych z nim w ciemni. Potem była szkoła fotograficzna, następnie typowo - praca, praca, praca. Teraz zajmuję się głównie fotografią biznesową, która szczególnie rozwinęła się w czasie pandemii, kiedy firmy musiały „wejść” do internetu i kiedy okazało się, że klienci lubią wiedzieć, z kim mają do czynienia. Od pewnego czasu coraz więcej firm i osób prywatnych zajmujących się biznesem zaczęło dbać o swój profesjonalny wizerunek. Pracuję więc nie tylko w naszym regionie, ale w całej południowej Polsce. Coraz częściej też firmy proszą o sfotografowanie całej swojej załogi, bo to sprawia, że biznes ma bardziej ludzką twarz. Obecnie skupiam się na kobietach, a te towarzyszyły mi przez całe życie - już w czasach liceum obfotografowywałam wszystkie swoje koleżanki (śmiech). Chciałam nawet zrealizować projekt poświęcony kobietom, które stanęły przed moim obiektywem 20 lat temu i zestawić je z ich współczesnymi wizerunkami, ale pewnie byłoby to trudne, bo która z nas chciałaby oceniać, jak bardzo się zmieniła? Wielu z nas wciąż towarzyszy obawa przed krytyką i oceną innych. My, kobiety, niestety nie postrzegamy siebie dobrze, mamy ogromne opory. Może pora to przełamać?!

Pianistka Monika Kruk. Zdj. Ola Kubica

Dziennikarz
Sabina Horzela-Piskula

Zobacz także

Blondynka za kółkiem rybnickiego autobusu
Blondynka za kółkiem rybnickiego autobusu

Blondynka za kółkiem rybnickiego autobusu

Lato z rybnickim Fikołkiem
Lato z rybnickim Fikołkiem

Lato z rybnickim Fikołkiem

Kobiecy Rybnik
Kobiecy Rybnik

Kobiecy Rybnik

do góry